Media: Nadzieja na przeżycie pasażerów Titana jest niewielka
Istnieje kilka możliwych scenariuszy dotyczących losów pasażerów uwięzionych w zaginionej eksperymentalnej łodzi podwodnej Titan, jednak szanse na to, że przeżyli zdają się być niewielkie - ocenił w środę portal informacyjny news.com.au.
"Czy kołyszą się na powierzchni Atlantyku, przyczepieni do maleńkiej, tytanowej trumny? Czy zamarzają w ciemności, popychani przez prądy podpowierzchniowe? A może utknęli w błocie zalegającym dno, gdzie spoczywa 111-letni wrak Titanica?" - zastanawiają się redaktorzy australijskiego serwisu.
Obecnie trwają dalsze poszukiwania łodzi podwodnej o wielkości minivana należącej do firmy OceanGate. Łódź z pięcioma osobami na pokładzie wyruszyła w niedzielę z St. John's, by zobaczyć wrak Titanica, znajdujący się niemal 600 km od wybrzeża Kanady. Jednak po niecałych dwóch godzinach od zanurzenia urwał się z nią kontakt i łódź nie wynurzyła się o planowanej porze. W poniedziałek wieczorem informowano, że tlenu w łodzi starczy na 40 godzin.
Na pokładzie jednostki znajdował się brytyjski miliarder i podróżnik Hamish Harding, Shahzada Dawood i jego syn Suleman pochodzący z jednej z najbogatszych pakistańskich rodzin, współzałożyciel OceanGate Stockton Rush oraz francuski nurek Paul-Henry Nargeolet - przekazał amerykański tygodnik "People".
Fakt, że z łodzi nie wezwano pomocy, to złowieszczy znak - ocenił news.com.au. Jak stwierdzono, w najlepszym wypadku oznacza to, że zawiódł jedynie system komunikacji, ale może to również wskazywać na awarię całej sieci energetycznej jednostki.
"W najlepszym wypadku Titan stracił moc, ale ma wbudowany system bezpieczeństwa, który pomoże mu w powrocie na powierzchnię" - skomentował profesor robotyki podwodnej Stefan Williams z Uniwersytetu w Sydney.
"W innym razie, łódź mogła stracić moc i wylądowała na dnie oceanu. To byłby bardziej problematyczny scenariusz" - dodał Williams.
Łodzie podwodne, takie jak Titan, zwykle mają balast, dzięki któremu w kontrolowany sposób opadają na dno oceanu. W nagłych przypadkach obciążniki są zwykle zwalniane, co pozwala na wyniesienie jednostki na powierzchnię. Emerytowany brytyjski oficer marynarki wojennej Chris Parry powiedział jednak w telewizji Sky News, że jeśli tak by się stało w przypadku Titana, to łódź zostałaby już odnaleziona.
Kanadyjscy i amerykańscy wojskowi i straż przybrzeżna od poniedziałku, kiedy ogłoszono alarm, przeczesują powierzchnię oceanu. Radary, systemy termowizyjne i ludzkie oczy przeczesały już dziesiątki tysięcy kilometrów kwadratowych w nadziei na zauważenie Titana - podkreślił news.com.au.
"Inna możliwość jest taka, że na pokładzie doszło do pożaru, na przykład w wyniku zwarcia elektrycznego" - spekulował profesor Wiliams, wyjaśniając, że mogło to zagrozić systemom elektronicznym używanym do nawigacji i sterowania statkiem.
Jest możliwe, ale mało prawdopodobne, że Titan dotarł do celu - wraku Titanica - przed katastrofą, jednak utratę łączności z Titanem zgłoszono zaledwie po godzinie i 45 minutach od zanurzenia, a osiągnięcie dna zwykle zajmuje około dwóch godzin.
W ocenie profesora Williamsa, zaginięcie Titana wywoła intensywną dyskusję na temat zagrożeń związanych z wykorzystaniem eksperymentalnych łodzi w turystyce głębinowej.
Źródło: PAP / pk
Skomentuj artykuł