Nie będzie "zasiłkowej" turystyki z Polski
Wielka Brytania nie musi obawiać się inwazji "zasiłkowiczów" z Polski i innych nowych państw UE po 1 maja - powiedziała Jill Rutter, niezależna brytyjska ekspert od spraw migracji. Taką perspektywą straszą Brytyjczyków eurosceptyczne tabloidy na Wyspach.
Od 1 maja przybysze z nowych państw UE będą mieli prawo do świadczeń i zapomóg socjalnych na równych prawach z Brytyjczykami.
Dotychczas prawo do świadczeń socjalnych imigranci nabywali, jeśli spełnili dwa wymogi: zarejestrowali się do pracy w MSW (Home Office) i przepracowali w Wielkiej Brytanii co najmniej 12 miesięcy.
1 maja oba wymogi przestają obowiązywać, ale warunkiem uzyskania zasiłków, zapomóg i innych świadczeń jest przekonanie urzędnika, że ubiegająca się o nie osoba nie tylko aktywnie szuka pracy, ale też stale mieszka w W. Brytanii (ang. habitual residence test).
Taka jest teoria, ale według Rutter praktyka jest inna: "Po to, by uzyskać prawo pobytu w Wielkiej Brytanii należy uzyskać status pracownika Wspólnej Europejskiej Przestrzeni Gospodarczej (EEA). Status taki zależy od zatrudnienia. Ma się go, gdy się pracuje, ale z chwilą utraty pracy status wygasa i po trzech miesiącach traci się prawo pobytu" - wyjaśnia.
"Swoboda nieograniczonego przemieszczania się ludzi w ramach UE jest mitem. Prawo to zależy od posiadania pracy lub zdolności utrzymania się z innego, stałego przychodu, np. oszczędności" - dodaje.
"Imigranci mają prawo do świadczeń z tytułu pracy (np. ulg podatkowych), ale takie prawo mieli także przed 1 maja. Nie mieli i nie będą mieli automatycznego prawa do świadczeń socjalnych niepozostających w związku z pracą. Jeśli stracą status pracownika EEA, to tracą prawo pobytu, chyba, że w międzyczasie się naturalizowali lub uzyskali prawo stałego pobytu, np. w drodze zmiany stanu cywilnego" - tłumaczy.
Za zbyt alarmistyczne uznaje obawy o inwazji polskich "zasiłkowiczów" były przewodniczący Zjednoczenia Polskiego Jan Mokrzycki: "Kto by teraz z Polski przyjeżdżał do Anglii, gdzie bezrobocie jest stosunkowo wysokie, gdy ma o wiele bliżej do Niemiec, gdzie może pracować legalnie, a bezrobocie spada"? - pyta retorycznie.
"Polacy przyjechali do Anglii, by pracować, a nie po to, by brać zasiłki. Jeśli znajdą się bez pracy, to pojadą tam, gdzie mają nadzieję ją znaleźć. Zasiłki mogą się niektórym wydawać wysokie, ale wyżyć z nich trudno" - zaznaczył.
"Anglicy zaostrzają zasady przyznawania świadczeń, dlatego nastawienie urzędników do imigrantów ubiegających się o nie będzie nieprzychylne" - obawia się z kolei Wiktor Moszczyński, autor wydanej ostatnio książki o polskich imigrantów "Hallo. I am your Polish neighbour".
Moszczyński zgadza się z opinią tabloidów, że większość Polaków w W. Brytanii zostanie tu na dłużej i że ich przyjazd to jeden z powodów, dla którego UE traci wśród Brytyjczyków na popularności. Za przejaw "zadomowiania się" Polaków na Wyspach uznaje rosnącą liczbę polskich dzieci w angielskich szkołach.
Skomentuj artykuł