Oczekiwaliśmy większego spadku inwestycji
(fot. poplinre / flickr.com / CC BY-SA 2.0)
PAP / mh
Wtorkowe szacunki GUS dotyczące wzrostu PKB w minionym roku okazały się niemal zgodne z oczekiwaniami. Ekonomiści zwrócili jednak uwagę na zaskakujący rozkład tego wzrostu. Oczekiwali bowiem głębszego tąpnięcia w inwestycjach i mniejszego w konsumpcji.
We wtorek GUS podał wstępne szacunki dotyczące wzrostu gospodarczego w całym 2012 r., z których wynika, że PKB zwiększył się o 2 proc., wobec 4,3 proc. w 2011 r. Wielu ekonomistów patrząc na strukturę wzrostu PKB w całym 2012 r. stwierdziło, że była zaskakująca, gdyż w ostatnim kwartale minionego roku spodziewali się m.in. głębszego spadku w inwestycjach.
"Pozytywnym zaskoczeniem jest struktura danych. Jeszcze przed ich publikacją można było sadzić, że głównym czynnikiem działającym w kierunku niższej dynamiki PKB w czwartym kwartale ubiegłego roku były inwestycje. Wskazywały na to bardzo słabe miesięczne dane o produkcji budowlano montażowej, która w grudniu spadła aż o niemal 25 proc. rok do roku. M.in. za sprawą niższej inflacji CPI koniec minionego roku mógł z kolei przynieść niewielkie odbicie dynamiki konsumpcji indywidualnej" - stwierdził ekonomista Banku Raiffeisen Polbank Paweł Radwański.
Dodał, że w rzeczywistości dane GUS wskazały na bardzo wyraźny spadek spożycia indywidualnego, który mógł sięgnąć nawet 1 proc., podczas gdy spadek inwestycji najprawdopodobniej wyniósł "zaledwie" ok. 0,5 proc. W trzecim kwartale 2012 r. spadek wyniósł 1,5 proc.
"Jeśli chodzi o inwestycje, można przypuszczać, że sektor prywatny ma się dużo lepiej, niż duże inwestycje infrastrukturalne. Produkcja budowlano-montażowa odzwierciedla głównie koniunkturę w dużych firmach, często państwowych (...). Ten komponent spada, bo mamy m.in. konsolidację finansów publicznych. Z kolei firmy prywatne zaczynają wykorzystywać otoczenie rynkowe w postaci niskich stóp procentowych. Firmy te mają też dużo wolnej gotówki. Mają więc za co inwestować i widać najwyraźniej, że jakieś inwestycje są czynione" - powiedział PAP Radwański. Dodał, że na decyzje inwestycyjne mniejszych firm pozytywnie wpływa też stabilność otoczenia gospodarczego.
Jego zdaniem większy spadek konsumpcji można tłumaczyć mniejszą skłonnością gospodarstw domowych do zakupów. Jak tłumaczył, to m.in. skutek niepewności dotyczącej sytuacji na rynku pracy, a także niewielkiego realnego wzrostu dochodów, spowodowanego poziomem inflacji. "To powinno z kolei prowadzić do wzrostu oszczędności, bo te pieniądze gdzieś muszą być lokowane" - dodał.
Podobnego zdania jeśli chodzi o inwestycje jest główny ekonomista Banku Nordea Piotr Bujak. "Słaby spadek inwestycji w czwartym kwartale sugeruje, że polskie firmy nie oceniają przyszłości w tak czarnych barwach, jak można się było obawiać i być może odczuwają już pozytywne sygnały płynące od głównych partnerów handlowych Polski" - stwierdził. Zwrócił uwagę na ostatnie dobre odczyty wskaźników koniunktury dla Niemiec, które są naszym największym partnerem handlowym.
Dodał, że stopniowe ożywienie eksportu, w połączeniu z obniżonym poziomem zapasów, mogą wkrótce zaowocować odbiciem dynamiki produkcji z drastycznie niskich poziomów, wzrostem wykorzystania mocy produkcyjnych, a w dalszej kolejności wzrostem aktywności inwestycyjnej i zwiększeniem popytu na pracę.
Ekonomista Banku Pekao Adam Antoniak również zwrócił uwagę na mniejszy spadek inwestycji. "Rozkład widzieliśmy inaczej, szczególnie w inwestycjach, gdzie spodziewałem się głębszego spadku. Co do konsumpcji, z takim ryzykiem się liczyliśmy" - powiedział PAP.
Zwrócił uwagę, że powodem płytszego spadku w inwestycjach może być jednak rewizja danych za pierwsze trzy kwartały minionego roku. "Pytanie, czy dane za poprzednie kwartały zostały zrewidowane, czy nie. Jeśli nie, to dynamika (inwestycji) za czwarty kwartał dosyć solidnie wygląda i nic jej nie zapowiadało jeśli popatrzymy na dane, które wcześniej były publikowane, choćby o produkcji budowlano-montażowej" - wskazał.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł