Stoch: Dalej pozostaję tym samym chłopakiem
Lot po odbiciu jest czymś niezwykłym. Staram się go celebrować jak najdłużej. Lot to jest nagroda za to, co robię na treningu. Za serce i ciężką pracę, jaką wkładam w przygotowaniu do tej celebracji - powiedział Kamil Stoch w rozmowie z TVP.
Po wejściu na podium Stoch wniósł oczy ku niebu. - To było podziękowanie dla tych wszystkich, których z nami nie ma, a którzy przygotowali mnie do tego momentu. Także do samego Boga, za to co mi okazał - powiedział.
- Po części jestem spełniony. Jednak wiem także, że czeka mnie jeszcze długa droga. Bardzo ciężka praca przede mną, żeby poczuć się w pełni spełniony jako sportowiec i jako człowiek. Jednak sport to nie wszystko - wytłumaczył złoty medalista.
- Na tę chwile te medale nic nie zmieniły, bo pozostaję sobą. Dalej pozostaję tym samym chłopakiem, który był przed igrzyskami. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Postaram się, żeby wszyscy, którzy są wokół mnie również pozostali sobą i nie pozwolili również mi się zmieniać - powiedział.
Stoch wyjaśnił, czym jest dla niego lot: - Lot po odbiciu jest czymś niezwykłym. Staram się go celebrować jak najdłużej. Lot to jest nagroda za to, co robię na treningu. Za serce i ciężką pracę, jaką wkładam w przygotowaniu do tej celebracji.
Czy szczęście czasem może męczyć? - Czasem może - odpowiedział Kamil. Podziękował całemu sztabowi szkoleniowemu i najbliższym. - Dziękuję też wszystkim, którzy zostawili swoje sprawy i usiedli przed telewizorami, żeby oglądać całą naszą drużynę. Mam nadzieję, że będzie więcej takich chwil, również z udziałem przyszłych pokoleń - dodał.
- Mam świadomość, że gdybym nie zdobył medalu na olimpiadzie, a wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata, to i tak byłbym rozliczony z igrzysk. A gdybym nie zwyciężył w PŚ, mając dwa złote medale, to... nic mi nie zrobicie - zwrócił się z uśmiechem Stoch do polskich dziennikarzy.
Na krótkim spotkaniu z mediami Stoch miał obydwa medale; ten z niedzieli miał zawierać fragment meteorytu, który spadł w okolicach Czelabińska dokładnie przed rokiem - 15 lutego 2013 roku. Polski skoczek miał jednak wątpliwość, czy faktycznie znajduje się w jego medalu.
- Jakoś nie widzę tego meteorytu, ale może jest gdzieś w środku. Oba medale są ciężkie, ale gdyby nie mieściły się do walizki, to wezmę je do torby podręcznej - dodał Stoch, którego nie opuszczał dobry humor.
Rok temu Stoch został mistrzem świata, dziś jest podwójnym mistrzem olimpijskim. Wynikami, choć jeszcze nie sławą, przebił Małysza.
- Każda wygrana dodaje pewności siebie i utwierdza w przekonaniu, że to co robię, ma sens. Ale trzeba też zachować pewien dystans i chłodną głowę. Nie mogę sobie pomyśleć: już nie muszę pracować, bo jestem najlepszy.
Przyznał, że inni polscy sportowcy z górskiej wioski olimpijskiej sprawili mu niespodziankę - po powrocie z konkursu zobaczył plakat z podziękowaniem. Kolejny medal i laurkę być może otrzyma już po poniedziałkowych zawodach drużynowych, w których wystąpi z Maciejem Kotem, Janem Ziobro i Piotrem Żyłą.
- Kolejne wyzwanie przed naszą bardzo mocną i doświadczoną drużyną. Mamy o co walczyć. Do zobaczenia we... wtorek - zakończył Stoch, który nie ukrywa, że chętnie przyjechałby odebrać trzeci medal olimpijski.
Skomentuj artykuł