Tragedia w cieniu Katynia

Zaskoczenie, oniemienie, łzy, niekiedy szloch. (fot. PAP/Grzegorz Jakubowski)
Paweł M. Nawrocki

Pociągiem specjalnym do Smoleńska przyjechali przedstawiciele Rodzin Katyńskich, kompania honorowa Wojska Polskiego, dziennikarze, część polityków (pozostali, wraz z Prezydentem RP, mieli przylecieć później na pokładzie samolotu). Po długim oczekiwaniu, z dworca w Smoleńsku, autokarami, pod eskortą milicji i innych służb, pasażerów pociągu przewieziono do Lasu Katyńskiego.

Przejmujący leśny wiatr wzmagał poczucie chłodu. Przed wejściem na cmentarz szczegółowa kontrola, wszak w uroczystościach miał uczestniczyć Prezydent Rzeczypospolitej i wielu znamienitych gości. Medialne i wojskowe zaplecze na terenie „memoriału”, harcerze, służby medyczne i porządkowe były w pełnej gotowości.

W oczekiwaniu na rozpoczęcie oficjalnych uroczystości, spokojnie i dość kameralnie przemieszczaliśmy się alejkami wzdłuż „podziemnej” ściany z imiennymi tabliczkami, składając kwiaty, zapalając znicze, modląc się, trwając w zadumie przy „grobach” najbliższych: ojców, dziadków, krewnych...

DEON.PL POLECA

Wraz ze zbliżaniem się godziny przybycia Pary Prezydenckiej i pozostałych gości honorowych, zajmowaliśmy część miejsc wyznaczonych dla Rodzin Katyńskich, ale uroczystość nie rozpoczynała się. Oczekiwanie stawało się coraz bardziej niepokojące.

Dźwięk SMS-ów i dzwoniące telefony komórkowe wywołały poruszenie zwłaszcza wśród polityków przybyłych pociągiem specjalnym. Pojawiały się niespójne informacje z kraju: najpierw o awarii samolotu, który nie może wylądować, potem o niegroźnym, gaszonym pożarze, o wypadku, w którym są ofiary, w końcu o katastrofie, z której prawdopodobnie nikt nie ocalał. Zaskoczenie, oniemienie, łzy, niekiedy szloch.

Jeden z księży zainicjował odmówienie Różańca za tych, którzy zginęli w katastrofie prezydenckiego samolotu. Opodal ołtarza, pośród żołnierzy kompanii honorowej Wojska Polskiego pojawił się sztandar udekorowanym kirem.

Ojciec Ptolomeusz – proboszcz smoleńskiej parafii rzymskokatolickiej – wezwał, wręcz wykrzyczał apel o pojednanie, wyciszenie wewnętrznych sporów w obliczu zaistniałej tragedii.

Zapowiadany wcześniej komunikat ambasadora Polski w Rosji – Jerzego Bahra – zamiast po mszy wygłoszony został przed jej rozpoczęciem. W sposób bardzo oględny informował on o katastrofie i o dwóch spośród ofiar: prezydentach Lechu Kaczyńskim i Ryszardzie Kaczorowskim. Podkreślał powagę i delikatność sytuacji.

Bicie dzwonu katyńskiego i odśpiewanie Hymnu rozpoczęło Mszę św. żałobną. Wiele osób płakało, żołnierze mieli łzy w oczach. Odprawiana przede wszystkim w intencji ofiar wypadku, dopiero w drugiej kolejności za oficerów spoczywających wśród katyńskich drzew, miała skromny i pośpieszny charakter. Przez zachmurzone niebo dwukrotnie przebiły się promienie słońca: na Przeistoczenie i gdy wraz z chórem Wojska Polskiego śpiewano „Boże coś Polskę”. Na zakończenie odmówiono Litanię za Zmarłych.

Wieńce i wiązanki kwiatów miały być składane bez przynależnego tego rodzaju uroczystościom ceremoniału, w ciszy i pośpiechu, by jak najszybciej opuścić cmentarz. Jednak po kilku minutach rozległ się nieśmiały, delikatny dźwięk werbla. Mały dobosz, dwunasto- może trzynastoletni harcerz, stojąc przy ołtarzu spontanicznie rozpoczął wygrywanie rytmu odmierzającego ten podwójnie trudny czas: teraźniejszości i historycznej pamięci.

Spośród nazwisk wymienianych przez uczestników uroczystości, dwa były mi szczególne bliskie: Prezydenta Rzeczypospolitej – wzoru patriotyzmu i ministra Władysława Stasiaka – człowieka wielkiej kultury osobistej, życzliwego i bezpośredniego w kontakcie z ludźmi, oba w kontekście nadania trzy tygodnie wcześniej odznaczeń działaczom Niezależnego Zrzeszenia Studentów: minister Stasiak wręczał wówczas w Belwederze – m.in. niżej podpisanemu – Złote Krzyże Zasługi, natomiast w Pałacu Prezydenckim Lech Kaczyński, w obecności wcześniej odznaczonych, dekorował pozostałych Krzyżami Orderu Odrodzenia Polski... Stopniowo wymieniano też inne, jeszcze nieliczne nazwiska: ciepłej, wyczulonej na cierpienie innych Marii Kaczyńskiej, Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego – niezłomnego obrońcy ciągłości polskiej państwowości... Pojawiały się sprzeczne informacje co do tożsamości niektórych ofiar (podawano np. jakoby zginęli obaj bracia Kaczyńscy, mylono gen. bryg. Stanisława Nałęcz-Komornickiego z Tomaszem Nałęczem...).

Pośpiech – jak się potem okazało spowodowany chęcią polityków by jak najszybciej powrócić do kraju – zwłaszcza wśród rodzin poległych w Katyniu oficerów wywoływał poirytowanie. Kłócił się z potrzebą dłuższej chwili zadumy, modlitwy w ciszy leśnego cmentarza tak bardzo odległego, dotarcie do którego – zwłaszcza osoby w podeszłym wieku – okupiły wielkim trudem. Jednak ponaglenia organizatorów połączone z atmosferą przygnębienia i poczuciem tragizmu chwili okazywały się skuteczne.

Do każdego autokaru wchodziła Konsul RP w Smoleńsku informując, że w związku z zaistniałą sytuacją uroczystości zostają skrócone. Z cmentarza natychmiast odjeżdżamy na obiad, a zaraz po nim przewiezieni zostaniemy na dworzec i wracamy do kraju. Prosiła o nie zadawanie żadnych pytań. Akcja ratunkowa najprawdopodobniej wciąż trwała i nikt wówczas jeszcze nie był pewien jej tragicznego finału, wszak nadzieja - nawet wbrew rozsądkowi - zawsze umiera ostatnia.

W pociągu docierały do nas strzępy kolejnych tragicznych informacji. Dyskusje mieszały się z przygnębieniem, zadumą, śpiewem pieśni patriotycznych, sarmackich „ku pokrzepieniu serc” i ballad bardów: Kaczmarskiego, Gintrowskiego, Okudżawy.

Prawda o rozmiarze tragedii docierała stopniowo, już w kraju, podczas czytania pełnej listy pasażerów rozbitego samolotu specjalnego TU-154. Poległa w Katyniu elita polskiego narodu powiększyła się o kolejne ofiary tych, którym Katyń – we wszystkich aspektach tego słowa – oraz patriotyczny i niepodległościowy etos bardzo leżał na sercu.

Jedyną pociechą nadającą sens tej katastrofie mogłoby być zwrócenie oczu świata na smoleńskie lotnisko, a pośrednio także na miejsce kaźni polskich oficerów i uświadomienie – szczególnie narodowi rosyjskiemu, w duchu pojednania oraz przebaczenia – przemilczanej i zakłamywanej prawdy o zbrodni katyńskiej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tragedia w cieniu Katynia
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.