"Była przywódcą najczystszego nurtu"

(fot. PAP/Piotr Pędziszewski)
PAP / im

Anna Walentynowicz nie miała w życiu żadnych szans, a stała się współtwórcą największego ruchu społecznego w dziejach Polski i jednego z dwóch największych ruchów społecznych na świecie. Nie szła na żadne kompromisy - powiedział na jej pogrzebie prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku-Wrzeszczu odbył się piątek pogrzeb Anny Walentynowicz, która zginęła 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej. W ostatniej drodze legendarnej działaczce Solidarności towarzyszyło wiele osób; obecny był m.in. prezes PiS i politycy tej partii, b. działacz "S" Andrzej Gwiazda. Podczas pogrzebu trzymano transparenty, m.in, "Żądamy prawdy o Smoleńsku", "To był zamach".

- Anna Walentynowicz w takim zwykłym, ludzkim rozumieniu nie miała szczęścia. Urodziła się w bardzo biednej rodzinie, bardzo szybko straciła rodziców, została sierotą. Od dzieciństwa musiała pracować, nie mogła się uczyć. Po ludzku mówiąc, nie miała w życiu żadnych szans, a mimo wszystko pokazała, że wola, że serce człowieka jest ponad to - podkreślał.

Walentynowicz spoczęła w grobie, w którym pochowany został jej mąż. Według rodziny takie było jej życzenie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Była przywódcą najczystszego nurtu"
Komentarze (2)
AW
Anna Ww Japonii
28 września 2012, 18:32
„SB podsuwała” jej „dokumenty mające skompromitować Wałęsę” na które się „powoływała”, choć powszechnie wiadomo, że prawda wygląda zupełnie inaczej. Pisali o tym historycy, wspominała też sama Walentynowicz: „Niewątpliwie jest to prowokacja. Chcą nas skłócić, podzielić, osłabić. Bez względu na to, kim jest Wałęsa – nie wolno nam teraz sprzymierzać się z wrogiem. Ubecki donos drę na drobne kawałki, podpalam, wyrzucam tam, gdzie powinno być jego miejsce, i spuszczam wodę. Nie ma już śladów”. Niechęć a czasem nawet nienawiść do Anny Walentynowicz wynikała z jej niezłomności, z jej antykomunizmu, z jej niezgody na krzywdę społeczną wykluczenie ludzi pozbawionych pracy i pozbawionych życiowych perspektyw. Swoją skromnością, ubóstwem i miłością do ludzi przypominała brata Zeno Żebrowskiego – franciszkańskiego misjonarza tak bardzo ukochanego przez Japończyków. Kiedyś w apelu o wsparcie budowy pomnika brata Zeno tak scharakteryzowano postać misjonarza: „W świecie, gdzie panuje brak zaufania i wiary w człowieka, alienacja i materializm, egoizm i pełne hipokryzji samozadowolenie, nie zważał na drwiny i upokorzenia. Żył tylko modlitwą i miłością rodzaju ludz­kiego, którą praktykował, służąc ludziom ubogim i słabym”. Powyższe słowa doskonale charakteryzują również postawę i życie Anny Walentynowicz. Drodzy przyjaciele z Japonii! Dzięki Waszej inicjatywie wydawniczej życie tej wspaniałej i wielkiej Polki poznają również Japończycy. Chwała Wam za ten wspaniały gest! Polacy Wam tego nie zapomną, a ja Wam z całego serca dziękuję. Sławomir Cenckiewicz
&S
"Anna Solidarność"
28 września 2012, 18:28
Bohaterka tej opowieści byłaby dzisiaj bardzo szczęśliwa z wydania "Anny Solidarność" w Japonii. Opowiadała mi kiedyś o swoich kontaktach z japońskimi działaczami związkowymi, którzy w latach 1980-1981 odwiedzali siedzibę „Solidarności” w Gdańsku. Mówiła też, że był nawet planowany jej wyjazd do Japonii w 1981 r., ale udaremnił to Lech Wałęsa. Anna Walentynowicz spogląda na nas z Nieba, jest i pozostanie w naszych sercach na zawsze. Naszym obowiązkiem jest o Niej przypominać, bo wciąż są w Polsce ludzie, którzy po katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. próbują wymazać Walentynowicz z kart historii. Tym bardziej cieszy mnie inicjatywa Japończyków, którzy pragną opowiedzieć historię o Annie Walentynowicz w kraju Kwitnącej Wiśni. Nawet po katastrofie smoleńskiej postać Anny Walentynowicz nie zyskała uznania władz i dominujących mediów. Nie starano się naprawić błędu radnych Warszawy, którzy w 2008 r. odmówili Walentynowicz honorowego obywatelstwa stolicy. Pod koniec jej życia zamykano przed nią sale, by uniemożliwić jej spotkania z młodzieżą. W październiku 2008 r. miała się spotkać z młodzieżą i mieszkańcami Raciborza. Politycy związani z aktualnym obozem władzy byli oburzeni. Uznali, że Dama Orła Białego (najwyższego odznaczenia państwowego w Polsce) i legenda „Solidarności” nie powinna publicznie zabierać głosu w Raciborzu. W prasie z tego czasu czytamy: „Na spotkanie z Anną Walentynowicz przyszło około 100 licealistów, kilku historyków i wychowawców. 10 minut przed wyjściem na scenę do dyrektorki domu kultury zadzwonił Adam Hajduk, starosta raciborski wybrany dzięki koalicji Platformy Obywatelskiej (…). Kazał natychmiast odwołać imprezę. Potrzeba było tragicznej śmierci Anny Walentynowicz, by z ust premiera Donalda Tuska a jednocześnie przywódcy partii, która zamknęła przed nią drzwi Raciborza, usłyszeć wreszcie, że była matką „Solidarności”. S.Cenckiewicz