Kraków stał się... pijackim zagłębiem

(fot. Agnieszka Masłowska / DEON.pl)
“Dziennik Polski” / PAP / slo

Kraków stał się pijackim zagłębiem, alarmuje “Dziennik Polski". Działają tutaj aż 2653 punkty, w których kupimy wódkę albo piwo. To ponad trzy razy więcej niż w Gdańsku i o 1000 więcej niż we Wrocławiu.

Tylko w ciągu ostatniego roku w Krakowie przybyło ponad 100 miejsc, gdzie jest sprzedawany alkohol. A może być ich jeszcze więcej, bo pod Wawelem na chętnych czeka 170 wolnych pozwoleń na handel trunkami.

Co kilka lat limity koncesji na handel napojami wyskokowymi są zwiększane. Ostatni raz - w 2009 roku. Oznacza to ogromny przyrost - jeszcze w latach 90. w Krakowie mogło zostać wydanych maksymalnie około 330 koncesji.

W dodatku handlujący wódką i winem praktycznie nie podlegają żadnym ograniczeniom. Urząd Miasta nie ma nawet prawa decydować w jakich godzinach działają sklepy czy lokale gastronomiczne sprzedające alkohol.

DEON.PL POLECA


Dlatego tak wiele jest miejsc, w których można kupić trunki przez 24 godziny na dobę.

Co więcej - jeszcze nie tak dawno punkty z alkoholem musiały być oddalone od szkół, kościołów i obiektów sportowych co najmniej o 100 metrów. Odległość ta została zmniejszona i dziś wynosi zaledwie 50 m.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kraków stał się... pijackim zagłębiem
Komentarze (3)
M
Mia
15 listopada 2013, 15:48
No i komuna wróciła ! Łatwiej rządzi się pijanym narodem.
R
Radujmysię
15 listopada 2013, 10:22
Tak w praktyce wygląda narodowy program walki z alkoholizmem (bo przecież całe nasze państwo, rząd, Prezydent, Sejm i Senat usilnie walczą ze zjawiskiem alkoholizmu). Kiedyś słyszałem jak mądry urzędnik mówił, że większe dochody z alkoholu to więcej pieniędzy na walkę ze skutkami alkoholizmu.
Z
Zych
15 listopada 2013, 09:39
"Dlatego tak wiele jest miejsc, w których można kupić trunki przez 24 godziny na dobę" Proste! Jakość produktów sprzedawanych w sklepach osiedlowych, stan sanitarno-higieniczny sklepu jak i nierzadko pani sklepowej  czasem wołają o pomstę do nieba. Ludzie wolą robić zakupy w czystych, pachnących supermarketach. A czym ma przyciągnąć klientów sklep osiedlowy? Tylko alkoholem i to tym z gatunku najtańszych a także zakupami "na krechę". Podpitemu klientowi wszystko jedno co pije. Byle było blisko, tanio i dostępne przez 24 godziny i by mógł zapłacić dopiero wtedy jak zarobi na sprzedaży złomu. Poza tym podpity, brudny złomiarz w supermarkecie nie ma prawa bytu.