Palikot: Rozważę swoją kandydaturę
Janusz Palikot (PO) uważa, że lista "kandydatów na kandydatów" Platformy w wyborach prezydenckich powinna być szeroka. Nie wykluczył, że do gry włączy się Bogdan Zdrojewski lub Jan Krzysztof Bielecki.
- Wybieramy władze Platformy na wszystkich szczeblach i chcemy zapytać członków Platformy, jakie jest ich zdanie w tej sprawie, kogo chcieliby poprzeć, kto jest według nich lepszym kandydatem - dodał.
- Będziemy starali się przekonać zarząd - rozmawiałem z przewodniczącym Donaldem Tuskiem - właśnie do takiej obywatelskiej debaty wewnątrz Platformy na temat kandydata w wyborach prezydenckich - tłumaczył Schetyna, który jeszcze w ubiegłym tygodniu wyraźnie opowiadał się za tym, aby kandydata wskazał zarząd krajowy partii.
Pod koniec stycznia to premier Donald Tusk mówił, że rozważa przeprowadzenie w Platformie wewnętrznych wyborów, w których mogliby wziąć udział wszyscy członkowie partii.
Ze zmiany poglądów Schetyny cieszy się wiceszef klubu PO Janusz Palikot, który opowiada się za wyłonieniem kandydata w prawyborach. - Ta propozycja jest bardzo bliska prawyborom, bardzo się cieszę. To będzie zdemokratyzowanie procesu wyborczego, jeśli pozwoli się decydować regionom. Stworzy się też możliwość wewnętrznej kampanii w Platformie, bo jak sobie wyobrażam, regiony będą zapraszały kandydatów, a ci będą mogli przekonywać do swoich poglądów - podkreślił polityk Platformy w rozmowie z PAP.
W ocenie Palikota, lista kandydatów nie powinna być zredukowana do Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego. Palikot proponuje, żeby był jakiś okres - np. 14-dniowy - kiedy potencjalni kandydaci zbieraliby podpisy poparcia wśród członków Platformy. - Tak doszlibyśmy do ostatecznej listy kandydatów i związanych z tym wewnętrznych wyborów - tłumaczył.
Pytany, jakie jeszcze kandydatury widziałby - obok Komorowskiego i Sikorskiego - Palikot mówi: - Może się zdecydować na przykład minister kultury Bogdan Zdrojewski albo Jan Krzysztof Bielecki. Ja sam rozważę swoją kandydaturę. Warto, żeby to była szeroka lista, a nie tylko dwuosobowa.
Pytany, czy to znaczy, że nie popiera już Komorowskiego, Palikot powiedział, że z dwójki Sikorski-Komorowski, marszałek Sejmu jest - jego zdaniem - lepszym kandydatem. - Jeśli będą tylko dwie kandydatury, poprę Komorowskiego. Chyba że sam zdecyduję się kandydować, wtedy naturalnie będę popierał siebie - powiedział.
Schetyna powiedział w środę w Radiu Zet, że "wszystkie znaki na niebie i ziemi" wskazują, iż PO wybierze spośród dwóch kandydatów - Komorowskiego i Sikorskiego.
Wiceszef PO Waldy Dzikowski uważa, że kandydat powinien zostać wskazany możliwie szybko. - Kandydata powinien wskazać zarząd, ten wybór potwierdziłaby Rada Krajowa, a kandydata zatwierdziłaby ostatecznie majowa konwencja. Nie służą nam ciągłe spekulacje medialne, kto wystartuje w wyborach, kto jest czyim zwolennikiem i czy w partii szykuje się rozłam - argumentował Dzikowski w rozmowie z PAP.
Palikot odniósł się też do wypowiedzi Sikorskiego, który nazwał go "męskim szowinistą". Była to reakcja szefa MSZ na słowa Palikota, że największym problemem Sikorskiego w walce o nominację partyjną jest niezależność i silna pozycja międzynarodowa jego żony - Anne Applebaum. - Jeżeli żona Sikorskiego będzie prowadziła inną politykę zagraniczną niż mąż - kandydat, jest to pewien kłopot. Może nie tak śmieszny jak Nelli i Jan Rokita, ale jest kłopot - powiedział we wtorek Palikot.
Poszło o opinię Applebaum, komentatorki "Washington Post", która napisała ostatnio, że prezydent USA Barack Obama miał rację, nie planując udziału w majowym szczycie organizowanym przez Unię Europejską - skoro UE najwyraźniej nie chce mieć wspólnej polityki zagranicznej. Komentatorka oceniła, że wybór nieznanych polityków na prezydenta i ministra spraw zagranicznych UE dowodzi, iż "prawdziwi przywódcy" Unii - jak ich określa - niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy "nie chcą, by kontynent miał jakąkolwiek (wspólną) politykę zagraniczną".
Palikot nie uważa, że jest szowinistą: - Oczywiście, że nie czuję się męskim szowinistą. To całkowicie demagogiczna wypowiedź, przecież tu nie chodzi o płeć. Równie dobrze dotyczy to męża Hanny Gronkiewicz-Waltz czy Angeli Merkel. Niezależnie od płci, jeśli mąż czy żona osoby pełniącej ważną funkcję w państwie zajmuje w jakiejś sprawie diametralnie różne stanowisko, to powstaje sytuacja niezrozumiała, rodząca konfuzję - powiedział PAP.
Podkreślił, że nie zna ani jednej wypowiedzi Michelle Obamy, która nawoływałaby do wycofania wojsk z Afganistanu, czy męża Hanny Gronkiewicz-Waltz, który krytykowałby swoją żonę za to, że - przykładowo - nie buduje mostów. Deklarując, że "współczuje" Sikorskiemu, Palikot zadeklarował jednocześnie, że ceni zarówno szefa MSZ, jak i jego żonę.
Skomentuj artykuł