PiS: na listach doświadczeni działacze
Czołowi politycy PiS w rozmowie z PAP opowiedzieli się za tym, by na listy ugrupowania w wyborach do parlamentu krajowego i europejskiego trafiały osoby mające doświadczenie polityczne, związane z partią. To rekacja na niedawny list otwarty eurodeputowanego PiS Marka Miglaskiego.
List otwarty opublikowany w niedzielę na blogu Migalskiego zaadresowany jest do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Europoseł obarcza szefa PiS m.in. winą za niskie notowania partii. "To, w dużej mierze, pana wina" - podkreśla.
List Migalskiego został ostro skrytykowany przez część polityków PiS, którzy oceniali, że szkodzi on partii, a Migalski zachowuje się jak komentator polityczny, a nie polityk. Eurodeputowany jest doktorem politologii, zanim zdecydował się na kandydowanie z list PiS do PE często występował w mediach jako komentator polityczny.
Poseł PiS Jarosław Zieliński podkreślał w rozmowie z PAP, że list otwarty Migalskiego "to nie jest odpowiedzialny sposób prowadzenia debaty publicznej". Zieliński zapowiedział, że będzie proponował kierownictwu partii, by w przyszłości na listy wyborcze do PE i polskiego parlamentu nie trafiały osoby "nieprzygotowane politycznie", a działacze sprawdzeni w polityce.
- Będę lansował pogląd, by do tak ważnych ról jak parlamentarzyści polscy i europejscy zapraszać jednak sprawdzonych polityków, a nie robić eksperymentów związanych z osobami, które mogą mieć duże walory, ale nie są przygotowane do odpowiedzialnej działalności politycznej - mówił Zieliński.
Poseł przekonywał, że funkcja europarlamentarzysty jest "nie tylko odpowiedzialna, ale i intratna". W jego ocenie, Parlament Europejski powinien być zwieńczeniem działalności publicznej i politycznej w Polsce.
Z opinią Zielińskiego zgadza się szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński. - Partie powinny rekomendować na tzw. miejsca mandatowe osoby związane z partią polityczną, szczególnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czy do polskiego parlamentu - powiedział w rozmowie z PAP.
- Sięganie po ludzi spoza partii, spoza polityki kończy się różnie. Bardzo boleśnie odczuła to PO, kiedy na listy ściągnęła celebrytów, śpiewaków operowych, Radosława Majdana. Boleśnie przekonujemy się o tym dzisiaj my - powiedział Brudziński.
- Doktor Migalski, którego bardzo ceniłem jako komentatora politycznego zaczyna przypominać właśnie takiego Radka Majdana. Jest to forma pewnej aktywności medialnej - chęć zaistnienia za wszelką cenę przeważa nad treścią - uważa polityk.
Majdan przed ponad rokiem zrezygnował z mandatu radnego sejmiku zachodniopomorskiego, gdzie dostał się z list PO. Jako radny, piłkarz był obecny zaledwie na kilku sesjach Sejmiku. W czerwcu tego roku koszaliński sąd rejonowy skazał go na karę grzywny w wysokości 4,5 tys. zł. Majdan, obok dwóch innych piłkarzy, był oskarżony o napaść na policjantów i ich znieważenie.
W ocenie Brudzińskiego, Migalski powinien sobie zdawać sprawę z tego, że osłabianie partii jest osłabianiem polskiej demokracji. - Ja tak odczytuje ten list (Migalskiego), służy on promocji jego osoby, ewidentnie osłabia partię polityczną, dzięki której pan Migalski znalazł na pięć lat atrakcyjną przystań w Brukseli - powiedział Brudziński.
Także szef klubu PiS Mariusz Błaszczak jest zdania, że Marek Migalski "jako polityk popełnia zasadniczy błąd".
- Mam wrażenie, że chodzi mu o popularność jego blogu, a nie o dobro partii, którą w końcu reprezentuje, chociaż nie jest jej działaczem, bo niewątpliwie przez swój list odciągnął uwagę opinii publicznej od nieudolności rządu Donalda Tuska - ocenił Błaszczak.
Skomentuj artykuł