Podwójne badania nagrań z Tu-154
Kopie nagrań z czarnych skrzynek polskiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, analizują równolegle dwa zespoły ekspertów z Krakowa i Warszawy - powiedział w piątek PAP minister SWiA Jerzy Miller.
Przyznał, że takie rozwiązanie ma m.in. umożliwić specjalistom skonfrontowanie ewentualnych wątpliwości. "To nie jest problem techniczny. To nie jest tak, że te taśmy można włożyć do komputera i komputer będzie przez jakiś czas nad nimi pracować. To jest żmudna praca, która jest sztuką" - podkreślił szef MSWiA, przewodniczący polskiej komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy.
Jak dodał, specjaliści z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych i Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego w Warszawie otrzymali już kopie nagrań. "Prace trwają, tu żadna zwłoka nie może mieć miejsca" - powiedział.
W miniony poniedziałek szef MSWiA przywiózł z Rosji stenogram z rozmów załogi, przygotowany przez tamtejszych ekspertów, a także kopie nagrań z czarnych skrzynek samolotu, na podstawie których polscy specjaliści będę mogli przygotować własne odczyty. Stenogram z Rosji został upubliczniony we wtorek.
W rozmowie z PAP Miller powiedział, że na razie nie potrafi określić, kiedy ujawnione zostaną pozostałe nagrania.
"Dlaczego jeden udostępniliśmy, a pozostałe nie? Pozostałe są po prostu dla nas nieczytelne. Tylko fachowcy na razie potrafią wysupłać z tego to, co jest treścią. To musi potrwać" - zaznaczył.
Pytany, czy nagrania będą analizowane przez psychologa, podkreślił, że w zespole, który je bada, "są osoby reprezentujące wiele branż". "W związku z czym wszyscy, którzy są potrzebni do właściwego ich odczytania, będą do tego włączeni" - dodał.
Odnosząc się do doniesień rosyjskich mediów, że polscy piloci zdecydowali się na próbę lądowania, ponieważ byli pod "bezpośrednią presją", powiedział, że "tego nie da się odczytać ze stenogramu". "Trzeba słyszeć słowa, a nie tylko znać ich treść. Możliwe, że Rosjanie wiedzą więcej, ale ja bym cierpliwie poczekał na polski odczyt" - dodał.
Przyznał też, że na razie trudno stwierdzić, czy eksperci zdołają odczytać wszystkie informacje zawarte w nagraniach. "Chciałbym odpowiedzieć tak, ale chce poczekać, ile uda się odczytać. Możliwe, że na początek mniej, a później, swoją żmudną pracą, będą uzupełniali to pierwsze rozpoznanie" - powiedział Miller.
Zaznaczył, że chociaż w opublikowanym stenogramie przy niektórych wypowiedziach jest adnotacja, że to głos szefa protokołu MSZ Mariusza Kazany, jest to tylko poszlaka. Dodał, że rosyjscy eksperci uznali, iż może chodzić o szefa protokołu MSZ po przeanalizowaniu listy pasażerów.
"Porównali z nią wypowiedź, w której pada słowo +dyrektor+ i stwierdzili, że w ten sposób powinno się zwracać do dyrektora Kazany. Ale jest to poszlaka, a nie rozpoznanie. Poproszono dwóch polskich ekspertów, by to potwierdzili i żaden tego nie zrobił" - powiedział minister.
Dodał, że polscy specjaliści zajmą się również identyfikacją tego głosu. Pytany, czy uczestniczyć w tym będą bliscy Kazany, podkreślił, że na razie jest za wcześnie, by stwierdzić, kto będzie poproszony do współpracy.
Miller powiedział również, że osobiście rozmawiał z szefową rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Tatianą Anodiną o tym, w jakim zakresie zostanie opublikowany przekazany Polsce stenogram. "Nie dlatego, że tego wymaga prawo, ale dlatego, że tego wymaga dobre wychowanie. My chcemy udowadniać, że warto było nam przekazać te materiały. Strony, które nie szanują się wzajemnie, zazwyczaj dobrze nie pracują. My chcemy wspólnie z Rosjanami wyjaśnić wszystkie okoliczności tego wypadku, dla uszanowania pamięci tych, którzy w nim zginęli" - podkreślił.
Ocenił, że współpraca z Rosjanami "jest dobra od samego początku". Jak zaznaczył, już podczas identyfikacji ofiar katastrofy strona rosyjska wykazała się dużą sprawnością organizacyjną, zapewniła też specjalistów, którzy pracowali niemalże bez przerwy i zajęła się polskimi rodzinami uczestniczącymi w tym procesie. "Także takiego przekazania stenogramu nie znajdziemy w historii współpracy komisji badawczych wyjaśniających okoliczności innych wypadków lotniczych. Wyszli poza standardowe reguły, uznając nasze rację (...)" - zaznaczył Miller.
Skomentuj artykuł