"Rzeczpospolita": Działkowcy tracą ogródki

PAP / psd

Zanim Sejm uchwali nową ustawę, wiele ogródków działkowych zniknie z polskich miast - informuje "Rzeczpospolita".

Coraz więcej osób musi pożegnać się z ogródkiem działkowym. Dosięgają je roszczenia reprywatyzacyjne. Polski Związek Działkowców (PZD) prowadzi ok. 800 postępowań sądowych i administracyjnych w tego typu sprawach.

Roszczenia dotyczą 1370 ha, z tego w Warszawie i na Mazowszu to blisko 20 tys. działek. "Nie są to liczby, które zachwiałyby pozycją ogrodów działkowych, ale nie jest to mało" - mówi Eugeniusz Kondracki, prezes PZD.

Z roszczeniami występują również miasta. Warszawa domaga się zwrotu ok. 750 ha ogrodów: w sądach toczy się 170 procesów o ich wydanie. "Działkowcy obrywają m.in. za dekret Bieruta, za inne ustawy i wywłaszczenia, których celu nie zrealizowano" - mówi Bartłomiej Piech, radca prawny Polskiego Związku Działkowców.

Wiele osób boi się, że miejsce ogrodów zajmą blokowiska. Na pytanie o losy 5 tys. rodzinnych działek odpowie dopiero nowa ustawa. Sejm pracuje obecnie nad czterema projektami.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Rzeczpospolita": Działkowcy tracą ogródki
Komentarze (5)
T
Torys
17 maja 2013, 10:18
  O co ten cały gwałt?   " Z cudzego woza to złaż i w pół morza"    To szanowni  działkowcy  nie zdawali sobie  sprawy, że gospodarują na czyimś gruncie?  Nie przeszkadzało im do tej pory, że dysponują bezprawnie  czyjąś własnością?  Jak Kali ukraść krowę - oo, to dobrze.  Jak Kali musieć oddać krowę ooo! to krzywda, to gwałt, to do sądu!  Komuna i socjalizm.
RN
Rola NIEżymierski
16 maja 2013, 12:18
 ~~Słaba, ależ są Łazienki króla Stasia, jest Wilanów - a zresztą  niech miasto Warszawa  utworzy tereny zielone dla swoich mieszkańców/podatników, jeżeli te nie wystarczają; ale nie kosztem krzywdy właścicieli, nie na kradzionym, bo to nie wyjdzie na zdrowie
S
Słaba
16 maja 2013, 12:08
Ogródki działkowe to niemal jedyne miejsce w Warszawie, w którym można spokojnie pospacerować wśród zieleni i kwiatów. Dotyczy to osób, które nie mają tam swojej działki, a nie mogą wyjechać za miasto, bo np. nie mają dość siły, czasu i pieniędzy na wyjazd (osoby starsze, rekonwalescenci, osoby z malutkimi dziećmi). Jeśli tereny te zostaną sprzedane przez właścicieli, którzy je odzyskali i przeznaczone pod zabudowę i kolejne banki(!) czy urzędy, to skończy się możliwość częstych spacerów. bez konieczności dojazdu 1,5 godziny w jedną stronę (składanką komunikacji miejskiej). Ponadto zieleń w mieście jest konieczna dla zdrowia ludzi, ze względu na spaliny. Należy sobie odpowiedzieć na pytanie - ważni są słabsi mieszkańcy i ich życie, czy ważniejsze są pieniądze (bo nie mam wątpliwości, że o nie idzie w tej sprawie).
RN
Rola NIEżymierski
16 maja 2013, 11:22
  Należy cieszyć się, że prawowity właściciel lub jego spadkobierca odzyskuje  swoją własnośc.   To jakiś cud, trudno w to uwierzyć.  A działkowi potoccy i działkowi radziwiłłowie  mogą sobie nabyć ziemię i  - m i e ć własną, a nie pochodzącą  z rabunku.
F
franek
16 maja 2013, 08:50
No i bardzo dobrze! Dlaczego ktoś ma w centrum uprawiać warzywa na nie swojej działce? Dlaczego kilka drzewek i kwiatków ma być lepsze od domu dla wielu ludzi? Działkowcom polecam jakiekolwiek grunty poza miastem. Hektar ziemi rolnej w Polsce kosztuje 20-30 tys zł. Na nim można urządzić 20-30 działek. Czyli za tysiąc zł można nabyć grunt pod działkę i bawić się do woli na swoim! A nie robić kosztownych spraw sądowych aby utrzymać nie swoje grunty w atrakcyjnym terenie potrzebnym pod budowę struktury miejskiej.