Skazany za dopalacze wygrał bitwę w sądzie
Białostocczanin, skazany przez sąd pierwszej instancji na półtora roku więzienia w zawieszeniu za sprzedaż dopalaczy, wraca na ławę oskarżonych. Sąd Okręgowy uchylił w czwartek poprzedni wyrok i skierował sprawę właściciela sklepu do ponownego rozpatrzenia. Przy okazji wytknął sądowi pierwszej instancji szereg błędów, które ten popełnił. Lista była długa - od przyjmowania założeń na niekorzyść oskarżonego po dowolność w sposobie oceniania niektórych dowodów.
Uchylając wyrok, Sąd Okręgowy w Białymstoku zwrócił przede wszystkim uwagę na ocenę materiału dowodowego dokonaną przez sąd pierwszej instancji.
Analizując uzasadnienie wyroku, sąd odwoławczy ocenił też, że w pierwszej instancji nie podjęto próby weryfikacji linii obrony prezentowanej przez oskarżonego. A ten prezentował na przykład pisma od dostawcy i producenta towaru, z których miało wynikać, że nie ma w nim zakazanych substancji.
- Co do zasady nie można ich wprawdzie uznać za dokumenty, ale zawierały jakąś treść, którą należało zweryfikować - zaznaczał sędzia Gąsowski.
Dlatego Sąd Okręgowy wyrok skazujący uchylił i wydał zalecenia sądowi rejonowemu. Ma on przede wszystkim "pogłębić" materiał dowodowy i podjąć próbę weryfikacji linii obrony oskarżonego. Jednocześnie sąd zastrzegł, że ewentualne uniewinnienie byłoby przedwczesne, przy obecnie zebranych dowodach.
W sprawie białostocczanina prokuratura postawiła mu zarzuty z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Oskarżyła właściciela sklepu z dopalaczami o to, że "w celu osiągnięcia korzyści majątkowych" udzielił innym osobom niedozwolonych środków odurzających.
Chodziło o sprzedaż od maja do grudnia 2009 roku ponad 2 tys. sztuk różnych preparatów, za kwotę co najmniej 17,6 tys. euro. Były to mieszanki ziołowe o różnych nazwach zawierające związek chemiczny zaliczony do zabronionych substancji odurzających.
Jesienią 2010 roku Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał właściciela sklepu na karę półtora roku więzienia, w zawieszeniu na trzy lata. Miał on także oddać pieniądze, zarobione na sprzedaży zakwestionowanych produktów.
Apelację wniósł jego obrońca, który chciał albo uniewinnienia, albo uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi rejonowemu.
Skomentuj artykuł