"Ten dialog utrudniają kompleksy narodowe"

(fot. Wikimedia Commons)
PAP / slo

Kompleksy narodowe utrudniają dialog; Polacy czują się ofiarami, Niemcy mają poczucie krzywd wyrządzonych innym, a Rosjanie są dumni z pokonania III Rzeszy - mówił we wtorek w Warszawie dyplomata i politolog prof. Adam Daniel Rotfeld.

Rotfeld wygłosił w Trybunale Konstytucyjnym wykład "Europa: wspólne wartości a pamięć historyczna".

- Kompleksy narodowe - obojętnie, czy są to kompleksy wyższości czy niższości - nie ułatwiają dialogu, który zakłada przecież poszanowanie takich wartości, jakimi są godność i wrażliwość partnera - powiedział Rotfeld, którego wykład dotyczył m.in. relacji między tożsamością narodów europejskich a ich pamięcią o własnych dziejach. Przypomniał słowa Jana Pawła II, który mówił, że "miłość ojczyzny przyznaje wszystkim innym narodom takie same prawa jak własnemu" oraz "polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie".

W ocenie Rotfelda Niemcy, Polacy i Rosjanie, choć sąsiadujące ze sobą europejskie narody, pielęgnują różne historyczne pamięci.

- Niestety, ani w Niemczech i Rosji, ani w Polsce takie właśnie światłe i otwarte jak u Jana Pawła II podejście do patriotyzmu i narodowej tożsamości nie jest wśród historyków powszechne. Jedne narody, jak polski, noszą w sobie i kultywują pamięć ofiary. Inne, jak na przykład Niemcy, mają poczucie winy za krzywdy i cierpienia wyrządzone napadniętym i okupowanym narodom i państwom. Notabene jest to jedna z przyczyn ich rewizjonizmu historycznego. Jeszcze inne narody, jak Rosjanie, budują swoją narodową tożsamość i czerpią dumę z faktu, że ich przodkowie odnieśli wielkie zwycięstwo nad hitlerowską III Rzeszą - mówił Rotfeld.

Zwrócił przy tym uwagę, że dla Polaków koniec II wojny światowej oznaczał ocalenie milionów istnień ludzkich, ale nie wyzwolenie. - Jak pisał Sandor Marai, żołnierz radziecki oswobodził nasze ziemie, ale nie mógł przynieść wolności, bo sam jej nie miał - zauważył.

Według niego wszystkie narody mają prawo do własnej pamięci. - Nikt nikomu nie może narzucić tego, co jest swoistym amalgamatem opowieści rodzinnych, przeczytanych książek, obejrzanych filmów i widowisk teatralnych, lekcji wysłuchanych w szkole, wykładów uniwersyteckich oraz rezultatów badań historycznych. Wolno jednak oczekiwać, że uczeni, zawodowi historycy i badacze, ale również pisarze, dziennikarze i publicyści nie będą świadomie zatajać i przeinaczać prawdy o faktach i wydarzeniach i dopasowywać je do koniunkturalnych potrzeb bieżącej polityki - zaznaczył Rotfeld.

Profesor skrytykował pojęcie "polityka historyczna". - Uważam je za niezbyt fortunne. Między pamięcią historyczną a polityką historyczną jest taka różnica, jak między prawdą a półprawdą; między dociekaniem prawdy historycznej a próbami jej instrumentalizacji i wykorzystywania dla określonych celów politycznych przez różne grupy, partie i państwowe instytucje - tłumaczył Rotfeld. Dodał, że właśnie z powodu polityki historycznej dochodzi czasami do nadużyć przejawiających się m.in. w ustalaniu określonych i obowiązkowych standardów podręczników do historii, nadawaniu nazw miastom i ulicom, w budowaniu pomników i muzeów.

- Byłoby pożądane, by instytucje te i muzea inspirowały do myślenia i zadawania pytań, a nie oferowały uproszczone i stronnicze odpowiedzi - zaznaczył Rotfeld.

Według niego określenie "polityka historyczna" to "pomieszanie różnej materii". - Polityka ze swej istoty dotyczy teraźniejszości i jest skierowana na kształtowanie przyszłości, natomiast historia dotyczy przeszłości. Zwrot "polityka historyczna" implikuje wybiórcze i instrumentalne traktowanie historii - dodał.

Profesor zwrócił także uwagę na wartość trwającego w Europie od niemal 70 lat pokoju. - To ma niezwykle istotne znaczenie, ponieważ zupełnie inaczej postrzegana jest pamięć tych, którzy przeżyli II wojnę światową (...). Pojawiło się już nowe pokolenie, dla którego II wojna światowa jest w rzędzie wielu innych wojen w Europie jak wojna trzydziestoletnia lub wojna stuletnia - mówił Rotfeld. Zaznaczył jednak, że w ostatnich latach ze względu m.in. na naganne zachowania niektórych polityków dyskusja o wartościach zyskuje na znaczeniu w publicznej debacie. - Wszyscy odczuwamy, że mamy do czynienia z kryzysem wartości - dodał Rotfeld.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Ten dialog utrudniają kompleksy narodowe"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.