To pochód tych, którzy chcą dobrej zmiany
Przeciwko działaniom władz protestowali w sobotę w Warszawie uczestnicy marszu współorganizowanego przez PiS. Władza prowadzi kampanię przeciwko tym, którzy o mówią o sfałszowaniu wyborów, to hańba - mówił szef PiS Jarosław Kaczyński i zapowiedział kolejne marsze.
"Marsz w Obronie Demokracji i Wolności Mediów" zorganizowany w 33. rocznicę wybuchu stanu wojennego trwał prawie trzy godziny. Jego uczestnicy przeszli z Pl. Trzech Krzyży pod pomnik Józefa Piłsudskiego przy Belwederze. Pierwsza część była poświęcona pamięci ofiar stanu wojennego, druga - protestowi przeciwko działaniom obecnej władzy, m.in. w kontekście - zdaniem PiS sfałszowanych - wyborów samorządowych.
"Musimy zrzucić z pleców naszego narodu ten worek kamieni, którym jest obecna władza" - mówił lider PiS w swoim przemówieniu pod pomnikiem marszałka Piłsudskiego. PO raz kolejny powiedział też, że ostatnie wybory zostały sfałszowane. Zarzucił władzy, że "rozpoczyna kampanię medialną przeciwko tym wszystkim, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa, kampanię w stylu Urbana i z udziałem Urbana". "Kampanię, która z całą pewnością przyniesie w polskich dziejach coś, co można określić tylko jednym słowem - tym słowem jest +hańba+" - podkreślił Kaczyński.
Zarzucił władzy, że "wpływa na sądy, można powiedzieć wręcz - terroryzuje sądy i to z udziałem prezydenta RP i z udziałem prezesów najważniejszych w Polsce sądów".
Według niego kampania "grubiańskiego, wulgarnego obrażania" oraz bezprawne "przedsięwzięcia administracyjne" miały na celu m.in. uniemożliwić sobotni marsz. "Nie dali rady i nie dadzą rady - będziemy organizować kolejne marsze" - mówił.
Lider PiS zapowiedział też, że Prawo i Sprawiedliwość będzie zbierało podpisy pod projektem "Uczciwe wybory" i pilnowało przebiegu kolejnych wyborów, także samorządowych, które - w jego przekonaniu - zostaną powtórzone.
Kaczyński nazwał sobotni marsz "pochodem obywatelskim". "Pochodem tych, którzy chcą w Polsce dobrej zmiany, którzy chcą zwycięstwa w walce z panoszącym się złem, ale przede wszystkim chcą obronić to najbardziej podstawowe prawo obywateli, prawo do wyłaniania władzy w drodze wyborów, oceniania władzy i do tego, by władzę odwołać" - mówił. Do realizacji tego prawa, jak tłumaczył, służy "kartka wyborcza". "Tę kartkę wyborczą chcą dzisiaj nam wyrwać" - podkreślił.
Według Kaczyńskiego jest tak, ponieważ "rysuje się perspektywa zwycięstwa" tych wszystkich, którzy - jak mówił - chcą w Polsce "władzy uczciwej i sprawiedliwej, która szanuje polską rację stanu, która szanuje godność Polaków tu w Polsce i broni jej na świecie".
"Tych wszystkich, którzy mają już dosyć arogancji, bezczelności, ukrywanych afer korupcyjnych, którzy mają dosyć bezrobocia, deptania praw obywatelskich, którzy mają dosyć rozszerzającego się w Polsce archipelagu różnych małych - gminnych, miejskich, a czasem obejmujących tylko zakład pracy - dyktatur" - mówił. "Ci ludzie się boją, boją się nawet między sobą mówić prawdę. Nawet o tym, o czym wszyscy wiedzą - te wybory zostały sfałszowane" - dodał.
W jego ocenie marsz był też pochodem "zwycięstwa". "Bo wygraliśmy te wybory i nie chodzi o to, czy było to 3 czy 5 proc., chodzi o to, że Polacy, a w szczególności młode pokolenie Polaków pokazało, że chce w Polsce zmiany". Według niego w Polsce odradza się "duch obywatelski, który był zawsze zaprzeczeniem bierności i apatii, który był gotowością do działania".
"Ten marsz jest także w obronie wolności słowa, w obronie dziennikarzy. Bo bez wolności słowa, bez swobód, które mają dziennikarze, nie może funkcjonować demokracja, nie mogą być chronione nasze prawa. A podniesiono rękę na prawa dziennikarzy, na wolność słowa" - powiedział Kaczyński.
Nawiązując do zatrzymania i oskarżenia dziennikarzy relacjonujących próbę okupacji siedziby PKW powiedział, że "bezczelnie kłamią ci, którzy mówią, że to przypadek". "Nie udało się, zostali uniewinnieni, są na szczęście jeszcze w Polsce uczciwi sędziowie" - dodał. Według niego zatrzymanie dziennikarzy było jedną z prób ukrycia przed opinią publiczną prawdy o protestach przeciwko fałszerstwom.
"To się nie uda" - podkreślił. "Zwyciężymy i przyjdzie ta Polska, której chcemy, o której marzymy (...) Polska wolna" - podkreślił. "Musimy uczynić tylko jedno - zrzucić z pleców naszego narodu ten worek kamieni, którym jest obecna władza. Potrafimy to uczynić, musimy tylko przypomnieć sobie słowa dumnej legionowej pieśni (...) - chcieć to móc, a przede wszystkim - słowa największego z Polaków, świętego Jana Pawła II: nie lękajcie się. On kierował te słowa do wszystkich grup i wszystkich stanów. I ośmielę się powtórzyć za tym największym: Nie lękajmy się, a zwyciężymy" - mówił lider PiS.
Wśród obecnych na marszu było wielu polityków PiS, w tym wiceprezesi partii Antoni Macierewicz i Beata Szydło. Pojawił się też kandydat PiS na prezydenta: Andrzej Duda, a także wielokrotny kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński. Obecni byli: szef Sprawiedliwej Polski Zbigniew Ziobro, przewodniczący Polski Razem - Jarosław Gowin, a także europoseł Marek Jurek z Prawicy Rzeczypospolitej.
Marsz rozpoczął się od Apelu Poległych na Pl. Trzech Krzyży. Jarosław Kaczyński podkreślił tam, że trzeba pamiętać o wszystkich, którzy ponieśli ofiarę, bo pamięć "jest częścią naszej tożsamości, naszej siły". "Tę siłę trzeba budować, by Polska mogła być demokratyczna, by mogła być na miarę naszych możliwości, naszych szans, naszych oczekiwań" - dodał.
Następnie maszerujący w stronę Belwederu zatrzymywali się przed pomnikami: Ronalda Reagana, gen. Stefana Grota Roweckiego, Jana Paderewskiego i Romana Dmowskiego. Składano tam wieńce i wspominano tych polityków.
Podczas marszu jego uczestnicy skandowali: "Nie fałszerzom", "Precz z komuną"; "Raz sierpem, raz młotem - czerwoną hołotę". Takie hasła przeplatały się z patriotycznymi okrzykami: "Chwała bohaterom"; "Bóg, honor, ojczyzna". Maszerujący trzymali biało-czerwone flagi i takież róże. Powiewały też flagi z logo Solidarności i PiS. Niektórzy nieśli transparenty z podobizną Lecha i Marii Kaczyńskich. Gdzieniegdzie można też było dostrzec portrety ks. Jerzego Popiełuszki. Można też było ujrzeć transparent z napisem: "Nie ufamy mediom i dziennikarzom prorządowym" oraz "Z czyich pieniędzy płacono za pizzę przywiezioną przez BOR marszałkowi Sikorskiemu?", "Dziennikarze od dezinformacji, wasza Pisofobia to objaw dewiacji".
Po drodze do zebranych przemawiał Joachim Brudziński (PiS), który m.in. nazwał szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska siedzącym w Brukseli "królem Europy", a premier Ewie Kopacz zarzucił m.in. "koalicję z Urbanem i płk. Lesiakiem". "Urbana z Kiszczakiem potraktujmy kopniakiem" - krzyczał. Mijając budynek kancelarii premiera tłum skandował: złodzieje, fałszerze, nie ma wolności bez uczciwości. Brudziński wzywał: "Powtórzyć wybory! Wykrzyczmy to pani Ewie Kopacz!".
Temat wyborów nie dominował podczas całego przemarszu. "Nie ma wolnej Polski bez miejsc pracy - mówił Brudziński. - Zapytajmy pani premier Kopacz, gdzie są nasze polskie stocznie? Kopacz - prawdy nie zakopiesz".
Przypominał także protest pielęgniarek przed siedzibą KPRM w czasach, kiedy premierem był Jarosław Kaczyński. "Ewa Kopacz zapomniała, jak na ulicy pielęgniarki podpuszczała" - skandował. W trakcie marszu Brudziński tłumaczył ponadto, że jest to protest przeciwko zmuszaniu młodych Polaków do emigracji. Jak przekonywał, nie może być zgody na to, że nie ma dla nich pracy w Polsce, a rzeczywistość najlepiej opisuje hasło: "chcesz roboty przyjacielu, zapisz się do PSL-u".
Pod Belwederem zgromadzeni wysłuchali listu od członka komitetu honorowego marszu - Jana Olszewskiego. W jego ocenie to, że co piąty głos oddany w wyborach samorządowych był nieważny "pozbawił akt wyborczy wiarygodności". B. premier zaznaczył, że sytuacja w Polsce nakłada na wszystkich moralny obowiązek zajęcia w tej sprawie stanowiska i wezwał Polaków do protestu.
Na marszu nie pojawił się też inny członek honorowego komitetu, legendarny przywódca strajków solidarnościowych - Andrzej Gwiazda. W przesłaniu do zebranych wezwał do rozliczenia
twórców stanu wojennego. Wyraził też nadzieję, że Polacy będą potrafili "przypilnować" uczciwości kolejnych wyborów i reagować na to, jak zachowują się wybrani. "Jeżeli tego nie potrafimy to zostanie nam zbiorowe wyjście na ulicę, czego aby - życzę sobie i wszystkim - dało się uniknąć" - dodał.
Z kolei kpt.ż.w. Zbigniew Sulatycki wspomniał zmarłego w lutym senatora Zbigniewa Romaszewskiego. Uczestnicy marszu uczcili jego pamięć minutą ciszy. Sulatycki mówił też m.in. o Tv Trwam. Przekonywał zgormadzonych, że działa ona tylko dzięki ich "wdowiemu groszowi", podczas gdy inne media otrzymują "kasę" od władz w postaci reklam i "programów sponsorowanych".
Pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego przemówił też europoseł PiS, jeden z wiceszefów PE - Ryszard Czarnecki. "My wolni Polacy nie pozwolimy, aby ten rząd i prezydent wykluczył nas ze wspólnoty wolnych państw. Bo Polska, my Polacy na Zachodzie jesteśmy u siebie - mówił. - Nie zatrzymacie nas, idziemy dumnie i uparcie do zwycięstwa".
Skomentuj artykuł