Białoruś: Łukaszenka skomentował demontaż krzyży w Kuropatach, dokonany w ostatnich tygodniach przez władze

(fot. depositphotos.com)
PAP / pk

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka porządkowaniem terenu tłumaczył demontaż krzyży w miejscu kaźni ofiar represji w Kuropatach. Według szefa państwa nie wiadomo do końca, kto tam jest pochowany; on sam jest przeciwnikiem ekshumacji.

"Skąd pretensje do mnie? Zostałem poproszony, zażądano ode mnie, żeby zrobić tam porządek. (...) Ludzie, którym to zostało zlecone, «z duszą» oczyszczali teren, otoczyli go lekkim ogrodzeniem" - mówił Łukaszenka dziennikarzom podczas sobotniego czynu społecznego na linii historycznych umocnień pod Mińskiem, tzw. Linii Stalina.
"Prace jeszcze nie zostały ukończone. Na ogrodzeniu powiesimy kwiaty (...). Zrobimy bramę" - dodał białoruski lider cytowany przez agencję BiełTA.
W ostatnich tygodniach władze zdemontowały w Kuropatach kilkadziesiąt krzyży i zaczęły budowę ogrodzenia. Twierdzą, że krzyże, postawione tam przez aktywistów opozycji, to "nielegalne konstrukcje", a usunięto je w ramach "porządkowania terenu".
Według Łukaszenki jest to konieczne, ponieważ różni ludzie, w tym aktywiści, "załatwiali tam swoje potrzeby fizjologiczne", a inni, jak twierdził, wyprowadzali tam psy, które "chodziły po głowach ludzi, którzy tam leżą".
"Myślałem, że już nikt nie będzie tego tematu upolityczniać, ale - nie..." - powiedział Łukaszenka, którego zdaniem "na Kuropatach wyrosło wielu opozycyjnych polityków".
"Powbijali tych krzyży więcej niż drzew" - ocenił ponadto Łukaszenka, stwierdzając, że ci, którzy to robili, nie myśleli, czy "wbijają krzyż w głowę, czy w ciało zmarłego człowieka". Jego zdaniem wysokie krzyże, które ustawiono na obrzeżach uroczyska, to "demonstracja, polityka".
Łukaszenka powiedział, że spoczywający tam ludzie potrzebują spokoju, a "my co roku, upolityczniając problem, chodzimy po ich głowach". "Może jakiś inny prezydent przyjdzie i szukając konsensusu, zacznie rozkopywać te groby. Póki ja jestem prezydentem - tego nie będzie" - zapewnił.
Do Kuropat można będzie wejść, ale będą tam działać "określone zasady i porządek". "By uszanować tych, którzy byli rozstrzelani w latach 30., 40. XX wieku, jeszcze w innych. Dzisiaj nawet nie wiemy, czy to tylko ofiary represji stalinowskich, czy jest tam ktoś jeszcze, czy to faszyści rozstrzeliwali tam ludzi. Przecież tego nie wiemy. I ja nie jestem zwolennikiem, żeby tam rozkopywać i szukać w archiwach, dzielić ich na Żydów, Ukraińców, Rosjan, Polaków czy Białorusinów. To są nasi ludzie (...), trzeba ich uszanować" - argumentował Łukaszenka.
Według internetowej gazety "Nasza Niwa" Łukaszenka powiedział również, że "katolicy zaczęli się oburzać - Świątek i jeszcze inni", zapewne myląc nazwisko obecnego zwierzchnika białoruskich katolików Tadeusza Kondrusiewicza z jego poprzednikiem kardynałem Kazimierzem Świątkiem. Abp Kondrusiewicz kilkukrotnie wypowiadał się przeciwko demontażowi krzyży w Kuropatach, co nazwał "świętokradztwem" i "zniewagą krzyża".
Na terenie lasu w Kuropatach stalinowskie NKWD rozstrzeliwało represjonowanych. Według różnych szacunków w tamtejszych dołach śmierci spoczywa od kilkudziesięciu tysięcy do 250 tys. ofiar, wśród nich także Polacy.
Na terenie uroczyska w ciągu ostatnich 30 lat powstawał ludowy memoriał, złożony z krzyży stawianych przez aktywistów i obywateli. W sumie jest ich tam ponad tysiąc. Dopiero w 2018 r. z inicjatywy władz umieszczono tam pomnik upamiętniający ofiary.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Białoruś: Łukaszenka skomentował demontaż krzyży w Kuropatach, dokonany w ostatnich tygodniach przez władze
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.