"Czarne diamenty" - afrykańscy miliarderzy
Nazywani są "czarnymi diamentami", bo są cenni i rzadcy. Mówi się też o nich "wa-benzi - ludzie-mercedesy", od limuzyn, jakimi się przemieszczają. Bogacze w RPA dorobili się majątków na transformacji, która miała przeprowadzić kraj od apartheidu do demokracji.Czarne diamenty
Patrice Motsepe, miliarder z Johannesburga zadziwił świat, gdy pod koniec stycznia oświadczył, że połowę majątku przeznaczy pomoc biednym. Motsepe stał się w ten sposób pierwszym afrykańskim bogaczem, który dołączył do grupy światowych krezusów, przeznaczających przynajmniej połowę majątku na dobroczynność.
Ten klub filantropów, wzorując się na swoich poprzednikach - Andrew Carnegie’m czy Johnie Rockefellerze - założyli amerykańscy miliarderzy Warren Buffett i Bill Gates, i do przystąpienia do niego namówili dotychczas prawie stu innych bogaczy, głównie z USA.
Motsepe, choć dopiero niedawno stuknęła mu pięćdziesiątka, jest górniczym magnatem, a magazyn "Forbes" szacuje jego majątek na prawie 3 miliardy dolarów. Sporządzający co roku listy najbogatszych ludzi świata magazyn "Forbes", pisząc o tych z Południowej Afryki, zawsze zaznacza, że poza talentem, zawdzięczają oni swoje kariery przede wszystkim polityce i politycznym koneksjom.
Kiedy na początku lat 90. upadał w Południowej Afryce apartheid, system segregacji rasowej oznaczający dyskryminację czarnych, pochodzący z Soweto Motsepe był młodym prawnikiem, którego jedynym biznesowym doświadczeniem było pomaganie rodzicom w prowadzeniu nielegalnego baru (w czasach apartheidu czarnym nie wydawano licencji na handel alkoholem) w rodzinnym mieście. Jednak w 1994 r., w wyniku pierwszych wolnych wyborów, władzę w Południowej Afryce przejęła czarnoskóra większość i jej partia - Afrykański Kongres Narodowy (ANC).
Przejęcie władzy politycznej miało być dla przywódców ANC tylko pierwszym krokiem do głębokich reform gospodarczych i społecznych, które miały doprowadzić do zmniejszenia powstałej przez stulecia przepaści między bogatymi białymi i czarną biedotą. Rząd ogłosił akcję afirmatywną, preferującą czarnoskórych przy przyjmowaniu na studia i w miejscach pracy, a także ułatwiającą czarnym awans w biznesie. Firmom, których współwłaścicielami byli czarnoskórzy, oferowano preferencyjne warunki kredytów, ulgi podatkowe i wszelkie udogodnienia. Miało to doprowadzić do jak najszybszego powstania zamożnej, czarnej klasy średniej, która byłaby gwarancją stabilizacji politycznej i na dobre pogrzebałaby pozostałości po apartheidzie.
Polityka nowego rządu sprawiła, że biali przedsiębiorcy zaczęli szukać czarnych partnerów. W 1994 r. Patrice Motsepe został pierwszym czarnoskórym partnerem w znanej w całej Afryce kancelarii prawniczej Bowman Gilfillan. Specjalizując się w prawie górniczym i uczestnicząc w procesie włączania czarnych do zarządów górniczych koncernów, sam w końcu zajął się wydobyciem złota. Odkupywał po preferencyjnych cenach od koncernu Anglo American udziały w kopalniach i całe kopalnie, które na początku XXI w. przerodziły się w imperium górnicze African Rainbow Minerals, zajmujące się też wydobyciem platyny, żelaza, miedzi i węgla kamiennego.
Według "Forbesa" Motsepe zawdzięcza swoją fortunę właśnie prawu, wymuszającemu na górniczych koncernach, by oddawały co najmniej 26 proc. udziałów czarnoskórym partnerom. Nie od rzeczy były także polityczne koneksje.
Biali przedsiębiorcy brali bowiem na partnerów najchętniej czarnoskórych z elity ruchy wyzwoleńczego ANC. Motsepe sam w ANC nic nie znaczył, ale jego szwagier, Jeff Radebe, był w partii dygnitarzem, a drugi szwagier, Cyril Ramaphosa, jednym z najważniejszych przywódców ANC, w którym Nelson Mandela widział swojego następcę. W grudniu Ramaphosa został wybrany na wiceszefa ANC, co oznacza, że po upływie drugiej kadencji urzędującego Jacoba Zumy, w 2019 r. będzie ubiegał się o prezydenturę kraju.
Ramaphosa, były związkowiec, sam zresztą dorobił się miliardów dzięki akcji afirmatywnej ANC. Po przejściu Mandeli na emeryturę, Ramaphosa został odsunięty od władzy i odesłany do biznesu, by zdobywał fundusze dla partii (pieniędzy dla ANC nie skąpi też wdzięczny partii Motsepe). Przy okazji sam stał się jednym z najbogatszych ludzi w kraju.
W podobny sposób "czarnymi diamentami" zostało wielu innych dawnych rewolucjonistów i przywódców ruchu wyzwoleńczego z Tokyo Sexwale (na partnera wziął go sobie De Beers), Zwelakhe Sisulu czy Sakim Macozomą na czele.
W ciągu prawie 20 lat od upadku apartheidu liczebność czarnej klasy średniej w RPA podwoiła się i dziś stanowi ona prawie 10 proc. 50-milionowej ludności kraju.
Jednak prof. Moeletsi Mbeki, brat i krytyk b. prezydenta Thabo Mbekiego od lat powtarza, że polityka władz ANC "wychowuje oligarchów, zawdzięczających wszystko państwu, tłumi zaś przedsiębiorczość." "Do sukcesu w gospodarce wystarczy być czarnoskórym i ustosunkowanym" - mówi prof. Mbeki. - "To nie jest żadne uwłaszczanie czarnych, a jedynie czarnych elit".
Skomentuj artykuł