Tydzień po potężnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło północno-wschodnią Japonią, powoli przywracana jest niezbędna infrastruktura. Policja informuje o 17 603 ofiarach śmiertelnych i osobach zaginionych, a premier wzywa rodaków do pomocy przy odbudowie kraju.
Osoby ewakuowane, ratownicy oraz przedstawiciele władz w najbardziej dotkniętych trzęsieniem ziemi prefekturach Miyagi, Iwate i Fukushima uczcili minutą ciszy pamięć ofiar trzęsienia ziemi, które tydzień temu o godz. 14.46 czasu miejscowego (godz. 6.46 czasu polskiego) nawiedziło północno-wschodnią część Japonii. Po minucie ocaleli z katastrofy złożyli ręce na piersiach i głęboko się pokłonili.
Oficjalna liczba ofiar wstrząsów, najsilniejszych jakie odnotowano w historii Japonii, wynosi już 6911, co oznacza, że przekroczyła liczbę zabitych w trzęsieniu ziemi w Kobe w 1995 roku, kiedy zginęło 6434 ludzi. Ponad 10 tys. ludzi wciąż uznaje się za zaginionych.
Tymczasem ok. 90 tys. ratowników, w tym policjantom i przedstawicielom sił samoobrony, udało się dotrzeć do 26 tys. ocalałych.
Jak wynika z badań Instytutu Badań Japońskich Portów i Lotnisk, opublikowanych w piątek w dzienniku "Yomiuri Shimbun", fala tsunami, która zdewastowała północno-wschodnie wybrzeże Japonii, w leżącym w prefekturze Iwate mieście Ofunato osiągnęła wysokość 23 metrów. Wcześniej informowano, że fala miała wysokość 10 metrów.
Władze informują, że w wyniku tsunami pod wodą znalazł się teren o powierzchni co najmniej 400 km kwadratowych.
Powoli w rejonach najbardziej dotkniętych trzęsieniem przywracana jest niezbędna infrastruktura. Otwarta dla pojazdów ratunkowych jest autostrada łącząca północno-wschodni region Tohoku z regionem Kanto oraz aglomeracją Tokio. Lotnisko w mieście Sendai, które zostało podtopione przez falę tsunami, przyjmuje już samoloty oraz śmigłowce uczestniczące w akcji ratunkowej. Superszybki pociąg "Shinkansen" ponownie połączył północne miasta Morioka i Akita. Linia kolejowa przez tydzień - po raz pierwszy w historii - była nieczynna.
Jednak w związku z brakiem paliwa i niewystarczającą liczbą pojazdów transportowych dostarczanie podstawowych artykułów dla osób ewakuowanych oraz ocalałych nadal jest trudne. Ok. 380 tys. ludzi wciąż pozostaje w ponad 2 tys. schronisk.
Brak prądu spowodował, że władze lokalne w prefekturze Miyagi pozwoliły na chowanie ofiar kataklizmu bez kremacji.
Gubernator Miyagi zaapelował do mieszkańców, by w związku z trudnymi warunkami mieszkaniowymi na kilka miesięcy - aż do wybudowania nowych domów i mieszkań - przenieśli się do innych prefektur.
Japoński parlament postanowił o dwa do sześciu miesięcy przesunąć wybory lokalne w regionach dotkniętych trzęsieniem. Miały się one odbyć 10 i 24 kwietnia.
W nadanym przez japońską telewizję orędziu do narodu premier Japonii Naoto Kan podziękował rodakom za to, że pomimo niespotykanej skali katastrofy zachowywali się spokojnie. Szef rządu wezwał też do dalszej współpracy i pomocy przy odbudowie kraju.
Dodał, że trzęsienie, tsunami i spowodowana przez nie awaria w elektrowni atomowej Fukushima I "są wielką próbą dla Japończyków". Wyraził przekonanie, że Japonia przezwycięży największy, jak to określił, kryzys od czasu drugiej wojny światowej.
Oświadczył, że po tygodniu sytuacja w siłowni Fukushima I wciąż nie pozwala na optymizm. Dodał jednak, że wierzy, iż problemy te zostaną wkrótce rozwiązane. Premier zapewnił też, że rząd ujawnia wszystkie informacje na temat wypadku w tej siłowni.
Tymczasem Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) podała, że sytuacja w Fukushimie I nie uległa pogorszeniu, choć jest nadal poważna. "Wydaje się, że sytuacja w blokach energetycznych 1, 2 i 3 pozostaje dość stabilna" - powiedział na konferencji prasowej przedstawiciel MAEA Graham Andrew. Przyznał jednak, że nadal "dużym zmartwieniem" jest sytuacja w basenach ze zużytymi prętami w reaktorach 3 i 4, ale nie rozwinął szczegółowo tego tematu.
Z drugiej strony ekspert MAEA potwierdził, że woda wprowadzona do basenu na zużyte rdzenie w reaktorze 2 wyparowała, a armatki wodne stosowane do chłodzenia zużytych prętów zawierających pluton pracują w bloku energetycznym 3.
Wcześniej MAEA ogłosiła, że nadzwyczajne posiedzenie Rady Gubernatorów tej organizacji, poświęcone kryzysowi nuklearnemu w Japonii, odbędzie się w poniedziałek w Wiedniu. Dyrektor generalny Yukiya Amano przedstawi na posiedzeniu raport ze swojej obecnej wizyty w Japonii.
W piątek japońscy inżynierowie przyznali, że zalanie uszkodzonych reaktorów betonem i piaskiem może być ostatecznym środkiem, by zapobiec katastrofalnemu wyciekowi substancji radioaktywnych.
Obecnie pracownicy elektrowni polewają wodą najbardziej zagrożony reaktor nr 3 i pracują nad podłączeniem do soboty kabli elektrycznych do reaktorów nr 1 i 2, co pozwoli na wznowienie pracy pomp potrzebnych do chłodzenia prętów paliwowych.
Jak podkreśla japońska agencja energii atomowej, obecnie priorytetem jest dostarczenie wody do basenów ze zużytymi prętami, zwłaszcza w reaktorze nr 3, gdzie zawierają one pluton.
Chmura dymu lub pary wodnej unosiła się w piątek nad budynkami mieszczącymi trzy reaktory - 2, 3 i 4, co według agencji Kyodo może oznaczać, że zagotowała się woda w znajdujących się obok reaktorów basenach, w których przechowywane są zużyte pręty paliwowe. Wstrząsy uszkodziły w nich instalacje chłodzące i nie można kontrolować poziomu wody i temperatury w reaktorach 1, 2, 3 i 4. Na budynkach reaktorów 3 i 4 nie ma dachów, które zostały zniszczone wskutek eksplozji wcześniej w tym tygodniu.
Według szefa amerykańskiej agencji atomowej Gregory'ego Jaczko, schłodzenie reaktorów może potrwać tygodnie.
Japońska agencja energii atomowej podała, że gorzej ocenia sytuację w elektrowni i podniosła z 4 do 5 jej ocenę w siedmiostopniowej Międzynarodowej Skali Wydarzeń Nuklearnych i Radiologicznych (INES). Stawia to sytuację w japońskiej elektrowni na równi z wypadkiem w siłowni Three Mile Island w amerykańskim stanie Pensylwania z 1979 roku. Jak pisze Associated Press, w skali INES poziom 4 opisywany jest jako mający lokalne następstwa, z kolei poziom 5 ma szersze konsekwencje.
Japońskie władze zapewniają jednak, że nie ma potrzeby rozszerzania wokół elektrowni strefy ewakuacyjnej wynoszącej obecnie 30 km.
W rejonie elektrowni pracuje obecnie 300 osób. Według najnowszych danych, promieniowanie wynosi tam poniżej 500 mikrosiwertów na godzinę.
Światowa Organizacja Zdrowia uważa, że promieniowanie rozprzestrzenia się obecnie jedynie lokalnie i nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Jak pisze Reuters, miliony mieszkańców Tokio zostaje w domach, pomimo że wiatr przenosi skażoną parę znad elektrowni nad Pacyfik.
Tymczasem źródła dyplomatyczne w Wiedniu, gdzie mieści się siedziba MAEA, poinformowały, że na zachodnim wybrzeżu USA wykryto cząstki radioaktywne o bardzo dużym stopniu rozrzedzenia. Pochodzące od tych cząstek promieniowanie jest o wiele za słabe, by spowodować u ludzi jakiekolwiek szkody na zdrowiu.
Skomentuj artykuł