Kolejny dowód na chaos na Concordii
Włoska prokuratura prowadząca dochodzenie w sprawie katastrofy statku Costa Concordia poleciła w sobotę karabinierom przejęcie całego amatorskiego nagrania z mostku kapitańskiego, wyemitowanego przez telewizję byłego premiera Silvio Berlusconiego.
Media podały, że prokuratura przejmie całość trwającego kilkadziesiąt minut nagrania, także te fragmenty, które nie zostały wyemitowane w dzienniku telewizyjnym.
Prokurator Francesco Verusio z prokuratury w mieście Grosseto, kierujący dochodzeniem w sprawie katastrofy, w której zginęły 32 osoby, powiedział w sobotę: "Nagranie budzi zainteresowanie śledczych, gdyż przedstawia, co działo się na mostku tamtego wieczoru". Według prokuratora, cytowanego przez agencję Ansa, film będzie bardzo pomocny w rekonstrukcji zdarzeń w wątku śledztwa, dotyczącym zapisu z czarnej skrzynki statku".
Verusio wyjaśnił, że po przeanalizowaniu tego dokumentu prokuratura chce zweryfikować zeznania, złożone przez oficerów, przesłuchanych nawet już kilkakrotnie.
Z wypowiedzi prokuratora wynika jasno, że film uważa on za kluczowy dla całego postępowania. Nagranie odpowie na wiele pytań na temat procesu podejmowania decyzji od chwili katastrofy i odpowiedzialności poszczególnych osób za ogromne opóźnienie w ogłoszeniu alarmu i ewakuacji. Być może wskaże również nowe wątki i kolejne osoby, które należy przesłuchać.
- To nowość także dla nas. Ja też zobaczyłem ten film po raz pierwszy. Przesłuchaliśmy wszystkich, którzy byli wtedy w centralnym punkcie dowodzenia statkiem i nikt nie powiedział nam o istnieniu takiego nagrania - przyznał Verusio.
Zapytany zaś o to, kto mógł nakręcić ten film, odparł : - Mam podejrzenia, ale nie powiem.
Film, nadany w piątek w głównym wydaniu dziennika stacji Canale 5, rejestruje wydarzenia w centrum dowodzenia wycieczkowcem 13 stycznia wieczorem, w pierwszych kilkudziesięciu minutach po tym, jak okręt uderzył o skałę. Nagranie ujawniło, jaki panował tam chaos i jak długo zwlekano z podjęciem decyzji o ewakuacji.
Jest również, jak podkreśla prasa, dowodem tego, że kapitan Francesco Schettino nie dowodził akcją w krytycznych minutach i nie uczestniczył w procesie podejmowania większości decyzji. Większość czasu rozmawiał przez telefon.
Włoska prasa w sobotę określa nagranie mianem "szokującego".
Na nagraniu widać kilkanaście osób, poruszających się chaotycznie po centrum dowodzenia, mówiących spokojnym lub bardziej zdenerwowanym głosem o uderzeniu w skałę, o awarii silników i wodzie, wdzierającej się do pomieszczeń. Po dłuższym czasie słychać prośbę, skierowaną zapewne do pobliskiego kapitanatu o szybkie przysłanie holowników.
Film jednak pokazuje przede wszystkim jasno, że kapitan nie dowodził statkiem w krytycznych minutach, nie podejmował decyzji i nie kierował akcją. Widać, jak stoi na uboczu i rozmawia przez telefon. Słychać skierowane do Schettino słowa: "Panie kapitanie, pasażerowie zaczynają sami schodzić do łodzi ratunkowych" i jego odpowiedź: "Dobra".
Kolejne sekwencje pokazują trwającą dyskusję na temat odległości statku od brzegu. "Dryfujemy ku lądowi, ile metrów mamy?" - pyta jeden z oficerów. "Sto" - brzmi odpowiedź.
Zapada decyzja, by zbliżyć statek jak najbardziej do brzegu i zarzucić kotwicę. "Potem zobaczymy" - mówi jeden z mężczyzn. Z każdą chwilą rośnie nerwowość i powtarzane jest pytanie: "Co robimy?".
Po 50 minutach zapada decyzja o ewakuacji z przechylającego się statku.
Prokuratura zarzuca kapitanowi statku doprowadzenie do katastrofy w rezultacie jego decyzji o zbyt bliskim podpłynięciu do wyspy Giglio, nieumyślne spowodowanie śmierci i opuszczenie statku w chwili, gdy trwała na nim ewakuacja.
Skomentuj artykuł