Nie zamierzamy wypowiedzieć wojny Syrii

(fot. PAP/EPA/ESBER AYAYADIN/ANADOLU AGENCY)
PAP / mh

Doradca premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana oświadczył w czwartek, że jego kraj nie ma zamiaru wypowiedzieć Syrii wojny, a turecki ostrzał artyleryjski w reakcji na atak moździerzowy ze strony syryjskiej powinien być traktowany jako ostrzeżenie.

Wcześniej doradca Ibrahim Kalin mówił, że Turcja będzie bronić swych granic. Jak dodał, kontynuowane będą jednak inicjatywy polityczne i dyplomatyczne.

W czwartek na nadzwyczajnym posiedzeniu zebrał się turecki parlament, który ma formalnie zezwolić armii na prowadzenie operacji militarnych na terytorium Syrii "w razie konieczności". Jak oświadczył rząd, "agresywne działanie" Syrii stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Turcji.

Taka zgoda parlamentu jest ważna przez rok. Turecka konstytucja stanowi, że na każdą zagraniczną operację militarną muszą dać zgodę deputowani.

Choć dwie partie opozycji, w tym główna siła - Partia Ludowo-Republikańska (CHP), zapowiedziały, że będą głosować przeciwko, zgoda parlamentu na prowadzenie operacji za granicą jest praktycznie przesądzona, ponieważ rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) premiera Erdogana dysponuje większością w parlamencie.

W środę wieczorem w syryjskim ostrzale moździerzowym w miejscowości Akcakale po tureckiej stronie granicy zginęło pięcioro cywilów. Akcakale sąsiaduje przez granicę z syryjską miejscowością Tel Abjad, będącą w ostatnim czasie areną walk między siłami prezydenta Baszara el-Asada a Wolną Armią Syryjską.

W odwecie turecka armia prowadziła ostrzał artyleryjskich celów po syryjskiej stronie granicy. Zginęło w nich, według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, kilku syryjskich żołnierzy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie zamierzamy wypowiedzieć wojny Syrii
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.