Pięć dni po trzęsieniu ratownicy odnaleźli żywego chłopca
Ratownicy w Nepalu wydobyli w czwartek spod gruzów w Katmandu żywego nastolatka - pięć dni po potężnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło kraj. Chłopca wyniesiono na noszach; oczekujący świadkowie powitali go oklaskami i okrzykami radości.
Ratownicy amerykańskiej agencji pomocowej USAID całą noc próbowali dotrzeć do uwięzionego w gruzowisku chłopca. Według ich relacji nie znajdował się on bardzo głęboko, ale był uwięziony między dwoma zawalonymi piętrami budynku.
Nepalskie MSW poinformowało w czwartek, że z powodu złej pogody śmigłowce z dostawami pomocy humanitarnej, w tym przybyłe z Indii, zostały uziemione w Katmandu. Według najnowszych danych ministerstwa w sobotnim trzęsieniu ziemi, najsilniejszym w Nepalu od 80 lat, zginęło prawie 5,5 tys. ludzi, a niemal 11 tys. zostało rannych. Trzęsienie całkowicie zniszczyło także blisko 135 tys. domów. Kolejne 93 tys. zabudowań zostało uszkodzonych.
Rano w Katmandu odczuwane były dwa małe wstrząsy, po których część ludzi w panice wybiegła na ulicę. Siłę tych wstrząsów oszacowano na 4,7 w skali Richtera.
W stolicy Nepalu setki ludzi tłoczą się na dworcu w nadziei, że wyjadą z miasta podstawionymi przez władze autobusami. Od poniedziałku dziesiątki tysięcy ludzi wyjechały z Katmandu, żeby spotkać się z rodzinami na wsi albo po prostu uciec od nękających miasto od soboty wstrząsów wtórnych. W środę między ludźmi rozwścieczonymi z powodu braku możliwości wyjazdu z Katmandu a policją doszło do przepychanek.
Nepalskie władze turystyczne poinformowały w czwartek, że ekspedycje na Mount Everest mogą być wznowione nawet w przyszłym tygodniu; w lawinie wywołanej trzęsieniem zginęło 18 wspinaczy.
Szef departamentu turystyki Tulsi Gautam zaapelował do himalaistów, by nie rezygnowali z wejścia na Mount Everest, mimo zniszczenia drabinek wspinaczkowych umożliwiających przejście przez lodospad Khumbu, co zagraża dalszemu sezonowi wspinaczkowemu na najwyższą górę świata w tym roku. Gautam oświadczył, że drabinki zostaną naprawione w ciągu dwóch, trzech dni i "nikt nie ma powodu, żeby rezygnować z wyprawy".
Skomentuj artykuł