Po wyborach Francja straci na znaczeniu
Ktokolwiek wygra wybory prezydenckie we Francji, będzie miał znacznie mniejsze wpływy w Unii Europejskiej niż poprzedni francuscy przywódcy - pisze w piątek "European Voice" w komentarzu przed niedzielną pierwszą turą wyborów we Francji.
Tygodnik zauważa, że do lat 90. "serce integracji europejskiej biło w Paryżu". Tam też ustalane były ramy polityczne polityki europejskiej w sferze rolnictwa, handlu i przemysłu. Teraz jednak znaczna część francuskich firm nie dorównuje niemieckim, jeśli chodzi o konkurencyjność i przedsiębiorczość. Francja, z 10-procentowym bezrobociem i długiem publicznym zbliżającym się do 90 proc. PKB "niewiele może rzucić na szalę przeciwko Niemcom", których wyniki gospodarcze poprawiają się" - zauważa "European Voice".
Centroprawicowym rządom, które przeważają w Radzie Europejskiej, nie odpowiadałoby zwycięstwo we Francji socjalisty Francois Hollande'a. Jednak - jak dodaje "European Voice" - jeśli Hollande wygra, to jego polityka "wydaje się potencjalnie mniej destrukcyjna niż ostatniego socjalistycznego prezydenta Francji, Francois Mitterranda".
"Ktokolwiek zwycięży w drugiej turze wyborów 6 maja, wkrótce znajdzie się w okowach sił rynkowych, które mogą z Francji uczynić kolejną ofiarę kryzysu zadłużenia. Bez względu na to, czy prezydentem pozostanie Nicolas Sarkozy czy też nowym szefem państwa zostanie Francois Hollande, będzie on miał tak ograniczone warianty działania w gospodarce, że nasuwa się pytanie: czy wynik wyborów ma znaczenie dla kogokolwiek poza Francuzami?" - pisze tygodnik.
Przyznaje zarazem, że kanclerz Niemiec Angela Merkel poparła wyraźnie kandydaturę ubiegającego się o reelekcję Sarkozy'ego. By wyjść z kryzysu, strefa euro potrzebuje "sprawnie funkcjonującej gorącej linii pomiędzy Paryżem a Berlinem po to, by móc znaleźć dalsze rozwiązania" - wskazuje "European Voice".
Skomentuj artykuł