Pracownik PAH wydalony z Izraela

(fot, Teruhiko mori/flickr.com/CC)
PAP / psd

Izraelski Sąd Najwyższy zdecydował w środę o zakazie wjazdu do Izraela "z powodów bezpieczeństwa" dla Polaka Kamila Qandila, pracownika Polskiej Akcji Humanitarnej, który od ponad tygodnia przebywał na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie.

Prezes sądu Aszer Grunis wyjaśnił tę decyzję pojawieniem się "nowych informacji dotyczących jego (Qandila) kontaktów z elementami terrorystycznymi, informacji, które nie były znane w momencie, gdy przyznano mu wizę". Sędzia nie podał więcej szczegółów - pisze agencja AFP.

Rzecznik ambasady polskiej w Izraelu, I sekretarz Jacek Olejnik powiedział PAP: "Zarzuty, które usłyszał dzisiaj Kamil w trochę bardziej rozszerzonej formie, trudno zweryfikować". Dodał, że wyjazd Polaka z Izraela nastąpi "w ciągu 24 lub 48 godzin, czyli jednym z następnych lotów LOT-u".

Część rozprawy odbywała się za zamkniętymi drzwiami; na sali byli obecni wyłącznie sędziowie oraz agenci izraelskich służb bezpieczeństwa wewnętrznego Szin Bet - podała AFP.

"Nie zrobiłem niczego, co mogłoby zaszkodzić państwu Izrael" - zapewniał Qandil, którego wypowiedź cytuje AFP. Polska Akcja Humanitarna pomaga w zaopatrywaniu w wodę palestyńskiej ludności na południu Zachodniego Brzegu Jordanu, niedaleko Hebronu. Region ten jest pod całkowitą kontrolą Izraela.

Sędzia Grunis odpowiedział podsądnemu, że "być może nie był świadom" sytuacji. Dodał, że Polak za rok może zwrócić się z prośbą o powrót do Izraela.

Adwokat Qandila, Jadin Elam, powiedział, że ani on, ani jego klient - syn Polki i Palestyńczyka - nigdy nie zostali poinformowani o podejrzeniach na nim ciążących. "Dzisiejsza rozprawa i orzeczenie sądowe nie rozwiały niejasności co do zarzutów wobec Kamila" - powiedział jego adwokat mediom.

Po ogłoszeniu decyzji Kamil Qandil powiedział swym bliskim, że "najwięcej stracą na tym mieszkańcy wzgórz na południe od Hebronu, gdzie prowadzony jest projekt, a także polskie ministerstwo spraw zagranicznych i polscy podatnicy, którzy to finansują" - poinformowało AFP otoczenie Qandila.

Rzecznik ambasady polskiej w Izraelu podkreślił w rozmowie z PAP, że polska placówka od początku pomagała zatrzymanemu. "Problem jest taki, że każde państwo ma taką możliwość, żeby nie wpuścić lub wpuścić obywatela innego państwa. Kolejnym problemem jest to, że zarzuty, które usłyszał dzisiaj Kamil w trochę bardziej rozszerzonej formie, trudno zweryfikować" - powiedział Jacek Olejnik.

"Wiemy niestety tylko tyle - dodał dyplomata - że sąd rozwinął wcześniejsze oskarżenie o +zagrożeniu dla bezpieczeństwa+ (...) o to, że Kamil miał kontakty ze środowiskami terrorystycznymi".

"Zresztą prezes sądu mu to powiedział wprost: +młody człowieku, ty mogłeś w ogóle nie wiedzieć, z kim miałeś kontakty+. Po prostu trzeba uważać, z kim się na Zachodnim Brzegu pozostaje w kontaktach, do kogo się dzwoni, od kogo się telefony odbiera, z kim się spotyka" - zaznaczył Olejnik.

Dodał, że gdy tylko ambasada dowiedziała się o sprawie, wysłała "notę dyplomatyczną do MSZ Izraela z prośbą o wyjaśnienia". "Praktycznie cały czas byliśmy z Kamilem w kontakcie, kiedy czegoś potrzebował, my to przywoziliśmy, umożliwiliśmy mu rozmowę z mamą, z szefową misji w Izraelu (...). Placówka zrobiła wszystko, co było w jej mocy" - podkreślił.

"Do momentu rozprawy wiedzieliśmy tylko tyle, że zarzuty wobec Kamila są oparte na stwierdzeniu służb bezpieczeństwa +security reasons+. Zapytaliśmy izraelski MSZ, czy jest w stanie udzielić nam bardziej szczegółowej informacji. Do tej pory nie otrzymaliśmy niestety odpowiedzi na tę notę" - mówił PAP rzecznik ambasady.

Olejnik dodał, że na środowej rozprawie sędzia przekazał, iż "w czasie, kiedy Kamil był tutaj (w Izraelu), już po otrzymaniu wizy, a przed wyjazdem do Polski na krótki urlop, najprawdopodobniej, nie wiedząc o tym, wszedł w kontakt z kimś z jakiejś organizacji, którą Izrael uważa za terrorystyczną". "Nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować" - powtórzył dyplomata.

Olejnik wskazał, że są to "jedyne szczegóły, które zostały upublicznione". "Nic więcej nie wiemy, zresztą w takich sprawach nic więcej służby nie przekazują, nie tylko w Izraelu, ale też w strefie Schengen, czy w Stanach Zjednoczonych" - zauważył.

Na pytanie PAP, czy polska ambasada wyśle kolejną notę z zapytaniem o wytłumaczenie sprawy, Olejnik odparł: "w obecnej chwili kolejna nota byłaby powieleniem poprzedniej. Teraz (...) konsul jest w kontakcie z Kamilem i z PAH-em i są załatwiane sprawy wyjazdu Kamila".

Założycielka, prezes Polskiej Akcji Humanitarnej Janina Ochojska powiedziała PAP, że nie chce komentować samego wyroku, bo nie wie, jakie były jego powody. "Dla nas ważne jest, że te zarzuty nie są wobec PAH i nie wpłynie to na naszą pracę związaną z pomocą humanitarną w strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu" - podkreśliła Ochojska.

"Mamy nadzieję, że ten wyrok oznacza, iż nie musimy obawiać się, że nasi pracownicy humanitarni nie będą wpuszczani do Izraela, bo byłoby to pogwałceniem międzynarodowego prawa humanitarnego" - dodała. Ochojska poinformowała, że obecnie programy pomocowe PAH w Izraelu koordynują trzy osoby z Polski.

Ochojska powiedziała też, że Kamil Qandil został wysłany do Izraela dopiero, gdy otrzymał wizę pracowniczą, więc PAH nie sądziła, że mogą być wobec niego jakiekolwiek zarzuty. Szefowa organizacji zaznaczyła też, że Qandil mógł liczyć na opiekę polskich służb konsularnych w Izraelu.

We wtorek ponad 80 organizacji pozarządowych, w tym brytyjska organizacja humanitarna Oxfam i francuska organizacja charytatywna Medecins du Monde (Lekarze Świata), wezwało we wspólnym komunikacie władze Izraela do wpuszczenia do tego kraju pracownika PAH.

"Posiada on ważną wizę i pozwolenie na pracę wydane przez izraelski rząd (...). 2 września został zatrzymany na lotnisku Ben Guriona z +powodów bezpieczeństwa+, których izraelskie władze nie ujawniły" - napisano w komunikacie.

AFP pisze, że w komunikacie przytaczanym w poniedziałek przez izraelski dziennik "Haarec" Szin Bet sprecyzowały, iż +pan Qandil nie został zatrzymany, lecz nie pozwolono mu wjechać" do Izraela. Izraelskie służby dodały, że środek ten był podjęty ze względu na "informacje służb na jego temat, i twierdzenia, że decyzja ta oparta jest na innego rodzaju przesłankach, są bezpodstawne".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pracownik PAH wydalony z Izraela
Komentarze (3)
12 września 2013, 09:16
Z punktu widzenia służb specjalnych Izraela był to Palestyńczyk, który zbyt często rozmawiał telefonicznie z ludźmi znajdującymi sie pod obserwacja służb... Zebrał zbyt dużo punktów w programie przesiewowym... Czysto hipotetycznie: jeśłi jest dorosłym synem Palestyńczyka urodzonym w Polsce to istnieje duże prawdopodobieństwo, że dostał również dodatkow punkty za związki ojca z organizacjami palestyńskim w latach 70tych i 80tych...
S
solkraken
12 września 2013, 08:42
czyżby Quandil znał osobście Benka Netanyahu... tudzież innych jego towarzyszy terrorystów??? ;)))
1
1+1
12 września 2013, 06:46
Typowe polskie nazwisko Quandil.