"Restrykcje wobec imigrantów to zła polityka"

Rodzina palestyńskich uchodźców w obosie Jabaliya w północnej Strefie Gazy. (fot. EPA/ALI ALI)
PAP / wm

Włoski znawca problematyki imigracji i integracji Franco Pittau powiedział PAP, że kraje Europy Zachodniej borykają się z problemem imigrantów przede wszystkim z powodu zbyt restrykcyjnej polityki i pełnego sprzeczności stosunku do nich.

- Potrzebujemy ich, ale nie chcemy ich jako obywateli - podkreślił Pittau, filozof, który od 40 lat zajmuje się problematyką imigracji i redaguje coroczny raport na ten temat, publikowany przez włoską Caritas. To najważniejszy we Włoszech dokument na temat imigrantów.

Odnosząc się do napięć w społeczeństwach niektórych krajów na tle imigracji oraz dyskusji na temat sytuacji przybyszów Pittau stwierdził: - Oczywiście problem imigrantów jest już problemem całej Europy.

- Komentując niedawną masakrę w Norwegii sekretarz generalny Rady Europy Norweg Thorbjorn Jagland powiedział, że "niestety w Europie panuje aura restrykcji". Te słowa wypowiedziała ciesząca się autorytetem osobistość. Potwierdza je na przykład to, co dzieje się we Francji, gdzie podejmowano inicjatywy przeciwko wspólnotom Romów, potem skrytykowane - zauważył włoski ekspert.

DEON.PL POLECA

Ocenił: - Generalnie w Europie panuje postawa restrykcyjna wobec imigrantów. Nieco inna sytuacja jest w Niemczech, które nie nalegały na integrację, bo myślały zawsze o rotacyjnej imigracji, ale od kilku lat i tam wprowadza się programy nauki języka, kierując uwagę wobec nowych obywateli.

Zdaniem Pittau w porównaniu z przeszłością klimat różnego rodzaju ograniczeń wobec imigrantów wzrósł.

- Jednocześnie - przypomniał - w ostatnich latach wzrosła liczba imigrantów niemal w całej Europie, najwięcej we Włoszech i Hiszpanii. Od 2007 roku, uważa włoski specjalista, okolicznością dodatkowo pogarszającą sytuację jest światowy kryzys, bo w jego wyniku brakuje środków finansowych na kluczową kwestię, czyli integrację imigrantów. Zdaniem Pittau Włochy mają obecnie takie same problemy z wypracowaniem właściwej polityki wobec nich, jak inne kraje.

- Bardziej niż mentalność społeczeństwa trzeba zmienić politykę. Bo oto dużo dyskutuje się teoretyczne o tym, że lepiej pomagać ludności tam, gdzie mieszka, ale to tylko czyste teoretyzowanie, bo widzimy, że nie ma skutecznego programu rozwoju dla Afryki i innych części świata, a pomoc zmniejszyła się. Są też głosy, że lepsza jest tymczasowa imigracja: ktoś przyjeżdża, pracuje, a potem wraca do swego kraju. To wizja egoistyczna, krytykowana także przez ekspertów - wskazał Franco Pittau.

Zauważył, że przede wszystkim takiej koncepcji czasowej imigracji nie akceptują sami przybysze, bo - jak zauważył - "imigranci chcą zostać w nowym kraju, po 5-6 latach mają dobrą pracę, potem czasem nawet kupują mieszkanie, zapuszczają korzenie".

- Polityka europejska stosuje różnego rodzaju ograniczenia, a to wszystko sprawia, że naturalnie w Europie nie ma klimatu wielkiej gościnności wobec imigrantów. Ale prawdą jest też i to, że Europa nie może być peronem, na który wszyscy przybywają - powiedział rozmówca PAP.

- Z drugiej strony, aby poważna polityka rozwoju i pomocy dla najbiedniejszych rejonów świata mogła przynieść rezultaty, musi minąć 15-20 czy nawet 25 lat, bo to są długie procesy. Teraz mamy okres turbulencji. Kiedy pojawia się problem imigracji wybiera się zawsze postawę restrykcji, uznając ją za właściwą, ale tak nie jest. Potrzeba zaś wiele cierpliwości i elastyczności, niestety brakuje i jednego, i drugiego - ocenił.

Franco Pittau wyraził opinię, że masakra w Norwegii dokonana przez szaleńca pod hasłami obrony Europy przed islamskimi imigrantami, była przełomem, także w mentalności.

- To było straszliwe przebudzenie dla Europejczyków, bo do tej pory mówiono, że radykalizm pochodzi zawsze z islamu. Tymczasem okazało się, że największe zagrożenie płynie z wewnątrz - stwierdził.

- Jesteśmy światem sprzeczności. Potrzebujemy imigrantów, ale nie chcemy o nich myśleć jako nowych obywatelach. Potrzebujemy pracowników, a wprowadzamy bardzo surowe normy dotyczące prawa ich wjazdu. Na przykład we Włoszech są one tak surowe, że zmuszają wręcz wielokrotnie do nielegalnego pobytu. Do tego winą za przemoc w miastach obarczamy zawsze imigrantów. Lecz wydarzenia w Norwegii pokazały, że największy radykalizm może nadejść z wewnątrz, w tym przypadku pod hasłami obrony czystości tradycji, chrześcijaństwa - dodał Pittau.

Jego zdaniem wiele do myślenia w dyskusji na temat imigracji i niechęci do przybyszów, zwłaszcza muzułmanów, powinny dać rewolty w północnej Afryce.

- Bo tam stało się coś niecodziennego: w czasie tych rewolt nie padały słowa krytyki pod adresem Zachodu, choć wcześniej w krajach islamskich mówiono o walce z krucjatami z Zachodu. Lecz najciekawsze jest to, że podczas tych buntów ich uczestnicy nie domagali się tylko wolności słowa, ale prawdziwej wolności, tej zachodniej, przy czym nie wyrzekli się swych muzułmańskich tradycji. Te wszystkie czynniki mówią nam, że po długich debatach na temat starcia cywilizacji, chrześcijaństwa z islamem, które mają być nie do pogodzenia, doszło do wielkiej zmiany. Okazało się, że można być muzułmaninem i jednocześnie kochać demokrację - oświadczył znany włoski ekspert ds. imigracji.

- To są fakty, które, jeśli uwzględniło by się je całościowo, mogłyby zmienić świat - zauważył.

W opinii Franco Pittau nieprawdziwe są argumenty, używane przez przeciwników imigrantów w części włoskiej klasy politycznej i społeczeństwie, że wielu imigrantów nie chce się integrować.

- Badania, przeprowadzone wśród imigrantów, na to nie wskazują. Dwa i pół roku przeprowadziliśmy sondaż wśród ludzi z wielu krajów, także wśród Polaków. Oni z wielką serdecznością wypowiadają się o Włoszech. Mówią: "W przeszłości nie byłem dobrze traktowany, ale Włochy mi się podobają, mam większość przyjaciół wśród Włochów albo mam także Włochów wśród przyjaciół". To jest doskonała baza dla integracji - wskazał.

- Sondaże - zapewnił - mówią o tym, że imigranci są bardzo przychylni wobec nowego kraju, są zainteresowani integracją ze społeczeństwem włoskim, przy poszanowaniu ich praw; nie wiem nic o sondażach, mówiących o tym, że imigranci nie chcą się zintegrować.

Franco Pittau zauważył jednocześnie, że z wyjątkiem sporadycznych ekscesów lokalnych działaczy z niechętnej imigrantom włoskiej Ligi Północnej, we władzach administracyjnych regionów i miast dominuje "zdrowy rozsądek wśród lokalnych polityków, promujących integrację".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Restrykcje wobec imigrantów to zła polityka"
Komentarze (11)
12 sierpnia 2011, 11:23
Wgryzłam się, jeszcze trochę w linki podane przez ks. Przemysława Szewczyka, naprawdę warto to poczytać. Myślałam, że mi oko pęknie. "Erytrea (tutaj możecie zobaczyć na mapie) leży na "Rogu Afryki". Przez wieki była częścią Etiopii i dopiero dwadzieścia lat temu uzyskała niepodległość. Erytrejczycy są niewielkim narodem, liczącym około 4 milionów ludzi. Niepodległość, z której tak bardzo się cieszyli oni i cały świat dwadzieścia lat temu, bardzo szybko zamieniła się jednak dla nich w niewyobrażalne piekło. Państwem rządzi bowiem dyktator wyjątkowo okrutny i podły. Nazywa się Isajas Afwerki. Przyznam się, że dla mnie cały czas jest niewyobrażalne to, co on tam wyprawia. Oto kilka przykładów prawie anegdotycznych, które obrazują sytuację. Afwerki nie ma w kraju żadnej opozycji, bo z 11 towarzyszy walki o niepodległość Erytrei zabił 9. Zabija i więzi dziennikarzy (więzienia organizuje pod ziemią, żeby więźniowie nie widzieli słońca, lub w kontenerach wystawionych na jego działanie, które zamieniają się w piece krematoryjne). Z najbliższej rodziny ojca Tedrosa z ręki reżymu Afwerki zginęło 14 osób. Jego leciwego wujka, który był niewidomy i niedołężny, podczas najścia wojska na wioskę młodsza o wiele lat żona zostawiła w domu - ratowała w tym czasie trójkę dzieci, więc nie dała rady wyprowadzić męża - licząc na to, że go oszczędzą. Zmasakrowali go maczetami. Żona oszalała z rozpaczy umarła po trzech miesiącach. Afwerki nie ma najmiejszego szacunku dla swoich ministrów. Publicznie zelżył od "k..." jedną z pań minister, a innego ministra podczas obrad rzucił butelką wisky i dał mu wizę do Izraela. Afwerki to zwykły zbrodniarz, który wraz z innymi zbrodniarzami łupi i uciska swój naród w sposób doprawdy niewyobrażalnie podły. Ludzie uciekają. "
10 sierpnia 2011, 09:24
eraz już nie da się zwalić winy na białasów. Po "wyzwoleniu" Afryki - dekolonizacji - największym wrogiem czarnego stał się czarny. Wątpię, by pod administracją kolonizatorów doszło w l. 90. do rzezi w Rwandzie itd. Czy to nie Belgowie postawili Tutsi ponad Hutu i przyczynili się do bratobójczej rzezi?
9 sierpnia 2011, 23:34
 Wydawać by się mogło, że wystarczy być człowiekiem. W sensie relacji ludzkich to wystarczy i jest wystarczająco wymagające. W sensie polityki mamy problem.
Przemysław Marek Szewczyk
9 sierpnia 2011, 22:56
Dokładnie tak :). Mam czasem wrażenie, że wali nam się Imperium Europeum pod naporem migracji wywołanej zbytnią ekspansją zupełnie jak Imperium Romanum w V i VI wieku. Tym razem pójdzie znacznie szybciej...
R
R
9 sierpnia 2011, 21:41
acja. Ale trzeba roztropnie pomagać czy zadośćuczyniać. Nie rokładać własnego państwa rozdawnictwem. Kolonizatorzy dostają teraz baty za grzechy i błędy.
Przemysław Marek Szewczyk
9 sierpnia 2011, 20:07
Po pierwsze to do dekolonizacji Afryki cały czas długa droga, a po drugie odpowiedzialność za "mentalność ofiary" tworzącą nowych katów - a zatem także za "demolki" i "roszczeniowość" - biali przynajmniej po części winni wziąć też na siebie, a po trzecie powtórzę, że lekarstwem nie jest osądzenie stron sporu i postawienie się po stronie "czystych i niewinnych", ale solidarność.
T
T
9 sierpnia 2011, 17:49
eraz już nie da się zwalić winy na białasów. Po "wyzwoleniu" Afryki - dekolonizacji - największym wrogiem czarnego stał się czarny. Wątpię, by pod administracją kolonizatorów doszło w l. 90. do rzezi w Rwandzie itd. Mentalność ofiary czyni koniec końców z ludzi katów. Stąd te demolki. Roszczeniowość: macie mi dać, bo mnie skrzywdziliście, jak nie, to pożałujecie - istne piekło emocjonalne.
Przemysław Marek Szewczyk
9 sierpnia 2011, 16:37
Chyba nie potrzeba nic mówić. Wystarczy solidarność, zwłaszcza w momencie, gdy Europa doświadcza tak boleśnie jak dziś trudności związanych z imigracją. Dobrze jest sobie przypomnieć, że jej dobrobyt naprawdę płynie ze zwykłego wyzysku i rabunku Afryki. Imigranci czują to drugie. Europejczycy oburzają się na "czarnych", którzy palą ich samochody i rabują ich sklepy, a imigranci są wściekli na "białych", którzy pojawili się w ich świecie, zabierają co się da, robią interesy myśląc tylko o sobie. Świat stał się "czarno-biały". Jest to dość poważne napięcie. Lekarstwem jest, jak się wydaje, solidarność.
9 sierpnia 2011, 11:20
Poczytałam. Nie wiem, co powiedzieć... "Erytrejczycy siedzą w takich warunkach już od półtora miesiąca. Nie wychodzą w ogóle z pomieszczenia. Odwiedzają ich jedynie misjonarze kombonianie i ich rodaczka, siostra kombonianka, która również tego dnia była z nami. Przynoszą więźniom to, czego najbardziej potrzebują: bieliznę osobistą na zmianę, zaszyty i coś do pisania, lekarstwa, coś do jedzenia i picia. Dary dla więźniów najpierw przeglądają strażnicy. Myślałem, że chodzi o kontrolę, ale oni po prostu wybierają z toreb to, co im się przyda, a dopiero potem przekazują je więźniom. Strażnicy dopuszczają się wobec więźniów strasznych rzeczy. Siostra opowiadała nam, że w ubiegłym tygodniu jedna z kobiet źle się czuła i poprosiła o wizytę u lekarza. Po drodze kolejno zadali jej gwałt wszyscy eskortujący ją żołnierze. Tym razem próbowali coś przywłaszczyć z darów przyniesionych dla więźniów, ale siostra się sprzeciwiła i chyba sama liczebność odwiedzających trochę ich onieśmieliła."
Przemysław Marek Szewczyk
9 sierpnia 2011, 10:44
Racja, Andy, kwestię imigracji trzeba podjąć także u nas. Przed kilkoma dniami odwiedziłem w więzieniu imigrantów z Erytrei i przy okazji otworzyły mi się oczy na pewne sprawy. Zainteresowanych zapraszam do lektury kilku tekstów na ten temat, które można znaleźć <a href="http://www.wsj.org.pl/news.php?readmore=72">tutaj</a> i <a href="http://www.wsj.org.pl/news.php?readmore=73">tutaj</a>.
Andrzej Szymański
9 sierpnia 2011, 09:45
Tekst w jakiś sposób przygotowuje nas na podjęcie kwestii imigranckiej także w Polsce. To będzie dłuuuuuuuga droga pod górkę.....