Ruch demokratyczny w Rosji nabiera rozpędu

(fot. EPA/MAXIM SHIPENKOV)
PAP / slo

Niedawne wybory parlamentarne w Rosji pokazały, że - mimo licznych przeszkód - ruch w kierunku demokratyzacji tego kraju nabiera rozpędu - mówili w czwartek w Katowicach rosyjscy opozycjoniści. Nie ukrywali, że spodziewają się nasilenia represji władz.

Przedstawiciele ruchów demokratycznych i obrońcy praw człowieka z Rosji uczestniczyli w II Europejskim Kongresie Praw Człowieka, zorganizowanym z inicjatywy m.in. europosła Marka Migalskiego (PJN) oraz organizacji wspierających białoruską i rosyjską opozycję.

Wśród gości spotkania byli m.in. rosyjski dysydent i działacz praw człowieka Lew Ponomariow, adwokat odsiadującego wyrok w kolonii karnej przedsiębiorcy Michaiła Chodorowskiego, Wadim Kljuwgant, oraz Nikołaj Nikołajew ze Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego.

Głównym tematem dyskusji była sytuacja po niedzielnych wyborach do Dumy Państwowej. Wygrała je partia Jedna Rosja, na której czele stoi premier Władimir Putin, a której listę wyborczą otwierał prezydent Dmitrij Miedwiediew. Według Centralnej Komisji Wyborczej, zdobyła ona 49,3 proc. głosów. Opozycja zarzuciła władzom fałszerstwa wyborcze. W poniedziałek i we wtorek na ulicach Moskwy przeciwko oszustwom nad urną wyborczą demonstrowały tysiące osób. Setki zostały zatrzymane przez policję. Wielu uczestników manifestacji pobito. Planowane są kolejne manifestacje.

Nikołaj Nikołajew ze Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego podkreślił w czwartek, że demokratycznej opozycji, komunikującej się m.in. na portalach społecznościowych, udało się doprowadzić do tego, że partia władzy nie zdobyła - jak zakładała - ponad 60-procentowego poparcia, ale mniejsze, rzędu 50 proc.

Nikołajew ocenił, że opozycji udało się "ograniczyć oszustwo wyborcze" do ok. 50 proc. Jak mówił, po wyborach rozpoczęły się protesty społeczne; kolejna duża manifestacja planowana jest na 10 grudnia. Opozycja ma informacje, że do Moskwy skierowano już z tej okazji dodatkowe oddziały wojska.

- Mimo wszystko sądzimy, że ruch w kierunku demokracji zaczyna nabierać rozpędu. Natomiast na pytanie, co w związku z tym będą robić władze, jest jedna odpowiedź - represje nasilą się. Sądzę, że władza będzie twardo stać na swoim stanowisku, dopóki nie pojawi się pierwsza krew. Państwo Putina nie może być rozbite inaczej niż ciągłym działaniem; oczywiście w ramach legalnych metod - ocenił Nikołajew, podkreślając, że opozycja działa wyłącznie legalnymi środkami.

- Należy także spodziewać się, że władza będzie starała się wrzucić nas - liberalnych opozycjonistów - do jednego worka z opozycją nacjonalistyczną, która w istocie działa poza ramami prawa i reprezentuje ruch niemal nazistowski. Nie można nas ze sobą zestawiać, ale myślę, że władza podejmie takie działania. Będziemy temu przeciwdziałać - zapowiedział rosyjski działacz.

Ustrój obowiązujący obecnie w Rosji Ponomariow porównał do organizacji przedsiębiorstwa, nastawionego na korzyści dla ludzi władzy i urzędników. Jak mówił, to "przedsiębiorstwo" przypomina mafię swoją "rodzinną budową". - Układ panujący wewnątrz przypomina mafijną rodzinę; jest ona tak samo szczelna jak rodzina, tak samo trudno z niej wyjść, tak samo trudno się do niej dostać i trudno cokolwiek wewnątrz niej zmienić - mówił obrońca praw człowieka.

- Ostatnie wybory pokazały, że pion władzy, który pracował na to, by wszyscy wypełniali główne instrukcje Putina, przestał funkcjonować. Mimo że gubernatorzy dostali jasne instrukcje, by zebrać do 65 proc. głosów w każdym regionie, nie udało się to; często poparcie spadało nawet do 20 proc. Społeczeństwo Rosji udowodniło tym samym, że jest obywatelskie - śledzi wybory, potrafi analizować i odpowiednio głosować - ocenił Ponomariow. Jego zdaniem sobotnia manifestacja w Moskowie może być początkiem ważnych, przełomowych zmian w Rosji.

Rosyjski dysydent jest znanym działaczem praw człowieka, wielokrotnie aresztowanym i zatrzymywany przez władze. Jest członkiem biura federalnego rady politycznej ruchu "Solidarność", dyrektorem wykonawczym organizacji "Za prawa człowieka". Zorganizował wiele akcji w obronie praw człowieka. Był jednym z założycieli "Memoriału", a latach 80. jednym z założycieli ruchu "Demokratyczna Rosja".

Ponomariow powiedział, że w Rosji działa kilkadziesiąt obozów pracy i kolonii karnych. W jednej z nich wyrok odsiaduje biznesmen Michaił Chodorkowski - b. prezes Jukosu, skazany za rzekome nieprawidłowości. Jego adwokat, Wadim Kljuwgant, mówił w Katowicach, że dziś w Rosji sędziami nie mogą być ludzie, którzy samodzielnie myślą i podejmują decyzje. - Mamy do czynienia z "jakby sądami" i "jakby sprawiedliwością", gdzie sąd ubrany w togi wypowiada werdykt ustalony z góry - powiedział.

Mówiąc o perspektywach demokratyzacji Rosji, Kljuwgant ocenił, że demokracja to sytuacja, w które wszystkie siły państwa nakierowane są na ochronę podstawowych wartości, jakimi są prawa człowieka. "To jest możliwe tylko w sytuacji, gdy państwo kieruje się wartościami prawa, a sądy są niezawisłe. Dziś rosyjski system jedynie imituje demokratyczny" - powiedział adwokat. Ubolewał, że niektóre światowe elity są gotowe przyjąć nieprawdziwy obraz rosyjskiej rzeczywistości, kreowany przez władze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ruch demokratyczny w Rosji nabiera rozpędu
Komentarze (1)
T
tad
8 grudnia 2011, 22:49
Brawo Rosjanie! Dziwi mnie brak komentarzy w tym miejscu.