Sąd przedłużył areszt ekologom i fotografowi
Sąd w Murmańsku przedłużył w czwartek o dwa miesiące areszt dziesięciu ekologom z Greenpeace'u - siedmiu cudzoziemcom, w tym Polakowi, i trzem Rosjanom - oraz rosyjskiemu fotografowi; 30 działaczy Greenpeace'u zatrzymano w ubiegłym tygodniu na Morzu Barentsa.
Ze swego statku "Arctic Sunrise" prowadzili tam protest przeciwko wydobyciu ropy naftowej w Arktyce.
Przed sądem stanęło 30 ekologów pochodzących z 18 krajów, w tym USA, Francji, Szwajcarii, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Polski i Rosji. Obywatel Polski to Tomasz Dziemiańczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego.
Pierwszą osobą, w sprawie której zapadła decyzja o przedłużeniu aresztu, był Rosjanin Denis Siniakow, oskarżony podobnie jak jego towarzysze o piractwo. Jak poinformowano, pozostanie on w areszcie do 24 listopada, na czas trwania śledztwa.
Sąd argumentował, że Siniakow, który jest fotografem, często wyjeżdża za granicę i może opuścić Rosję. Rosyjski portal Lenta.ru pisze, że Siniakow nie jest ekologiem, lecz wolnym strzelcem, który fotografował akcję Greenpeace'u dla redakcji.
Taka sama decyzja o aresztowaniu zapadła w sprawie rzecznika Greenpeace'u, również Rosjanina Romana Dołgowa.
Ogółem w czwartek sąd zdecydował o przedłużeniu aresztu o dwa miesiące 11 osobom, w tym kapitanowi statku Amerykaninowi Peterowi Willcoxowi.
Ekologów przewieziono do sądu w kajdankach. Na sali rozpraw obecni byli dyplomaci państw, z których pochodzą zatrzymani.
We wtorek Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej ogłosił, że ekolodzy, którzy w zeszłym tygodniu przeprowadzili protest na platformie wiertniczej Prirazłomnaja należącej do koncernu Gazprom, będą sądzeni niezależnie od obywatelstwa i że wszczęto przeciwko nim śledztwo pod zarzutem piractwa; za piractwo grozi w Rosji nawet 15 lat więzienia.
Aktywiści Greenpeace'u odrzucają zarzut "piractwa", podkreślając, że ich protest 18 września na platformie rosyjskiego gazowego giganta Gazprom był akcją pokojową.
Komentujący w środę sprawę Greenpeace'u prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że aktywiści nie są oczywiście piratami, lecz że naruszyli prawo międzynarodowe. Władze organizacji ekologów są zdania, że prawo naruszyła rosyjska straż graniczna, dokonując abordażu.
"Władze rosyjskie próbują zastraszyć ludzi, którzy sprzeciwiają się wierceniom w Arktyce, lecz to zastraszanie nie odniesie skutku" - powiedział dyrektor wykonawczy Greenpeace'u Kumi Naidoo.
Źródła w Komitecie Śledczym FR utrzymują, że aresztowani ekolodzy mogą zostać zwolnieni wcześniej, gdy zostanie zmieniona kwalifikacja ich czynu, czego nie wykluczono.
Skomentuj artykuł