Skandal korupcyjny kosztował 100 mld dolarów
Po pierwszym posiedzeniu zrekonstruowanego rządu Turcji, w którym premier Recep Tayyip Erdogan wymienił 10 ministrów, wicepremier Bulent Arinc powiedział w poniedziałek, że skandal korupcyjny kosztował już turecką gospodarkę ponad 100 mld dolarów.
Arinc wyjaśnił, że koszty te wynikły ze spadku notowań tureckiej waluty i zawirowań na giełdzie. Wicepremier powiedział też, że skandal korupcyjny, który wstrząsnął krajem, jest pochodną "spisku (...), mającego za zadanie rzucić cień na reputację Turcji, zarówno w kraju jak i poza jej granicami".
Erdogan od wybuchu afery korupcyjnej powtarza tezę o zamierzonej z góry akcji politycznej, mającej zdezawuować jego gabinet.
"Ze sztucznym optymizmem" - jak pisze AFP - minister finansów Mehmet Simsek ogłosił też po posiedzeniu rządu, że oczekuje "szybkiej poprawy" na rynkach; wtórował mu nowy szef resortu gospodarki Nihat Zeybekci, który uznał, że wszystko wróci do normy "do końca tygodnia". Inwestorzy obawiają się jednak, że skandal korupcyjny, który podważył zaufanie do władz Turcji spowoduje poważne finansowe perturbacje, odczuwalne w 2014 roku.
Nowy minister spraw wewnętrznych Efkan Ala, tak jak premier, obarczył odpowiedzialnością za zorganizowanie i przebieg dochodzenia w sprawie korupcji ruch Hizmet (Służba) kierowany przez przebywającego w USA wpływowego muzułmańskiego duchownego Fethullaha Gulena.
"Ta operacja jest próbą zamordowania (rządu) tuż przed wyborami (...) to prawie zamach stanu" - powiedział Ala.
Za pośrednictwem komunikatu Fundacji Dziennikarzy i Pisarzy, której Gulen jest honorowym prezesem, ruch Hizmet poinformował w poniedziałek, że nie "nie żywi żadnych wrogich uczuć" wobec rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Ruch zaprzeczył też, oskarżeniom formułowanym przez Erdogana, że jest on "państwem w państwie".
Broniąc się przed zataczającym coraz szersze kręgi śledztwem konserwatysta Erdogan zdecydował się na rekonstrukcję rządu, a wcześniej przeprowadził czystkę wśród najwyższych dowódców policji. Stanowiska stracili między innymi oficerowie odpowiedzialni za zorganizowane przez siły policyjne obławy na niektóre banki i mieszkania prywatne w ramach dochodzenia antykorupcyjnego. Zarzucono im nadużycia władzy i zatajanie śledztwa.
Afera korupcyjna wybuchła w Turcji 17 grudnia; początkowo zatrzymano ponad 50 osób, w tym synów kilku ministrów. Erdogan zmuszony był przeprowadzić rekonstrukcję rządu i wymienić 10 szefów resortów. Skandal dotyczący m.in. przetargów w budownictwie został ujawniony na kilka miesięcy przed wyborami lokalnymi uważanymi za test dla szefa rządu i jego AKP.
Wielu politologów popiera tezę, że śledztwo antykorupcyjne jest elementem walki politycznej między rządem a Hizmetem, który popierał partię premiera od 2002 roku, ale ostatnio zerwał sojusz. Uważa się, że Hizmet ma istotne wpływy w policji, wywiadzie oraz sądownictwie i mediach.
Jak napisał tygodnik "The Economist" ruch Gulena promuje "umiarkowaną, tolerancyjną odmianę islamu i bywa często chwalony za to, że jest przeciwwagą dla bardziej radykalnych salafitów".
Skomentuj artykuł