W. Brytania: Strajk w londyńskim metrze

"TfL podkreśla, że przymusowe grupowe zwolnienia 800 pracowników nie wchodzą w grę i zwolnienia odbędą tylko za porozumieniem stron." (fot. James Hill / flickr.com)
PAP / wm

Straty dla gospodarki Londynu w wyniku 24-godzinnego strajku w londyńskim metrze oceniane są na ok. 50 mln funtów. W poniedziałek wieczór w mieście ruch uliczny wlókł się noga za nogą. Sytuacja unormuje się najwcześniej w środę wieczór.

Strajk zorganizowały związki zawodowe RMT i TSSA dla zaprotestowania przeciwko planom zwolnienia 800 pracowników - głównie bileterów - metra przedstawionym przez operatora londyńskiego transportu, Transport for London (TfL) oraz burmistrza Londynu Borisa Johnsona.

Strajk, jako pierwsi rozpoczęli jeszcze w niedzielę wieczór pracownicy zajezdni na liniach Northern i Jubilee, zatrudnieni u podwykonawcy Alstom-Metro, wyrażając niezadowolenie z 2-procentowej oferty płacowej poniżej stopy inflacji.

Trzy dalsze strajki spodziewane są w październiku i listopadzie. Straty dla gospodarki z powodu poniedziałkowego przestoju oceniane są na ok. 50 mln funtów. Jeśli do skutku dojdą również strajki w najbliższych miesiącach, to ich koszt dla metropolii może sięgnąć ogółem 200 mln funtów.

Znalezienie miejsca w hotelu graniczyło w poniedziałek w Londynie z cudem. Na ulice skierowano dodatkowe 100 autobusów. Uruchomiono komunikację rzeczną, która przewiozła ok. 10 tys. osób i na dużą skalę praktykowano wynajmowanie jednej taksówki przez kilka osób jadących w tym samym kierunku.

Duże powodzenie miały miejskie rowery, które od kilku tygodni mają w Londynie swoje specjalne parkingi i można je wynajmować na cały dzień płacąc za nie kartą w automacie. Niektórzy pracodawcy zezwolili pracownikom, by do pracy przyszli wcześniej i wcześniej wyszli.

TfL i Borys Johnson ogłosili plany zwolnień po to, by wzmocnić rezerwy gotówkowe. W ub. r. zapowiedzieli, że chcą oszczędzić 5 mld funtów w okresie 10 lat. Pewne znaczenie miały też kalkulacje, że da się uniknąć bardziej drakońskich cięć wydatków narzuconych przez rząd, jeśli TfL i miasto znajdzie oszczędności we własnym zakresie.

Minister transportu Philip Hammond otrzymał od ministerstwa finansów polecenie zmniejszenia wydatków na transport brytyjskiej metropolii o 25-40 proc. w okresie najbliższych 4 lat. Johnson ostrzega przed skutkami tak dużych cięć, nazywając je "katastrofą dla Londynu".

Według TfL, tylko co dwudziesty podróżny metra kupuje bilet w kasie. Ogromna większość przestawiła się na magnetyczne karty (tzw. Oyster), które można z góry doładować w różnych punktach sprzedaży detalicznej. Ważne są na metro i autobusy.

Bileterzy argumentują, że sprzedaż biletów to tylko jeden z aspektów ich pracy. Udzielają informacji, a sama ich obecność powoduje, że ludzie czują się bezpieczniej niż na stacjach, które świecą pustkami.

TfL podkreśla, że przymusowe grupowe zwolnienia 800 pracowników nie wchodzą w grę i zwolnienia odbędą tylko za porozumieniem stron.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W. Brytania: Strajk w londyńskim metrze
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.