"Warto zrealizować projekt muzeum wysiedleń"
Kanclerz Niemiec Angela Merkel potwierdziła we wtorek swoje poparcie dla planów stworzenia w Berlinie muzeum poświęconego wysiedleniom Niemców. Mimo trudności "warto kontynuować prace" - oświadczyła.
- Pamięć o ucieczce i wypędzeniu jest częścią wspólnego rozumienia 60-letniej historii RFN - powiedziała Merkel na dorocznym przyjęciu niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) w Berlinie.
Zaznaczyła, że dążenie do prawdy historycznej oznacza także "nazwanie po imieniu przyczyny i skutku". - Wiemy, że bez terroru narodowosocjalistycznego oraz wojny wywołanej przez Niemców nie doszłoby do wypędzeń ludności niemieckiej - mówiła. Jak dodała, także wyrządzone bezprawie należy nazywać bezprawiem.
Merkel nie odniosła się wprost do najnowszych problemów dotyczących fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", która ma stworzyć w Berlinie muzeum poświęcone wysiedleniom Niemców. Przyznała, że wyobrażała sobie, iż realizacja projektu fundacji będzie łatwiejsza, niż to się okazało. - Zawsze jednak dochodziłam do przekonania, że nasze zaangażowanie się opłaca. Opłaca się kontynuować prace oraz wyjaśnić obecne trudności - powiedziała kanclerz Niemiec.
W zeszłym tygodniu z rady naukowej fundacji wystąpiły czeska historyk Kristina Kaiserova oraz niemiecka publicystka Helga Hirsch. W grudniu uczynił to polski naukowiec Tomasz Szarota.
Także przedstawiciel Centralnej Rady Żydów Salomon Korn zagroził zawieszeniem udziału w radzie fundacji, ostrzegając przed próbami upamiętnienia wysiedleń w oderwaniu od kontekstu II wojny światowej i zbrodni holokaustu.
- To jest cel. Nie będziemy od niego odchodzić, ale wypełnimy to zadanie treścią - dodała. Zdaniem Merkel, wysiedlenia Niemców powinny być również przedstawione w proponowanym Domu Historii Europejskiej, który stworzyć ma Parlament Europejski.
Merkel dziękowała też szefowej Związku Wypędzonych Erice Steinbach. - W wielu wspólnych dyskusjach zawsze potrafiliśmy dojść do przekonania, że chodzi o projekt. Trzeba znaleźć drogę. Dla dobra przyszłych pokoleń jest nieodzowne, by się nam udało - mówiła Merkel.
W lutym Steinbach zgodziła się zrezygnować z kandydowania do rady fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" w zamian za ustępstwa koalicji rządzącej wobec BdV, m.in. rozszerzenie rady fundacji z 13 do 21 osób oraz zwiększenie powierzchni wystawowej przyszłego muzeum. Na nominację budzącej kontrowersje w Polsce szefowej BdV nie chciał zgodzić się minister spraw zagranicznych, szef koalicyjnej partii FDP Guido Westerwelle.
Steinbach oceniła we wtorek, że osiągnięto "dobre rozwiązanie" sporu. Jak podkreśliła, fundacja ma na celu upamiętnienie wysiedleń w historycznym kontekście. - Kontekst służy jednak wyjaśnieniu czegoś, nigdy nie może zaś usprawiedliwiać wypędzeń - powiedziała. - Bezprawie pozostaje bezprawiem, niezależnie od tego, co działo się wcześniej. Ale prawdziwego obrazu historii niektórzy boją się jak diabeł wody święconej.
Szefowa BdV wyraziła zrozumienie dla zagranicznych historyków (Kaiserovej i Szaroty), którzy wycofali się z rady naukowej fundacji w obliczu towarzyszących jej wewnątrzniemieckich sporów.
Przypomniała, że w tym roku przypada 60. rocznica ogłoszenia Karty Niemieckich Wypędzonych ze Stron Ojczystych, uważanej za programowy dokument BdV. Uroczystości jubileuszowe odbędą się 5 sierpnia w Stuttgarcie. - Dzień ten mógłby być dobrą okazją, aby rządy naszych krajów sąsiedzkich, które do tej pory nie uczyniły żadnego kroku wobec wypędzonych z obszarów należących do tych państw, wyciągnęły rękę do zgody, tak jak już dawno uczyniły to np. Węgry czy Słowacja" - zasugerowała Steinbach.
Skomentuj artykuł