Zgoda Bundestagu na udział w pomocy dla euro

(fot. PAP/EPA/RAINER JENSEN)
PAP / mik

Niemiecki Bundestag uchwalił w piątek ustawę w sprawie udziału Niemiec w europejskim mechanizmie poręczeń kredytowych dla państw strefy euro, które popadną w problemy finansowe. Niemcy wyłożą na ten cel do 148 mld euro.

Ustawę poparło 319 posłów; przeszła ona głosami koalicyjnych frakcji chadecji CDU/CSU oraz liberalnej Partii Wolnych Demokratów (FDP). 73 deputowanych było przeciw, a 195 wstrzymało się od głosu.

Mechanizm pomocy dla zadłużonych państw strefy wspólnej waluty opiewać ma na 750 mld euro, z czego 220-250 mld udostępni Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

60 mld euro zapewni Komisja Europejska dzięki pożyczkom na rynkach kapitałowych, gwarantowanym z nieuruchomionych środków w wieloletnich ramach budżetowych UE. Pozostałe 440 mld euro to pożyczki i gwarancje kredytowe, udostępniane przez kraje strefy euro - i ewentualnie spoza tego obszaru - za pośrednictwem specjalnie powołanej spółki celowej.

DEON.PL POLECA


Udział Niemiec, największego płatnika do unijnej kasy, wynosić ma co najmniej 123 mld euro. Przewidziano możliwość, że wysokość gwarancji ze strony Berlina zostanie podwyższona do 148 mld euro, jeśli inne państwa uczestniczące w mechanizmie same będą potrzebować wsparcia i nie będą w stanie złożyć się na pakiet ratunkowy. Poręczenia mają obowiązywać przez trzy lata.

Socjaldemokraci domagali się też, by rząd podjął konkretne zobowiązania "czarno na białym" dotyczące regulacji rynków finansowych, w tym opodatkowania transakcji zawieranych na tych rynkach. Deklaracje kanclerz Angeli Merkel z ostatnich dni, iż zamierza ona zabiegać na rzecz takiego podatku na płaszczyźnie międzynarodowej, socjaldemokraci uznali za niewystarczające.

Szef SPD Sigmar Gabriel wykorzystał także piątkową debatę Bundestagu do rozliczenia się z polityką chadecko-liberalnej koalicji, która objęła władzę po wyborach we wrześniu 2009 r. Zarzucił Merkel, że została ośmieszona w UE.

Gabriel wyraził przypuszczenie, że przed szczytem UE dwa tygodnie temu w Brukseli rząd niemiecki nie został wcześniej poinformowany przez partnerów w Unii o planowanych decyzjach w sprawie utworzenia stałego mechanizmu wsparcia dla krajów strefy euro będących w potrzebie finansowej. Berlin był sceptyczny wobec przyjęcia takiego pakietu, a wcześniej przez wiele tygodni blokował decyzję o wsparciu dla pogrążonej w kryzysie zadłużenia Grecji.

- Szefowa rządu jednego z najważniejszych motorów UE przyjeżdża na szczyt UE i zostaje postawiona przez Francję oraz inne państwa członkowskie przed faktem dokonanym - powiedział Gabriel.

- Ma to swoje powody: pozostałe państwa UE miały powyżej dziurek w nosie pani manewrów, pani kanclerz. Nie chciały one po raz kolejny narażać euro na ryzyko - dodał.

- Od czasu Konrada Adenauera (pierwszego kanclerza RFN) żaden kanclerz Niemiec nie został tak ośmieszony w Europie oraz do tego stopnia nie zrujnował osi niemiecko-francuskiej, jak udało się to Merkel - ocenił szef SPD.

Ataki opozycji odpierał liberalny wicekanclerz, szef dyplomacji Guido Westerwelle. Jego zdaniem opozycja szuka wymówki, by nie brać na siebie odpowiedzialności za decyzję o "historycznym" wymiarze. - Tymczasem chodzi o to, czy Europa ma przetrwać, czy ma upaść. (...) Chodzi o ochronę wspólnej waluty, Europy, jako gwaranta pokoju i dobrobytu - mówił.

Także chadecki minister finansów Wolfgang Schaeuble apelował o szerokie poparcie dla europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego. - Nie okazujemy tu hojności wobec innych państw, lecz służymy najlepiej pojętemu narodowemu interesowi Niemiec - przekonywał.

Według niego kluczowa w obecnej sytuacji jest odbudowa zaufania rynków finansowych do euro. - Rynki przyglądają się Niemcom uważniej niż innym członkom strefy euro, jak Cypr czy Malta - powiedział.

W piątek nad ustawą o udziale Niemiec w Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym debatuje także druga izba niemieckiego parlamentu, Bundesrat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zgoda Bundestagu na udział w pomocy dla euro
Komentarze (1)
RK
Robert Kożuchowski
21 maja 2010, 14:37
Tymczasem chodzi o to, czy Europa ma przetrwać, czy ma upaść. (...) Europa ma przetrwać, zaś UE upadnie, no chyba że pod pojeciem "Europa" rozumie się Niemcy