dziennikpolski24.pl / pp
"Mężczyzna wpadał w skrajne stany emocjonalne i nie chciał pozostać w jednym miejscu. Mnich wezwał policję, która po przyjeździe skuła go i wezwała karetkę" - opisuje zajście brat Grzegorz Hawryłeczko, rzecznik Opactwa Benedyktynów w Tyńcu.
"Mężczyzna wpadał w skrajne stany emocjonalne i nie chciał pozostać w jednym miejscu. Mnich wezwał policję, która po przyjeździe skuła go i wezwała karetkę" - opisuje zajście brat Grzegorz Hawryłeczko, rzecznik Opactwa Benedyktynów w Tyńcu.