Marta Jacukiewicz
Pamiętam kiedy przed trzema laty pierwszy raz przyjechał do rodzinnej wioski odprawić Mszę św. Wszedł do Kościoła z butelką wody mineralnej. Od razu polubiłam młodego wikarego, bo wniósł do naszej wspólnoty "coś" czego nigdy wcześniej nie było. Swoją radością zarażał innych. Dla Ks. Jacka liczył się drugi człowiek. On po prostu był dobry.
Pamiętam kiedy przed trzema laty pierwszy raz przyjechał do rodzinnej wioski odprawić Mszę św. Wszedł do Kościoła z butelką wody mineralnej. Od razu polubiłam młodego wikarego, bo wniósł do naszej wspólnoty "coś" czego nigdy wcześniej nie było. Swoją radością zarażał innych. Dla Ks. Jacka liczył się drugi człowiek. On po prostu był dobry.