„Zdarzyło się to w kilka lat po ukończeniu seminarium. Przeżywałem wtedy poważny kryzys kapłaństwa. Jeden z moich przyjaciół księży, widząc, co się ze mną dzieje, zaproponował mi uczestnictwo w katechezach w innej parafii. Dałem się namówić. W trakcie tych katechez poczułem, że stanowią one odpowiedź na moje trudności i cierpienie” – opowiada ks. Jan Zieliński, obecnie proboszcz warszawskiej parafii Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła przy ul. Domaniewskiej. Dla niego ta nowa przygoda z Chrystusem rozpoczęła się w 1979 roku, kiedy poznał charyzmat Drogi Neokatechumenalnej.
„Zdarzyło się to w kilka lat po ukończeniu seminarium. Przeżywałem wtedy poważny kryzys kapłaństwa. Jeden z moich przyjaciół księży, widząc, co się ze mną dzieje, zaproponował mi uczestnictwo w katechezach w innej parafii. Dałem się namówić. W trakcie tych katechez poczułem, że stanowią one odpowiedź na moje trudności i cierpienie” – opowiada ks. Jan Zieliński, obecnie proboszcz warszawskiej parafii Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła przy ul. Domaniewskiej. Dla niego ta nowa przygoda z Chrystusem rozpoczęła się w 1979 roku, kiedy poznał charyzmat Drogi Neokatechumenalnej.
Jan inaczej niż pozostali Ewangeliści wprowadza nas do Wieczernika. To nie uczniowie wchodzą pierwsi do Wieczernika, aby na polecenie Jezusa przygotować wszystko to, co jest potrzebne, lecz Jezus wprowadza ich w misterium Paschy. Jest On światłem danym każdemu, aby nikt nie pozostawał w ciemności. Przed wejściem na Paschę Jezus głośno woła: „Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić” (J 12,47). To właśnie dokona się za chwilę w Wieczerniku nie tylko wobec uczniów, ale wobec całego świata.
Jan inaczej niż pozostali Ewangeliści wprowadza nas do Wieczernika. To nie uczniowie wchodzą pierwsi do Wieczernika, aby na polecenie Jezusa przygotować wszystko to, co jest potrzebne, lecz Jezus wprowadza ich w misterium Paschy. Jest On światłem danym każdemu, aby nikt nie pozostawał w ciemności. Przed wejściem na Paschę Jezus głośno woła: „Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić” (J 12,47). To właśnie dokona się za chwilę w Wieczerniku nie tylko wobec uczniów, ale wobec całego świata.
Coraz częściej pojawiają się głosy wieszczące erozję Kościoła w Polsce. Co zrobić, aby nasze parafie, ruchy i stowarzyszenia katolickie, pomimo zagrożenia laicyzacją wynikającą z dobrobytu, żyły wiarą? Czy nie kluczowa jest w tym względzie kwestia stałej formacji prezbiterów? Jak prowadzić formację własną i innych, gdy nie chronią nas już seminaryjne mury?
Coraz częściej pojawiają się głosy wieszczące erozję Kościoła w Polsce. Co zrobić, aby nasze parafie, ruchy i stowarzyszenia katolickie, pomimo zagrożenia laicyzacją wynikającą z dobrobytu, żyły wiarą? Czy nie kluczowa jest w tym względzie kwestia stałej formacji prezbiterów? Jak prowadzić formację własną i innych, gdy nie chronią nas już seminaryjne mury?
Temat bieżącego numeru „Pastores” zrodził się z aktualnych debat nad ludzkim życiem i jego istotą. Nie widzimy potrzeby podgrzewania medialnych sporów ani też włączania się w hałaśliwą, demonstracyjną obronę przyjętych wcześniej przekonań. Szum informacyjny oraz forma prowadzonych dyskusji zdają się coraz bardziej gmatwać sprawę życia zamiast ją rozjaśniać; mogą także rodzić przekonanie, iż obchodzi ona tylko niektórych. Kwestii życia jednak nie sposób ominąć. Chcąc nie chcąc, nawet pozawerbalnie przyczyniamy się do kształtowania takiej, a nie innej jego koncepcji.
Temat bieżącego numeru „Pastores” zrodził się z aktualnych debat nad ludzkim życiem i jego istotą. Nie widzimy potrzeby podgrzewania medialnych sporów ani też włączania się w hałaśliwą, demonstracyjną obronę przyjętych wcześniej przekonań. Szum informacyjny oraz forma prowadzonych dyskusji zdają się coraz bardziej gmatwać sprawę życia zamiast ją rozjaśniać; mogą także rodzić przekonanie, iż obchodzi ona tylko niektórych. Kwestii życia jednak nie sposób ominąć. Chcąc nie chcąc, nawet pozawerbalnie przyczyniamy się do kształtowania takiej, a nie innej jego koncepcji.
Poniedziałek. Budzik dzwoni za pięć siódma. Pierwszy wstaje Stefan, potem dzieci. Pod koniec śniadania zwykle pojawia się mama, ale rano nie ma zbyt dużo czasu na rodzinne czułości. Trzeba się spieszyć do szkoły. Szczepan, Jędrzej i Zosia to gimnazjaliści. 12-letni Franek chodzi do prywatnej katolickiej Hauptschule, a Antek jeszcze do podstawówki. Do szkół nie jest daleko, dzieci, nawet te młodsze, idą same. Jedynie Wandę trzeba odprowadzić do przedszkola. W domu zostaje tylko najmłodszy Dominik, który jako siódme dziecko pojawił się w rodzinie Anety i Stefana prawie rok temu, w czwartym roku ich pobytu na misji w Austrii.
Poniedziałek. Budzik dzwoni za pięć siódma. Pierwszy wstaje Stefan, potem dzieci. Pod koniec śniadania zwykle pojawia się mama, ale rano nie ma zbyt dużo czasu na rodzinne czułości. Trzeba się spieszyć do szkoły. Szczepan, Jędrzej i Zosia to gimnazjaliści. 12-letni Franek chodzi do prywatnej katolickiej Hauptschule, a Antek jeszcze do podstawówki. Do szkół nie jest daleko, dzieci, nawet te młodsze, idą same. Jedynie Wandę trzeba odprowadzić do przedszkola. W domu zostaje tylko najmłodszy Dominik, który jako siódme dziecko pojawił się w rodzinie Anety i Stefana prawie rok temu, w czwartym roku ich pobytu na misji w Austrii.
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}