Nie wyobrażam sobie miłośników przeglądania zawartości korespondencji Przemysława Holochera, jak włażą mu pod kołdrę. W najlepszym razie dostaliby w zęby, w najgorszym - narobiliby sobie dużo wstydu i nieprzyjemności. Sieć gwarantuje im bezkarność i skutecznie "odfiltrowuje" zwyczajowe sankcje społeczne, obowiązujące w międzyludzkich relacjach.
Nie wyobrażam sobie miłośników przeglądania zawartości korespondencji Przemysława Holochera, jak włażą mu pod kołdrę. W najlepszym razie dostaliby w zęby, w najgorszym - narobiliby sobie dużo wstydu i nieprzyjemności. Sieć gwarantuje im bezkarność i skutecznie "odfiltrowuje" zwyczajowe sankcje społeczne, obowiązujące w międzyludzkich relacjach.
Tu nie ma rumieńca wstydu w chwili przyłapania przy dziurce od klucza. Jest akceptowana, perwersyjna przyjemność z hedonistycznego podglądactwa. Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa? Katolicyzm wydaje się nie mieć wpływu na rozwój rozrywki opartej na niskich pobudkach - i jeszcze niższych instynktach.
Tu nie ma rumieńca wstydu w chwili przyłapania przy dziurce od klucza. Jest akceptowana, perwersyjna przyjemność z hedonistycznego podglądactwa. Czy to nie dowodzi - w większym stopniu niż np. zgoda prawna na in vitro - jakiejś klęski chrześcijaństwa? Katolicyzm wydaje się nie mieć wpływu na rozwój rozrywki opartej na niskich pobudkach - i jeszcze niższych instynktach.
Polacy lubią być podglądani. Czy wkrótce dogonimy Wielką Brytanię, w której funkcjonują już ponad 4 mln kamer, a statystyczny londyńczyk filmowany jest 400 razy dziennie?
Polacy lubią być podglądani. Czy wkrótce dogonimy Wielką Brytanię, w której funkcjonują już ponad 4 mln kamer, a statystyczny londyńczyk filmowany jest 400 razy dziennie?
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}