Dawno temu chodziłam do więzienia odwiedzać osadzonych. Wraz z grupą przyjaciół dogadaliśmy się z kapelanem i raz w miesiącu mieliśmy wspólną mszę, czasem modlitwę śpiewami z Taizé, a potem krótkie spotkanie z chętnymi. Ich dziesięciu, nas dziesięcioro, maleńka kaplica, chwila rozmowy. Nic nadzwyczajnego. A jednak pierwsze spotkanie było dla mnie szokiem.
Dawno temu chodziłam do więzienia odwiedzać osadzonych. Wraz z grupą przyjaciół dogadaliśmy się z kapelanem i raz w miesiącu mieliśmy wspólną mszę, czasem modlitwę śpiewami z Taizé, a potem krótkie spotkanie z chętnymi. Ich dziesięciu, nas dziesięcioro, maleńka kaplica, chwila rozmowy. Nic nadzwyczajnego. A jednak pierwsze spotkanie było dla mnie szokiem.
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}