KAI / kb
Dzięki pomocy tysięcy ludzi wybudowano dom chłopaków w Broniszewicach. Teraz potrzeba podobnego, choć może nieco mniejszego cudu w DPS w Mielżynie (archidiecezja gnieźnieńska), gdzie pod opieką sióstr dominikanek przebywa ponad 80 dziewczyn i kobiet z różną, także głęboką, niepełnosprawnością intelektualną i ruchową.
Dzięki pomocy tysięcy ludzi wybudowano dom chłopaków w Broniszewicach. Teraz potrzeba podobnego, choć może nieco mniejszego cudu w DPS w Mielżynie (archidiecezja gnieźnieńska), gdzie pod opieką sióstr dominikanek przebywa ponad 80 dziewczyn i kobiet z różną, także głęboką, niepełnosprawnością intelektualną i ruchową.
To, co według świadków rozmawiających z dziennikarzami Wirtualnej Polski, działo się w  prowadzonym przez siostry prezentki DPS-ie w Jordanowie, jest skandalem i powinno być dogłębnie wyjaśnione zarówno przez władze świeckie, jak i kościelne. Nie ma i nie może być ani w Kościele, ani poza Nim usprawiedliwienia dla tego rodzaju przemocy i jej tolerowania.
To, co według świadków rozmawiających z dziennikarzami Wirtualnej Polski, działo się w  prowadzonym przez siostry prezentki DPS-ie w Jordanowie, jest skandalem i powinno być dogłębnie wyjaśnione zarówno przez władze świeckie, jak i kościelne. Nie ma i nie może być ani w Kościele, ani poza Nim usprawiedliwienia dla tego rodzaju przemocy i jej tolerowania.
Bernadeta Kruszyk / KAI
"Jedna z podopiecznych, starsza pani, odchodziła. Modliliśmy się przy niej wszyscy – pani doktor, pielęgniarka, cała ekipa. Trzymałam ją za rękę. W pewnej chwili wysunęła swoją dłoń i cichym głosem zaczęła z nami odmawiać Zdrowaś Mario. W tej modlitwie było tyle wiary, tyle ufności. Ta pani nie umarła, przeżyła" - wspomina siostra pracująca w DPSie w Tonowie.
"Jedna z podopiecznych, starsza pani, odchodziła. Modliliśmy się przy niej wszyscy – pani doktor, pielęgniarka, cała ekipa. Trzymałam ją za rękę. W pewnej chwili wysunęła swoją dłoń i cichym głosem zaczęła z nami odmawiać Zdrowaś Mario. W tej modlitwie było tyle wiary, tyle ufności. Ta pani nie umarła, przeżyła" - wspomina siostra pracująca w DPSie w Tonowie.