5 powodów, dla których warto poczekać
Wizja inicjacji seksualnej własnego dziecka spędza sen z powiek niejednego rodzica nastolatka. Jak to powiedzieć, żeby zostało przyjęte przez zbuntowanego, niezależnego młodego człowieka?
Okazuje się, że wcale nie tak łatwo trafić z przesłaniem o czystości do dorastającego dziecka, przekonanego że: "Nie warto czekać, to nic nie zmienia", "W dzisiejszych czasach…", "Bo my się kochamy…", "Ale o co tyle szumu? To moja prywatna sprawa!", "Jestem wierzący, ale w kwestii czystości mam swoje zdanie" itp.
Zestresowani rodzice mają różne pomysły na rozwiązanie problemu. Często, mimo obiektywnej racji, nieskuteczne. Niestety, w kwestii seksu (i nie tylko) sprawdza się powiedzenie, że z nastolatkiem można mieć albo rację, albo relację. Okazuje się, że argumenty nawet słuszne, ale podane w niewłaściwy sposób - trafiają jak kulą w płot. Dlaczego? Oto kilka przykładów nieskutecznych interwencji.
"PRZECIEŻ MY SIĘ KOCHAMY…"
Tradycjonaliści: "Z tym musisz poczekać, bo wszyscy tak robią." Zapominają, że każde nowe pokolenie próbuje zbudować własny świat, więc nastolatek za największego wroga uznaje tradycję, z którą walczy wszelkimi możliwymi sposobami. Odwoływanie się do niej jest z góry skazane na niepowodzenie, mimo obiektywnej racji. Zostajemy więc ze swoją racją, ale relacji nie mamy.
Moralizatorzy: "Jest dziesięć przykazań, szóste nadal obowiązuje." Nie ma dyskusji. Zapominają, że młody człowiek jest często w fazie kryzysu wiary. Religijność dziecięca już nie funkcjonuje, a własna, żywa relacja z Bogiem jeszcze się nie wykształciła. Odwoływanie się do przykazań może tylko pogłębić bunt i kryzys, a często również poczucie winy, jeśli młody człowiek ma problem z pornografią i nie umie sobie z nim poradzić. Znowu mamy rację, ale nie mamy relacji.
Pruderyjni: "O tym się nie rozmawia, to jest tabu. A dzieci przynosi bocian." Chcieliby uniknąć tematu w nadziei, że "co z oczu, to i z serca". Zapominają, że seksualność jest jednym z głównych tematów w grupie rówieśniczej, więc w ten sposób rezygnują z porozumienia z dzieckiem w bardzo ważnej sprawie.
Wiktorianie: "Seks jest bolesnym, wstydliwym, brudnym zajęciem, służącym wyłącznie obowiązkowi prokreacji." Próbują przedstawić negatywną wizję seksu w nadziei, że dziecko zawstydzone i dostatecznie zniechęcone, samo nie będzie chciało podejmować żadnych działań. Zapominają, że media są pełne zupełnie innych treści, promujących seks jako wartość nadrzędną. Głos rodziców przestaje być wiarygodny, bo dzieci myślą, że oni są po prostu niedouczeni.
Pseudonowocześni - próbują uprzedzić problem i podrzucają do plecaka prezerwatywy. Narzucają dzieciom seksualność w oderwaniu od miłości, odpowiedzialności, przez co wystawiają je na konsekwencje w postaci choćby zranień emocjonalnych, zawiedzionych oczekiwań i wielu innych.
Świadkowie: "My dochowaliśmy czystości do ślubu, więc ty też możesz." Są dumni z własnej wygranej walki o czystość i wydaje im się, że mają prawo oczekiwać tego samego od dziecka. Świadectwo jest wielką siłą - ale tylko wtedy, kiedy nie narzuca się drugiemu człowiekowi w postaci przymusu i stawiania siebie na piedestale, bo wtedy skutek jest odwrotny do zamierzonego.
Intelektualiści - zostawiają poradniki dla nastolatków, niby przypadkiem, w różnych miejscach domu. Oczekują, że dzieci dowiedzą się wszystkiego z książek, bo sami nie czują się kompetentni lub po prostu boją się i wstydzą spojrzeć młodemu człowiekowi w oczy i otwarcie porozmawiać.
Znerwicowani - tak bardzo boją się inicjacji seksualnej dziecka, że każdą rozmowę wykorzystują jaką okazję do przestrzegania przed zgubnymi skutkami seksu przedmałżeńskiego. Ciągle dopytują o to, czy aby na pewno dochowuje ono czystości, i nie wierzą w zapewnienia, że tak.
Nastolatek ma tego tak dosyć, że czasem decyduje się na seks, żeby już raz na zawsze zamknąć rodzicom usta.
To tylko niektóre z nieskutecznych pomysłów na uchronienie dziecka przed wczesną inicjacją seksualną. Na szczęście w Polsce średni wiek inicjacji wynosi 18 lat dla dziewcząt i chłopców, i chociaż stopniowo się obniża, to jeśli chodzi o statystyki, i tak jesteśmy w ogonie Europy. Polska młodzież wcale nie garnie się do współżycia tak, jak chciałyby tego niektóre media.
Poza tym działa tu stara, dobra zasada, że ta krowa, co dużo ryczy, mało mleka daje. Dzisiaj jest modne przechwalanie się podbojami seksualnymi, ale w większości przypadków pozostaje to w sferze deklaracji i ukrytych pragnień. Jak pomóc młodym ludziom, jak z nimi skutecznie rozmawiać, żeby nie odrzucili naszych argumentów?
DLACZEGO WARTO POCZEKAĆ
Wczesna inicjacja seksualna faktycznie niesie ze sobą wiele negatywnych konsekwencji - natury biologicznej, psychologicznej, społecznej i duchowej. Zamiast skupiać się na nich i straszyć dziecko ciążą, piekłem i etykietką puszczalskiej, lepiej ukazać wartość seksu jako ekskluzywnego, fantastycznego spotkania dwojga kochających się ludzi.
To bywa trudne, bo nagle okazuje się, że nasze własne postawy wobec seksu są dalekie od postrzegania go jako wspaniałego daru Pana Boga. Jeśli rodzice uważają seks za coś brudnego, koniecznego, przymusowego, trudnego, nieczystego - to nie będą umieli skutecznie zachęcić dziecka do zachowania wstrzemięźliwości.
Seks w zamyśle Stwórcy ma dwie funkcje: prokreacyjną i więziotwórczą, a w praktyce ta druga okazuje się trudniejsza od pierwszej. Seks służy umocnieniu więzi, miłości, bliskości dwojga ludzi. Jest pieczęcią ekskluzywności, wyłączności związku, oraz tym, co odróżnia miłość oblubieńczą od przyjacielskiej. Dla osób wierzących pełny akt seksualny jest zarezerwowany dla relacji małżeńskiej.
Wielu młodych uważa to za niepotrzebne, staroświeckie zasady. Czy aby na pewno tak jest? Akt seksualny obejmuje całego człowieka, w wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym. Oto kilka argumentów przemawiających za słusznością potraktowania seksu jako ekskluzywnego daru.
Imprinting, czyli prawo pierwszych połączeń
Pierwszy akt seksualny bardzo mocno wpisuje się w naszą pamięć emocjonalną i seksualną. We wszystkich następnych kontaktach człowiek nieświadomie próbuje odtworzyć przeżycia z pierwszego kontaktu.
Wiele osób w czasie nocy poślubnej z ukochanym mężem czy żoną nie może pozbyć się zachowań wyuczonych z poprzednimi partnerami. Ciało uczy się konkretnego rodzaju przyjemności (lub zranień!) i reaguje zgodnie z tym wzorcem. Zmiana bywa bardzo trudna lub niekiedy po prostu niemożliwa.
Pamięć emocjonalna
Dotyczy wszystkich uczuć, przeżyć, doświadczeń emocjonalnych, związanych z seksualnością. To bardzo mocne doświadczenia, które modelują nasze przeżywanie emocjonalnego wymiaru seksualności. Nasza pamięć w tej dziedzinie wszystko uznaje za ważne - nawet jeśli my mamy inne zdanie na ten temat.
Prawo utrudnionych powrotów
Ciało uczy się przyjemności. Chciałoby coraz więcej i trudno potem wrócić do niewinnych pocałunków, kiedy zasmakowało się bardziej zaawansowanych pieszczot. To dlatego narzeczeni mają takie trudności w walce o czystość. Ciało szybko uczy się nowych doznań i ma ochotę na więcej. Takie jest prawo natury i trzeba je zaakceptować podobnie jak fakt, że słońce świeci w południe.
Różnica oczekiwań mężczyzn i kobiet
Inna jest treść ich potrzeby seksualnej. Młodzi mężczyźni chcą seksu dla samego seksu, przy-jemności, poczucia własnej sprawności seksualnej, akceptacji siebie w roli kochanka, podziwu ze strony dziewczyny. Młode kobiety, ucząc się świata seksu, bardziej oczekują więzi, bliskości, czułości, a przyjemność seksualna jest czymś wtórnym. Ta różnica oczekiwań prowadzi do wielu nieporozumień w najbardziej kochających się związkach.
Ucieczka przed bliskością
Występuje nawet w zaawansowanych związkach. To brzmi paradoksalnie, ale jeśli związek zacieśnia się, rodzi się większa zażyłość, intymność emocjonalna - niektórzy ludzie czują się nieswojo i chcieliby uciec. Jednym z częstych mechanizmów ucieczki jest seks.
Związek przestaje się pogłębiać, rozwijać harmonijnie - pomimo rozpoczęcia współżycia - czego oni kompletnie nie potrafią zrozumieć. Seks w takim wypadku chroni przed nadmierną bliskością, ale nie działa więziotwórczo.
* * *
To tylko kilka przykładów na to, że człowiek jest wyposażony w mechanizmy chroniące miłość, seksualność przed nadużyciem ze strony… jego samego. Jeśli chcemy zachęcić młodych ludzi do życia w czystości, to trzeba sobie zrobić rachunek sumienia z własnej postawy wobec seksualności.
Czy jest ona dla mnie darem i wyzwaniem, czy brzemieniem, które zatruwa życie? Odpowiedź nie jest wcale taka prosta. Oby dorastanie naszych dzieci zaowocowało uzdrowieniem seksualności nas samych.
Elżbieta Wróblewska - jest doktorem psychologii oraz seksuologiem, współpracuje z łódzkim Domem Miłosierdzia (www.dom.jezuici.pl/lodz).
Skomentuj artykuł