Czas w rdzennych religiach afrykańskich

(Fot. sxc.hu)
Andrzej Szyjewski

Mieszkańcy Afryki nie są zainteresowani posiadaniem jednolitej, absolutnej skali czasowej, dlatego czas mierzony jest bardzo różnie, a poszczególne cykle nie są ze sobą koordynowane. Wydarzenia astronomiczne, klimatyczne i społeczne nie są do siebie przystające. Spory badaczy na temat posiadania historii przez Afrykanów można podsumować, za Andrzejem Zajączkowskim, następująco.

Zasadniczo bieg rzeczy wyznaczają wydarzenia, które się zapamiętuje i przypomina. Jeśli nie ma żadnych zdarzeń, wówczas „czas nie istnieje”. Teza ta ma istotne konsekwencje, z których najważniejszą jest, że nie da się marnować czasu. Jeśli nic się nie dzieje i nic się nie robi, to czas nie upływa i go nie ma, więc nie można nic „zmarnować". Nawet leniwe plotkowanie nie jest działaniem „bezproduktywnym”, gdyż wymieniając informacje, „produkuje się” wydarzenia.

Głównymi wydarzeniami systematyzującymi czas są wszechobecne rytuały, towarzyszą im bowiem intensywne emocje i angażują całość wysiłków ludzkich. Ponieważ rytuały powtarzają się w cyklu rocznym, można mówić o nastawieniu na cykliczne przeżywanie świata.

DEON.PL POLECA

U Dogonów cykle kosmiczne wyznaczają święta Sigi, organizowane co 60 lat. U ludów Zatoki Gwinejskiej uznaje się okres 70-letni za wielki cykl, w czasie którego następuje całkowita przemiana świata i należy nawet zmienić miejsce zamieszkania:

Henri Alexander Junod opisując plemię Thonga wspomina o czarowniku, który znał na pamięć wydarzenia ostatnich lat siedemdziesięciu i potrafił je wszystkie wyliczyć we właściwej kolejności zdarzeń. Człowiek ten wyróżniał ów siedemdziesięcioletni okres jako »erę« i twierdził, że »era« trwa »cztery miesiące i osiemset lat«.

Niemożność dokładnego określenia jest związana z tym, że dla tego czarownika następstwo wydarzeń w czasie i abstrakcyjna era to dwie całkowicie odrębne sprawy, między którymi nie zachodzi żaden związek. Tym niemniej czas linearny także jest obecny w myśleniu afrykańskim, choć w obrębie innego porządku.

Edward Evan Evans-Pritchard mówi w tym kontekście o dwóch rodzajach czasu: ekologicznym, opartym o relacje człowieka ze środowiskiem, a więc cyklicznym, oraz strukturalnym, wynikającym z relacji międzyludzkich w polu społecznym. Przeszłość „linearna”, czyli historia w naszym rozumieniu, należy do czasu strukturalnego. Tu można umieścić mierzenie czasu okresami panowania poszczególnych władców.

Wiele rodowych społeczności afrykańskich wytworzyło instytucję griotów, czyli kronikarzy, poetów i pieśniarzy zarazem, opiewających bohaterskie czyny przodków. Musieli oni zapamiętywać i recytować coraz dłuższe listy imion i genealogie, doprowadzając swoją sztukę do perfekcji. Obejmowała ona umiejętność gry, śpiewu oraz kształtowania nowych narracji ze znanych fragmentów.

Grioci tworzyli w Afryce Zachodniej zamkniętą kastę, rodzaj tajnego stowarzyszenia udzielającego swoim adeptom nauk w zakresie sztuki przekazu i zapamiętywania długich tekstów; znane są przypadki wielodniowych recytacji czynów przodków ważniejszych rodów. Malijski etnolog Amadou Hampâté Bâ stwierdził, że „każdy starzec, który umiera, to jakby biblioteka, która zostaje spalona”.

Najważniejsza dla zrozumienia afrykańskiego pojmowania czasu jest koncepcja czasu mitycznego. Dokonana przede wszystkim przez Johna Samuela Mbitiego analiza gramatycznych struktur afrykańskich pokazuje, że pamiętana przeszłość, w miarę oddalania się od aktualnych wydarzeń i gubienia szczegółów, staje się nieograniczoną przeszłością, którą można określić jako „kiedyś” (czyli tene wjęzyku Akamba i Kikuju).

W momencie kiedy temu „kiedyś” przypisuje się funkcję wzorca, w którym po raz pierwszy zaszły wydarzenia ustalające porządek rzeczywistości (opisywane w mitach), mamy do czynienia z czasem mitycznym, czyli - jak pisze posługujący się terminem z języka suahili Mbiti - zamani. Wydarzenia opisywane w mitach nie muszą zachodzić w logicznym porządku, bo zamani nie ma nic wspólnego z czasem linearnym.

W efekcie teraźniejszość i dająca się objąć pamięcią przeszłość należą do sasa, czyli czasu „rzeczywistego”, natomiast to, co wymyka się pamięci, przechodzi do sfery wzorców - zamani.

Na przykład: zmarli, póki ich imiona i czyny są pamiętane, należą do sasa, obejmującego nawet legendarno-genealogiczne wydarzenia. Kiedy ich indywidualność zostanie zapomniana, nadal istnieje zapotrzebowanie na ich moc, wobec tego społeczność odwołuje się do nich zbiorowo, jako do „przodków” - bazimu,innymisłowy zostają sprowadzeni do ogólnej kategorii.

Najważniejszą cechą zamani jest stanowienie wzorca dla całego późniejszego świata, a więc dla sasa, wtedy zaszły bowiem zdarzenia konstytuujące całą rzeczywistość. Te wzorce nie są jednak martwe, zamani nieuważa się za minioną bezpowrotnie przeszłość. Sasa czerpiemoc z zamani, ludzie odprawiając rytuały i opowiadając mity powracają do zamani iodnawiają cyklicznie swój świat, przodkowie tkwią w zamani, ale ich moc oddziałuje na sasa.

Więcej w książce Andrzeja Szyjewskiego, Religie czarnej Afryki

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czas w rdzennych religiach afrykańskich
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.