Nie lubię kolęd. Serio, serio. Mam wrażenie, że jak byłam dzieckiem, to bardziej je rozumiałam niż teraz.
Dzisiaj jakbym miała wybierać piosenkę na adwent, to byłaby nią "Head above water" Avril Lavigne. Dlaczego?
Nie wiem, czy wszyscy kojarzą ta piosenkarkę, na scenie pojawiła się w 2002 roku jako wokalistka pop-rockowa. Mi kojarzy się przede wszystkim ze zbuntowaną nastolatką jeżdżącą na deskorolce. Od tego czasu trochę się zmieniło.
W październiku tego roku w mediach pojawiła się informacja o tym, że piosenkarka od czterech lat zmagała się z boreliozą. To sprawiło, że wycofała się ze świata muzyki. Avril opublikowała list do fanów, w którym opowiedziała o swoich zmaganiach. Jak wspomina ten czas?
"Były to najgorsze lata mojego życia. Musiałam zmagać się z fizyczną i psychiczną walką. Pogodziłam się ze śmiercią i czułam, że moje ciało opada z sił. Wydawało mi się, że tonę. Jakbym zanurzała się pod wodę i musiała złapać powietrze. Nie byłam w stanie oddychać. Prosiłam Boga, by podtrzymywał moją głowę nad wodą".
Ale po co piszę ten przydługi wstęp? Poznając historię Avril, zrozumiałam, że to historia każdego z nas i właśnie dlatego to dobra piosenka na adwent. Nie musimy chorować, żeby poczuć, że toniemy. Może czujesz się naprawdę samotny? Może boisz się, że to początki depresji? Może problemy rodzinne tak bardzo cię przytłaczają, że marzysz o samotnym wyjeździe w góry na święta? Może kolejny tydzień idziesz do gabinetu psychoterapeuty i czujesz, że nic się nie zmienia?
Każdy z nas czasem tonie i potrzebuje zawołać:
"God, keep my head above water
Don't let me drown, it gets harder
I'll meet you there, at the altar
As I fall down to my knees"
Bardzo bym chciała, żeby to był właśnie adwent dla wszystkich. Żebyśmy mieli w sobie taką odwagę krzyku do Boga. Żebyśmy pozwolili mu podtrzymywać nasze głowy nad wodą. Żebyśmy potrafili szepnąć: "przyjdź i mnie uratuj".
Julia Bondyra - dziennikarka i redaktorka portalu DEON.pl, prowadzi bloga wybieramymilosc.pl
Skomentuj artykuł