Kościół na medytacji

(fot. sxc.hu)
Piotr Sikora

Medytacja staje się coraz bardziej popularna wśród katolików. Niektórzy witają ten trend z radością, inni podchodzą do medytacji z obawą, bo wątpią, czy to praktyka chrześcijańska. Co na to Kościół Katolicki?

Jakie jest oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego wobec form modlitwy, które przypominają praktyki medytacyjne znane w tradycjach dalekowschodnich? W odpowiedzi na to pytanie wskazuje się najczęściej na poświęcony temu zagadnieniu "List do biskupów Kościoła Katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej", ogłoszony w 1989 roku przez Kongregację Doktryny Wiary. Przy lekturze tego tekstu trzeba jednak pamiętać, że dokumenty wydawane przez instytucje kościelne mają różną rangę i znaczenie. Kościół Katolicki jawi się dzisiaj w świadomości zbiorowej jako zhierarchizowana i scentralizowana struktura, a oficjalne stanowisko Kościoła na dany temat jest utożsamiane ze stanowiskiem Rzymu. Pogląd powyższy jest jednak - z perspektywy ortodoksyjnej teologii katolickiej - nieprawdziwy. Owszem, w katolickiej wizji Kościoła Rzym pełni bardzo istotną rolę i stanowi ważny punkt odniesienia dla wszystkich Kościołów lokalnych. Niemniej jednak, zgodnie z dogmatem o nieomylności papieża, ogłoszonym na Soborze Watykańskim I, stanowisko Rzymu jest stanowiskiem całego Kościoła tylko w przypadku uroczystych orzeczeń dogmatycznych, gdy biskup Rzymu, papież, przemawia jako nauczyciel wszystkich katolików. Tylko wówczas, jak głosi dogmat, muszą oni wierzyć w to, co papież ogłasza i nie mogą zajmować innego stanowiska.
Jakie zatem znaczenie mają pozostałe wypowiedzi papieża i rzymskich dykasterii? Bardzo różne. Ważniejsze są papieskie encykliki, mniej ważne jego przemówienia i homilie. Jeszcze niższą rangę mają teksty watykańskich kongregacji. Żadnego głosu z Rzymu katolik nie powinien lekceważyć i pomijać w swoim myśleniu religijnym, jednak powinien odczytywać go w kontekście przede wszystkim Ewangelii, a następnie całej tradycji Kościoła (włącznie ze współczesnymi głosami innych biskupów, teologów i wiernych), będąc również otwartym na wewnętrzny głos Boga i posługując się danym mu przez Niego rozumem.
"List do biskupów Kościoła Katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej", jako tekst autorstwa Kongregacji Doktryny Wiary, nie może być zatem traktowany jako stanowisko całego Kościoła Katolickiego, obowiązujące wszystkich katolików. Nie można go pomijać, ale wartość swą bierze zasadniczo ze źródeł, z których czerpie - a są to Pismo i tradycja teologiczna.
Jedna szkoła?
Część "Listu…" skupia się na przypomnieniu podstawowych idei biblijnych dotyczących relacji człowieka do Boga, a szczególnie tych jej aspektów, które wyrażają się w osobistej modlitwie. Z tymi fragmentami dokumentu trudno chrześcijaninowi polemizować. Problem polega jednak na tym, że tekst wykazuje się w tych miejscach dość wysokim poziomem ogólności, a biblijne idee, które przywołuje, można interpretować różnie. I tak na przykład "List…" podkreśla, że modlitwa i medytacja chrześcijańska musi być chrystocentryczna, tj. nie może pomijać osoby Jezusa Chrystusa. To stwierdzenie jest oczywiste, ale problem pojawia się, gdy chcemy wyjaśnić, na czym konkretnie ma polegać owa centralna rola Chrystusa w praktyce modlitewnej chrześcijanina. W tradycji chrześcijańskiej znajdujemy bardzo różne odpowiedzi na to pytanie. Rozbieżności teologicznych odpowiedzi są o tyle ważne, że prowadziły i prowadzą do propagowania i/lub deprecjonowania różnych form modlitwy i medytacji.
W tym właśnie fragmencie, który dotyczy oceny konkretnych form medytacji i specyficznego sposobu przeżywania relacji z Chrystusem, "List…" opowiada się wyraźnie za jedną ze szkół duchowości, deprecjonując inne, równie dla chrześcijaństwa ważne. Od strony teologicznej rzecz dotyczy pojmowania człowieczeństwa Chrystusa, od strony praktycznej - roli wyobraźni i myślenia pojęciowego w modlitwie i medytacji.
Według jednej ze szkół, którą "List…" wspiera, mówiąc o człowieczeństwie Chrystusa, odnosimy się do jego historycznej egzystencji, a zatem do tego, co wyobrażeniowo i pojęciowo uchwytne. Ponieważ zaś - twierdzi się - człowieczeństwa Chrystusa nie można pomijać, w modlitwie i medytacji nie powinniśmy nigdy rezygnować z działania wyobraźni i myślenia dyskursywnego. Dlatego "List…" za błędne uznaje wszelkie sposoby modlitwy, w których "pomija się - o ile to możliwe - wszystko, co ziemskie, zmysłowe i mieszczące się w granicach pojęć, by wejść lub zanurzyć się w sferę Boskości, która jako taka jest nieziemska, nieuchwytna dla zmysłów i niepojęta". Kongregacja explicite powołuje się w tym miejscu na autorytet św. Teresy z Avila. Znawcy teologii współczesnej mogą się także domyślać wpływu wybitnego teologa XX wieku, Hansa Ursa von Balthasara. Tym niemniej stanowisko Kongregacji jest o tyle kontrowersyjne, że kwalifikuje jako błąd nie jakieś marginalne dla chrześcijaństwa ruchy, lecz nurty duchowe o dużym znaczeniu, którym patronują wybitni święci i teologowie. O konieczności przekraczania w rozwoju duchowym, a zwłaszcza w trakcie modlitwy/medytacji tego, co uchwytne zmysłami, wyobraźnią i aktywnością dyskursywną, mówią między innymi autorzy fundamentalnego dla Kościoła wschodniego zbioru Phi­lokalia, a także najwybitniejsi Ojcowie Kościoła, jak św. Grzegorz z Nyssy czy św. Maksym Wyznawca, oraz mistycy późniejsi, choćby współpracownik Teresy z Avila, podobnie jak ona ogłoszony Doktorem Kościoła
- św. Jan od Krzyża.
Między Listem a Janem
Porównajmy niektóre idee "Listu…" z fragmentami pism św. Jana od Krzyża.
"List…" przekonuje, że "medytacja chrześcijańska prowadzi modlącego się do tego, by w zbawczych dziełach Boga dokonanych w Chrystusie, Słowie Wcielonym, i w darze Jego Ducha, pojąć objawiającą się w nich - zawsze przez wymiar ludzki i ziemski - głębię Boga". Jan od Krzyża dowodzi zaś, że "pośród stworzeń wyższych czy niższych nie ma żadnego, które by bezpośrednio łączyło z Bogiem, (…) jest niemożliwe, by rozum mógł pojąć Boga za pośrednictwem stworzeń, czy to niebieskich, czy ziemskich, gdyż nie ma pomiędzy nimi a Bogiem żadnej proporcji ani podobieństwa". Stąd, zdaniem świętego, "żadne poznanie, ani pojęcie nadprzyrodzone, nie może być bezpośrednim środkiem do wzniosłego, miłosnego zjednoczenia z Bogiem. Wszystko bowiem, co może rozum pojąć, wola upodobać sobie, a wyobraźnia przedstawić, jest niepodobne i nieproporcjonalne do Boga". W konsekwencji, "aby przybliżyć się do Niego, trzeba iść raczej nie rozumując, niż pragnąc coś zrozumieć".
O ile "List…" stwierdza, że chrześcijanin medytuje zawsze rzeczywistości doczesne i skończone - dzieła Boga w historii, ziemską postać i życie Jezusa - a zatem sugeruje, że człowiek w swojej medytacji powinien posługiwać się zawsze wyobraźnią i refleksją, to Jan od Krzyża wpisuje się w długą tradycję duchową, wedle której modlitwa/medytacja dyskursywno-wyobrażeniowa jest tylko wstępnym etapem drogi duchowej. Pisze: "ponieważ jednak podajemy tu naukę o postępie w kontemplacji aż do zjednoczenia z Bogiem, wszystkie te środki i zmysłowe ćwiczenia władz [tj. m.in. medytacja dyskursywno-wyobrażeniowa - przyp. P.S.] zostać muszą poza nami i umilknąć, by Bóg sam dokonał w duszy zjednoczenia z Sobą. Dlatego zgodnie z naszym założeniem, należy uwolnić i opróżnić władze oraz pozbawić je ich naturalnych praw i działalności".
Według Jana od Krzyża, w trakcie modlitwy/medytacji pamięć - a co za tym idzie świadomość - "ma ogołocić się i opróżnić, (…) by stała się nagą i pustą, jak gdyby nic przez nią nie przeszło - w zupełnym zapomnieniu i zawieszeniu wszystkiego. To uwolnienie pamięci musi się odnosić do wszystkich form bez wyjątku. Inaczej nie będzie mogła zjednoczyć się z Bogiem. Zjednoczenie bowiem może dokonać się tylko wtedy, gdy dusza oderwie się od wszystkiego, co nie jest Bogiem. (…) Jeśli pamięć jest naprawdę zjednoczona z Bogiem, nie podpadając pod żadne formy i obrazy, jakie mogłaby uchwycić, jest sama bez formy i kształtu (…). Gdy działanie wyobraźni zniknie, pamięć zatapia się w najwyższym Dobru, w wielkim zapomnieniu - nie wie o niczym".
Autorzy "Listu…" są oczywiście świadomi, że nie tylko Jan od Krzyża, lecz i wielu innych uznanych mistrzów duchowości traktowało modlitwę/medytację dyskursywno-wyobrażeniową jako tylko wstępny etap, domagający się przekroczenia, tym niemniej w niezbyt jasnych sformułowaniach próbują "zneutralizować" wymowę ich dzieł, stwierdzając, że "należy przeprowadzić poprawną interpretację nauki tych nauczycieli, którzy polecają «usunąć» z umysłu wszelkie przedstawienia zmysłowe i pojęcia, skupiając pełną miłości uwagę na Bogu tak, że powstała w ten sposób próżnia może być wypełniona Boskim bogactwem. Próżnią, której potrzebuje Bóg, jest odrzucenie egoizmu, niekoniecznie zaś odrzucenie rzeczy stworzonych, które On nam dał i pośród których nas umieścił".
Bez pewności, lecz ufni
Dla znających pisma Jana od Krzyża i innych mistyków chrześcijańskich jest oczywiste, że odrzucenie egoizmu, lub inaczej: egoistycznego przywiązania do rzeczywistości stworzonej (a zwłaszcza do własnego, małego Ja), jest kluczowe w chrześcijańskiej drodze do Boga. Nie da się jednak ukryć, że Autorzy "Listu…" nie przedstawiają tu poprawnie stanowiska, które reprezentuje Jan od Krzyża. Ten ostatni bowiem jasno stwierdza, że proces duchowy obejmuje także przemianę świadomości, przemianę obejmującą wykroczenie poza aktywność dyskursywno-wyobrażeniową ("poznanie szczegółowe"). Chrześcijańska kontemplacja to - wbrew temu, co odnajdujemy w "Liście…" - nie tylko "oglądanie przez osiągalne dla zmysłów poznanie Jezusa tego, co On jako Słowo Ojca chce nam naprawdę oznajmić o Bogu", nie tylko "przyjęcie rzeczywistości Bożej w ludzkiej postaci Jezusa, przyjęcie Jego wymiaru Bożego i wiecznego w Jego doczes­ności" ("List do biskupów Kościoła Katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej"). To także ponaddyskursywna i pozbawiona elementów wyobrażeniowych prosta intuicja i zjednoczenie z absolutnie niepojmowalną Boskością. W teologicznej perspektywie, w której pisze Jan od Krzyża, chrześcijańska modlitwa/medytacja a-dyskursywna jest uprawnioną, a nawet istotną formą praktyki duchowej.
Jaki morał płynie z faktu, że najważniejszy watykański dokument dotyczący chrześcijańskiej medytacji jest tak teologicznie nierówny i nie prezentuje poprawnie całego bogactwa chrześcijańskiej tradycji duchowej?
Po pierwsze okazuje się, że by ocenić daną formę modlitwy/medytacji z katolickiego punktu widzenia, nie wystarczy sięgnąć po watykańskie dokumenty. Trzeba podjąć większy wysiłek zaznajomienia się z bogatą i różnorodną chrześcijańską tradycją - włącznie z tym, co w niej żywe i dzisiaj: z różnymi ludźmi i wspólnotami. Po drugie może okazać się, że w tradycji tej znajdują się różne, nie zawsze zupełnie zgodne ze sobą głosy.
Dla wielu ludzi uświadomienie sobie tej wewnętrznej różnorodności może być trudne - odbiera bowiem poczucie bezpieczeństwa oparte na pewności, że odpowiedzi podane przez autorytet są jasne i precyzyjne. Ten brak pewności jest zarazem szansą, bowiem na katolika/chrześcijanina czeka przygoda samodzielnych poszukiwań osobistej drogi do Boga. Poczucie bezpieczeństwa, że nie zbłądzimy na tej najważniejszej drodze życia, może mieć swoje źródło jedynie w ufności, że Bóg, Ostateczna Rzeczywistość, od której nie jesteśmy oddzieleni, niesie i prowadzi nasze poszukiwanie.
***
Słowniczek
Modlitwa/medytacja dyskursywno-wyobrażeniowa - modlitwa polegająca na rozważaniu pewnych treści o charakterze religijnym, najczęściej tekstów biblijnych, wyobrażaniu sobie opisywanych w nich scen. Celem rozważania treści jest zastosowanie ich do własnej sytuacji egzystencjalnej, tj. najczęściej wzbudzenie w sobie odpowiednich reakcji wolitywnych (zależnych od woli) i emocjonalnych. W historii chrześcijaństwa powstało wiele szkół tego typu modlitwy/medytacji, różniących się zarówno co do szczegółów samej metody postępowania w trakcie modlitwy, jak i co do zasadniczego jej celu (poznawanie religijnych treści,
wzrost miłości do Boga albo też zmiana funkcjonowania w świecie).
Modlitwa/medytacja a-dyskursywna - formy praktyki duchowej, w której człowiek uwalnia się od pracy wyobraźni i myślenia dyskursywnego na rzecz prostej, intuicyjnej uważności na niewyobrażalną i niepojmowalną rzeczywistość Boga obecnego w nim samym i w całym świecie. Podobnie jak w przypadku modlitwy/medytacji dyskursywno-wyobrażeniowej istnieją w chrześcijaństwie różne szkoły medytacji a-dyskursywnej.
PIOTR SIKORA jest doktorem habilitowanym filozofii i teologiem, redaktorem "Tygodnika Powszechnego". Jest członkiem Krakowskiej Grupy Medytacji Chrześcijańskiej. Za książkę Logos niepojęty wyróżniony Nagrodą Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera.

Artykuł pochodzi z czasopisma Medytacja - dla kogo? po co? jak?

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół na medytacji
Komentarze (18)
Anna Macieg
30 lipca 2016, 08:15
Myślę że ludzie uprzedzeni zawsze będą szukać dziury w całym. Pismo nie mówi o szczepionkach i rakietach kosmicznych a jednak można je użyć na chwałę Pana. <a href="http://medytacja.edu.pl">Medytacja</a> jest pożyteczna i służy wielu ludziom, po prostu
M
mmm
11 lutego 2014, 21:53
Dzwię się że księża, biskupi oferują swoim wiernym trudne do zrozumienia teksty teologiczne i "przygodę samodzielnych poszukiwań ...". Mamy od długiego problem nie rozwiązany ze Światową Organizacją Medytacji Chrześcijańskiej. Szkoda, że episkopat nie zajmie tutaj stanowiska jasnego, wyraźnego, explicite. Przygody samodzielnych poszukiwań różnie się kończą, czy oni o tym nie wiedzą?
K
Kinga
25 listopada 2013, 15:40
Znalazłam stronę na której można zlokalizować KAŻDEGO po numerze telefonu. Wystarczy wpisać numer osoby którą chcemy namierzyć [url]http://elokalizacja.bo.pl[/url]
J
jgf
23 listopada 2013, 22:13
Nie dziwię się że wierni zaniepokojeni różnymi sprawami, np. medytacją i idą słuchać ks. Natanka, skoro Episkopat milczy w odpowiedzi na te problemy z jakimi my się borykamy.
M
myślnik
16 lutego 2013, 23:53
Zachęcam do tego, by przed krytykowaniem medytacji chrześcijańskiej, najpierw na jej temat coś poczytać. Sądząc po komentarzach, które tu straszą egzorcyzmami wnioskuję, że osoby te nie wykonały wysiłku zainteresowania się na czym polega to o czym piszą. Sugeruję, a nawet osobiście proszę, by nie zabierać tak kategorycznych głosów w sprawie, której się nie poznało. Medytacja chrześcijańska jest piękną tradycją Kościoła, a Światowa Wspólnota Medytacji Chrześcijańskiej powstała i pozostaje pod opieką Kościoła Katolickiego. Taaa, już widzę medytującego w pozycji kwiatu lotosu Jezusa...
M
myślnik
16 lutego 2013, 23:51
Widać efekty "szczęśliwych" promasońskich rządów Pawełka VI, który teraz byłby wniebowzięty, gdyby się dowiedział, że udało mu się wprowadzić herezję do KK. I taki ktoś ma być błogosławiony!?
G
Gość
14 lutego 2013, 08:43
Do Autora - Panie Piotrze, wszystkiego dobrego!
ZA
~zagrożenie a nie zbliżenie
11 lutego 2013, 20:39
To jest SYNKRETYZM.
ZA
~zagrożenie a nie zbliżenie
11 lutego 2013, 20:38
Nie nabiore się na chrześcijaństwo w buddyjskich kapciach. Co mamy u góry artykułu? "Charaktery". Co ostatnio promowali ? Zen + chrześcijaństwo. Charaktery polazło nie w te sprawy co trzeba. Szkoda tylko, że pod pewną książką jak pamiętam co reklamowali  wypowiedział się katolicki Ksiądz piszący w "Liście". Nigdy zen, medytacja wschodnia nie da się połączyć z chrześcijaństwem. Są kompletną opozycją. Istnieje też i fałszywa mistyka jakby ktoś nie wiedział, z "owocami". Ale te się ogląda trochę później po niby dobrych. Szkoda, że ludziom się miesza w głowach i stwarza okazję do problemów duchowych jak i psychicznych. Nawet nie szkoda, ile uważam to za poważną sprawę, która się właśnie może skońćzyć u egzorcysty, a jeszcze w katolicyzm nam to wlazło przy ogólnych modach na jogi wokoło i na uniwersytetach na wf itd.  Gadam od rzeczy? Są świadectwa przecież ludzi, którzy brali udział w tym podobnych wschodnich praktykach i ludzi, którzy na tym się znają w KK.  To coś nie należy do duchowości Kościoła. To jest kompletnie coś innego. Kompletnie. Inny "smak, rodzaj" duchowy.
A
Autor
10 lutego 2013, 21:56
Zachęcam do tego, by przed krytykowaniem medytacji chrześcijańskiej, najpierw na jej temat coś poczytać. Sądząc po komentarzach, które tu straszą egzorcyzmami wnioskuję, że osoby te nie wykonały wysiłku zainteresowania się na czym polega to o czym piszą. Sugeruję, a nawet osobiście proszę, by nie zabierać tak kategorycznych głosów w sprawie, której się nie poznało. Medytacja chrześcijańska jest piękną tradycją Kościoła, a Światowa Wspólnota Medytacji Chrześcijańskiej powstała i pozostaje pod opieką Kościoła Katolickiego.
jazmig jazmig
10 lutego 2013, 13:39
@zz_top Aha! Jak nie znasz dzieł św. Jana od Krzyża to poczytaj a dopiero potem się wypowiadaj na temat tego co ma sens a co go nie ma. ... Napisałem, że nie znam tych dzieł i podtrzymują swój pogląd o bezsensie tego, co autor tekstu tu przytoczył. Poczytaj sobie egzorcystów, może zrozumiesz sens mojej wypowiedzi. Modlitwa, każda bez wyjątku, także kontemplacyjna, nie opróżnia umysłu. Ona może kierować umysł ku Bogu, ale go nie opróżnia. Tak wiec to ty piszesz nonsensy.
Z
zz_top
10 lutego 2013, 11:21
Jazmig - "wibrowanie mantr" zostaw buddystom. Medytacja i kontemplacja chrześcijańska nie ma z tym nic wspólnego. Podtrzymuję, że autor wywołał tylko zamęt pomieszaniem pojęć medytacji (w której mają swój udział pamięc, rozum i wola) i kontemplacji - w której nasze władze umysłowe coraz bardziej się wyciszają. Modlitwa kontemplacyjna zmierza ku temu by być w tylko otwarciem się na Boga, zachwytem i zgodą na przemianę, a nie koniecznie ubogacaniem swojej inteligencji, znajdowaniem racji dla swoich decyzji, itp... Aha! Jak nie znasz dzieł św. Jana od Krzyża to poczytaj a dopiero potem się wypowiadaj na temat tego co ma sens a co go nie ma. Ignorancja nie daje nikomu usprawiedliwienia w ocenianiu. Jak ta lektura będzie za trudna to polecam coś prostszego, choćby "Obłok niewiedzy" - anonimowy manuskrypt z XIVw. dość przystępnie wprowadzający w średniowieczną katolicką mistykę.
jazmig jazmig
9 lutego 2013, 21:05
Nie znam rozważań św. Jana od Krzyża, ale zaprezentowane tu fragmenty nie mają kompletnie sensu. Opróżnić można szklankę wody itp. rzeczy, a nie umysł. Propozycje oczyszczenia umysłu znam z azjatyckich technik medytacyjnych, ale owo opróżnianie oznacza otwarcie się na nieznane siły, a zatem również na złe duchy. Bardzo dobrą technikę medytacji miała św. s. Faustyna, która stale wibrowała mantrę: "Jezu ufam Tobie". Można wibrować podobne mantry i to wystarczy, na bliskość z Bogiem.
Z
zz_top
9 lutego 2013, 19:01
Autor nie odróżnia medytacji od kontemplacji. W tekście oba pojęcia są wymieszane, traktowane ekwiwalentnie - a tak przecież nie jest. Medytacja to z łaciny "meditatio" czyli rozmyślanie, rozważanie, namysł. Natomiast kontemplacja to "spoglądanie w wierze na Chrystusa" (podaję za KKK 2715).
M
Maćko
9 lutego 2013, 00:58
Manowce teologiczne Pana Piotra Sikory Ks. Krzysztof Kościelniak Opublikowany na łamach „Gazety Wyborczej” artykuł pt. „Na biskupach Kościół się nie kończy” autorstwa Piotra Sikory, pracownika Międzywydziałowego Instytutu Ekumenii i Dialogu (MIED), zawiera wiele błędów teologicznych, m.in. stwierdzenie, że „nie istnieje nic takiego jak nauka Kościoła”. Na skutek interwencji Rektora PAT Piotr Sikora został zobowiązany do odwołania błędnych poglądów, co uczynił w dość zakamuflowany sposób. Sprawa załatwiona? Nie było o co rozdzierać szat? Zdawać by się mogło - sprostowanie zakończyło problem. Tymczasem wielu katolików podejmuje refleksję nad tym wydarzeniem. I mają do tego prawo, a nawet obowiązek. Niepokoi pytanie, dlaczego teolog, pracujący w katedrze teologii fundamentalnej, która bądź co bądź jest spadkobierczynią apologetyki, zamiast uzasadniać i bronić wiary, wprowadza zamieszanie w szeregach wiernych. Całośc na stronie "Niedzieli" Czyżby deon służył reklamie dziennikarzy Wyborczej i TP? Nie maja swoich portali? No bo to kolejy artykuł takich dziennikarzy? Czyżby rzeczywiści KNW w Watykanie z czasów JP2 była mniej wiarygodna niż redaktor ? ...Czy aby na pewno autor artykułu ma rację? Mi również coś nie pasuje w rozumowaniu przedstawionym w 1. akapicie... Chyba co niektórzy mają rację - Tygodnik Powszechny reprezentuje dosć kontrowersyjny (i "postępowy") nurt w dzisiejszym Kościele...
A
Anna
8 lutego 2013, 16:40
Manowce teologiczne Pana Piotra Sikory Ks. Krzysztof Kościelniak Opublikowany na łamach „Gazety Wyborczej” artykuł pt. „Na biskupach Kościół się nie kończy” autorstwa Piotra Sikory, pracownika Międzywydziałowego Instytutu Ekumenii i Dialogu (MIED), zawiera wiele błędów teologicznych, m.in. stwierdzenie, że „nie istnieje nic takiego jak nauka Kościoła”. Na skutek interwencji Rektora PAT Piotr Sikora został zobowiązany do odwołania błędnych poglądów, co uczynił w dość zakamuflowany sposób. Sprawa załatwiona? Nie było o co rozdzierać szat? Zdawać by się mogło - sprostowanie zakończyło problem. Tymczasem wielu katolików podejmuje refleksję nad tym wydarzeniem. I mają do tego prawo, a nawet obowiązek. Niepokoi pytanie, dlaczego teolog, pracujący w katedrze teologii fundamentalnej, która bądź co bądź jest spadkobierczynią apologetyki, zamiast uzasadniać i bronić wiary, wprowadza zamieszanie w szeregach wiernych. Całośc na stronie "Niedzieli" Czyżby deon służył reklamie dziennikarzy Wyborczej i TP? Nie maja swoich portali? No bo to kolejy artykuł takich dziennikarzy? Czyżby rzeczywiści KNW w Watykanie z czasów JP2 była mniej wiarygodna niż redaktor ?
RJ
Robert Jesionek
8 lutego 2013, 11:17
Niedawno zacząłem praktykę medytacji chrześcijańskiej. Nie szukam w niej niesamowitości, ani nie kusi mnie "buddyjskość". Pociąga mnie katolickość. Polecam medytację każdemu. Nie ma tu niczego złego i niebezpiecznego. Jest modlitwa i tradycja Kościoła (zaniedbana). Pozytywne skutki medytacji są tak wspaniałe, że trudne do opisania - dla mnie to zwykły, cichy, skromny, codzienny cud. A niebezpieczeństwa i koleiny? Znajdzie i wpakuje się w nie każdy, kto zechce je znaleźć i się w nie wpakować - tak samo jak przy modlitwie różańcowej, czy przy odmawianiu litani, nie inaczej.
P
Pawel
8 lutego 2013, 11:00
Swietne podsumowanie.  Z drugiej strony, Kosciol powinien nam pokazywac, gdzie medytacja chrzescijanska przekracza katolickie granice.