Mamy powody do optymizmu

(fot. shutterstock.com)

Poczucie nękającego nas zła wywołuje różne reakcje. W świętym gniewie szukamy kozła ofiarnego, by wziął na siebie nasze niedostatki. W świętym uniesieniu chcemy wypisać światu receptę na zbawienie. Ale jesteśmy, dzięki Bogu, dobrze na to przygotowani.

Ulegamy pewnym złudzeniom, nieraz boleśnie. Szukamy kozła ofiarnego. By przenieść na kogoś odpowiedzialność, by zmyć z siebie poczucie winy, by delegować na innych własne grzechy. To jeden ze sposobów dbania o własne dobre samopoczucie i o pożądany wizerunek. Chcielibyśmy sprawiać wrażenie dobrego samarytanina, ale obok leżącego przy drodze człowieka przechodzimy przyspieszając kroku. No bo cóż nam z uznania w oczach kogoś, kto jest ofiarą (por. Łk 10,25-37)? Pognamy dalej do świątyni, by tam zaraz wytropić kogoś z nieczystym sumieniem. Wywęszyć, namierzyć, wytargać za fraki. Jak tę kobietę, która dopuściła się zdrady (por. Łk 7,36-50). Tak radzimy sobie z naszymi własnymi niedostatkami.
Sposób drugi idzie w nieco innym kierunku, zakłada większą aktywność, by osiągnąć nie tylko poziom poczucia "jestem nie-zły", ale wręcz "jestem dobry". Aktywność, która staje się aktywizmem, działaniem opartym o myśli uznane raz na zawsze za jedynie słuszne. Słuszne, mądre, a niekiedy i zbawienne. Świat jest chory, a my mamy dla niego receptę. Wiemy, jak zbudować nową lepszą rzeczywistość. My to wiemy, a więc ma być tak, jak my tego chcemy. Droga jest jedna, wszystkie zaś inne ścieżki wiodą na zatracenie. Jedno-myślność, jedno-wszystkość.
Przekazanie winy
Święty Paweł mówi, że Bóg "dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu" (por. 2 Kor 5, 21). Bóg aż tak nas umiłował, że posłał swojego Syna na krańce oddalenia od Siebie -tłumaczy bp Andrzej Czaja - aby z tych krańców, na których my już się zadomowiliśmy, Jezus nas przyprowadził z powrotem do Boga Ojca. Jan Paweł II wskazuje, że wkroczenie Chrystusa w wody Jordanu, by przyjąć chrzest od Jana, to czas rozpoczęcia misji Baranka Bożego. Misja ta jednak jest podwójna - przypomina ordynariusz opolski - Jezus nie tylko jest tym barankiem, którego zabijano i składano w ofierze Bogu. Jest również tym, na którego kapłan nakładał ręce jako gest przekazania grzechów członków zgromadzenia. Ten drugi baranek szedł na zatracenie wypędzany na pustynię jako ofiara dla Azazela, gdyż ludzkie winy miały wrócić do złego ducha. Tak też Jezus na drogę krzyżową został wyprowadzony poza mury Jerozolimy, gdzie w męczarniach zginął.
Ten rytuał wciąż się powtarza. Wciąż chcemy oddalić od siebie choćby cień wątpliwości co do nas samych. Chcemy przekazać na innych nasze winy, obarczyć ich nimi, obciążyć, niekiedy przygnieść. Bywa tak, że naszą winą chcemy drugiego człowieka zmiażdżyć: "może i ja popełniłem zło, ale przez ciebie, a więc jest to twoja wina". W gruncie rzeczy okazuje się, że samym sobie nie ufamy. Niekiedy wręcz siebie samych się obawiamy, bo nie wiemy, czego się po sobie spodziewać. Wiele tych obaw zbudowanych jest na przekonaniu, że człowiek z natury nie jest dobry. Na myśleniu, w którym dobro jest poza człowiekiem i zadaniem dla ludzi pozostaje jego zdobywanie. Ale że świat jest nieprzychylny, a natura ludzka słaba, wciąż ponosimy klęskę.
Empatia
Są jednak powody do optymizmu. I to oparte na tym właśnie wiecznie trapiącym ludzi pytaniu: czy człowiek jest dobry czy zły? Ewa Woydyłło, doktor psychologii z wieloletnim stażem terapeutycznym, zwraca uwagę nie tylko, że jest kwestią naszego osobistego wyboru - za którym podążają potem emocje, czyny i postawa - jaką odpowiedź wybierzemy. Bo wybrać trzeba. Istnieją jednak mocne podstawy, by mimo niekiedy przykrych doświadczeń, uznać, że człowiek z natury jest dobry. Mamy powody, by człowiekowi nie odmawiać nadziei.
"W człowieku znajduje się potencjał i ku dobru, i ku złu. Mówię potencjał, bo to nie determinuje jeszcze naszej duszy, moralności, stosunku do życia. Do której z »szufladek« - z dobrem czy ze złem - będziemy sięgać częściej, to kwestia wyboru, niekiedy świadomego, innym razem mniej świadomego. Sama kiedyś postanowiłam, aby otwierać »szufladkę dobro«. Sprawdziłam, działało" - mówiła mi ta specjalistka w problematyce uzależnień w książce "Szachy ze Złym".
Woydyłło wskazała na odkrycie naukowców sugerujące, że jako ludzie rodzimy się ze zdolnością do dobra, bo jesteśmy wyposażeni w system "lustrzanych neuronów". "Ten biochemiczny system neurologiczny - występujący także śladowo u wyżej zorganizowanych ssaków - ma przełożenie na zachowania i relacje człowieka, głównie odpowiada za empatię. Bez uczuć takich, jak smutek, euforia, radość, zazdrość można wyobrazić sobie życie. Ale bez empatii… mamy psychopatię - tłumaczy Woydyłło. - To względnie niedawne naukowe odkrycie bardzo mnie uszczęśliwiło. Dzięki niemu nie muszę szukać filozoficznych powodów, nie muszę być Polyanną, tylko rzeczowo przyjmuję: »wszyscy ludzie są dobrzy!«"
Wieża Babel
Dobro również nie jest jednak niewinne. Nie tylko bowiem zło bywa pułapką, w którą wpadamy czy wpychamy innych ludzi. Pokusa, której człowiek daje się zwykle zwieść, polega przecież właśnie na wyborze dobra. Tylko, że nie takiego dobra, które jest przeznaczone czy dostępne konkretnie dla nas. Pułapką jest też narzucanie dobra innemu człowiekowi, bo wartość może mieć tylko to, co jest wybrane w wolności. Poddajemy się za to jeszcze i trzeciemu rodzajowi kuszenia dobrem: dobro, które poznałem, uznaję za jedyną właściwą postać dobra. Dobro może mieć tylko taką twarz, jaką my mu nadajemy.
Bóg jednak ma wobec dla tego typu postawy dobrotliwą ironię, którą wyraża słowami komentarza wobec działań budowniczych wieży w mieście Babel: "Będą mogli wykonać wszystko, cokolwiek zamierzą" (por. Rdz 11,1-9). Ludzie mówili wówczas jednym językiem. Przeżywali okres dobrobytu i rozwoju. Zabrakło pokory. Ich pyszna jednomyślność była fundamentem, który Bóg skruszył swoją decyzją o pomieszaniu języków. Ale my wciąż wznosimy wieżę wprost do nieba. Jeśli brak nam rąk do pracy, gotowi jesteśmy znaleźć niewolników. Powstają wątpliwe sojusze, zrywany jest dialog. Zły świat nie sięga nam wyżej niż do kolan, a my już prawie weszliśmy ze szczytu wieży wprost do nieba.
Pomoc i współpraca
Jednak i tu są powody do optymizmu. W świecie naukowym coraz śmielej wskazywana jest teza o ewolucji współpracy. Życie na Ziemi rozwija się nie tylko w wyniku rywalizacji, jak to przedstawia w wielkim uproszczeniu teoria Karola Darwina. Konkurencja między żyjącymi istotami to tylko jeden wymiar kształtujący postęp w świecie stworzonym. Tak naprawdę - przekonuje Martin A. Nowak - ewolucja gatunków opiera się nie o konkurencyjność, ale o współpracę.
Profesor biologii i matematyki na Harvardzie wskazuje, że wśród organizmów żywych występuje pięć mechanizmów promujących współpracę między przedstawicielami tych samych gatunków. Szczególnie ludzie są skłonni do pomocy i współpracy, co nazywane jest mechanizmem wzajemności. "Wyewoluował gatunek, który potrafi opracować najbardziej niezwykłe techniki pozwalające badać zarówno dno oceanów, jak i przestrzeń kosmiczną - pisze Nowak w polskiej edycji "American Scientific".  - Udało nam się to wszystko osiągnąć dzięki współpracy". W tekście "Dlaczego sobie pomagamy" w sierpniowym "Świecie nauki" badacz wyjaśnia, że kluczem do odpowiedzi na tytułowe pytanie jest język, który pozwala ludziom na przekazywanie informacji, a nawet opisywanie emocji.
Zapisane w stworzeniu

Zamiast kozłów ofiarnych - empatia, zamiast jedno-wszystkości - współpraca. Jest więc horyzont znacznie szerzy, w którym trzeba spojrzeć na te nasze, ludzkie, małe skłonności do uciekania od winy i budowania wieży z kości słoniowej. To horyzont, który rozciąga się pomiędzy rozłożonymi rękoma Ojca syna marnotrawnego, Boga, który wychodzi ku temu, kto zawinił, kto mógł zranić tak dotkliwie tylko dlatego, że był aż tak blisko (por. Łk 15, 11-32). Horyzont ten sam w sobie - dzięki gestowi otwarcia - stanowi znak nadziei. Trzeba więc, byśmy patrząc na te przypadłości, mieli w sobie mądry optymizm, nadzieję, nie naiwność. Bo przecież posiadamy wielkie powody do optymizmu, które wynikają z tego, czym obdarzone zostało stworzenie: empatią i zdolnością do współpracy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Mamy powody do optymizmu
Komentarze (8)
AS
a schodząc na ziemię
26 listopada 2014, 23:23
Mamy powody do optymizmu, bo to obraz obecnej Polski zbudowany kłamstwem miłości do własnego koryta. Amen 
A
Andrzej
26 listopada 2014, 21:04
Powody do optymizmu???  [url]http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226,17027895,Znany_ksiadz_odszedl_z_Kosciola.html[/url]
27 listopada 2014, 10:12
Wyborcza/Wybiórcza napisała o odejściu księdza? SZOK! Jakby odszedł wikary we wiosce, która ma 50 mieszkańców, to też by o tym napisali. Widziałeś tam kiedyś Andrzeju artykuł "Ksiądz wybudował hospicjum", "Ksiądz przygarnął bezdomnego" albo "Ksiądz poświęcił życie na misjach w Afryce"?? Odejście księdza z Kościoła (albo cokolwiek innego) ma warunkować nasz optymizm albo pesymizm?
T
tomi
27 listopada 2014, 18:45
Wyborcza wyborcza, ale nie o to tu chodzi. Czy jak ta wyborcza by nie napisala albo to byl by tylko wikary z jakiejs malej wioski to problemu nie bylo, tak? Nie widziec, nie slyszec, nie mowic, co mnie to obchodzi, jeden, dwoch , pieciu odeszlo o tam zaden problem... sami sobie winni... Ten ksiadz zdaje sie odszedl z KK, to nie jest smieszne. Co to za biskup doprowadza do takich sytuacji?  Druga rzecz albo KK jest wspolnota albo nie jest.... Jesli przestaje byc wspolnota to czym w takim razie jest? Kolejna rzecz czemu to gazeta wyborcza ma byc tu kurierem. Czy wspolnota KK nie jest w stanie takich informacji przekazac?
R
rafi
28 listopada 2014, 09:15
W "wyborczej" ukazał się np. ostatnio wywiad z ks. Stryczkiem, i między innymi było o akcji "szlachetna paczka". O papieżu Franciszku też było wiele razy pozytywnie. Wbrew temu co się niektórym zdaje, to są tacy sami ludzie jak wszyscy, i reagują pozytywnie gdy się do nich podchodzi z miłością. I tak w ogóle, jedynie miłość jest w stanie zmienić ten świat.
R
rafi
26 listopada 2014, 12:31
Tak, mamy powody do optymizmu, ale, dla mnie tym powodem nie są zdolności człowieka do czynienia dobra. Bo pomimo tego, że człowiek jest zdolny do czynienia dobra, często wybiera zło. Wystarczy rozejrzeć się po świecie. Może niekoniecznie po naszym polskim podwórku, ale wyściubić nos poza Polskę, poza Europę. Skala problemów, z jakimi borykają się ludzie na świecie jest nie do ogarnięcia. Prawdziwy pesymizm byłby wtedy, gdyby dla tych wszystkich ludzi, którzy cierpią z powodu chorób, głodu, wojen, prześladowań, i wszelkiego rodzaju zła - nie było nadziei. Ale ta nadzieja jest. Właśnie w Bogu. Człowiek sam z siebie nie jest w stanie zaradzić złu. To jest fakt. To nie jest ani pesymizm, ani optymizm. Nigdy Bożym zamiarem nie było to, by człowiek radził sobie w świecie bez Boga.
K
kate
26 listopada 2014, 11:32
strasznie to zagmatwane, nie wiadomo co jest czym. Jak się to ma w rzeczywistości do dobra które pochodzi od Boga...
26 listopada 2014, 10:26
"Dobro również nie jest jednak niewinne. Nie tylko bowiem zło bywa pułapką, w którą wpadamy czy wpychamy innych ludzi. Pokusa, której człowiek daje się zwykle zwieść, polega przecież właśnie na wyborze dobra. Tylko, że nie takiego dobra, które jest przeznaczone czy dostępne konkretnie dla nas. Pułapką jest też narzucanie dobra innemu człowiekowi, bo wartość może mieć tylko to, co jest wybrane w wolności. Poddajemy się za to jeszcze i trzeciemu rodzajowi kuszenia dobrem: dobro, które poznałem, uznaję za jedyną właściwą postać dobra. Dobro może mieć tylko taką twarz, jaką my mu nadajemy." W końcu jakaś próba sięgania do sedna problemu, a nie ślizganie się po powierchni! Dzięki!