Miłość nigdy nie ustanie

(fot. shutterstock.com)
Jakub Kołacz SJ / "Posłaniec Serca Jezusowego"

Choć kult Serca Pana Jezusa w formie, jaką znamy i praktykujemy dzisiaj, znany jest dopiero od objawień s. Małgorzaty Marii Alacoque (1647-1690), trudno zaprzeczyć, że w swej najgłębszej istocie kult ten jest tak stary, jak stare jest chrześcijaństwo.

A to z tego powodu, że serce od najdawniejszych czasów jest symbolem i obrazem tego, co w człowieku najpiękniejsze, najbardziej czułe i nieprzemijające. Już przecież Pan Jezus przekonywał swych uczniów, że na nic się nie zdadzą wszystkie pobożne gesty i starodawne praktyki religijne, jeśli nie będą opierały się na uczuciu prawdziwego przywiązania do Boga.

Św. Małgorzata - ze względu na popularność kultu Serca Jezusa - jest dziś jedną z najsłynniejszych mistyczek Kościoła. W swym życiu doznała wielu nadzwyczajnych objawień, z których opisała trzydzieści, zaś pośród nich znajdują się cztery najbardziej znane i wyjątkowe. Pierwsze wielkie objawienie pozwoliło jej przenieść się do Wieczernika i zasiąść z innymi do Ostatniej Wieczerzy. Wtedy poznała tajemnicę miłości Boga do wszystkich ludzi. Podczas drugiego objawienia doświadczyła ogromu kochającego Serca Jezusa z widocznymi znakami męki poniesionej z miłości do ludzi. W trzecim objawieniu Jezus uskarżał się na oziębłość ludzi i mówił o wynagrodzeniu wybranych za brak miłości stworzeń do Stwórcy. Z tego objawienia zrodziła się idea Komunii św. przyjmowanej w każdy pierwszy piątek miesiąca. Czwarte objawienie dało wskazówki, jakie zaowocowały ustanowieniem uroczystości Serca Pana Jezusa, obchodzonej corocznie w piątek po oktawie Bożego Ciała. Przesłanie Małgorzaty Marii, jeśli chcieć podsumować je najkrócej, jak to możliwe, odegrało o tyle ważną rolę, że uwypuklając "ludzkie" poniekąd cechy miłości Boga do człowieka, jednocześnie podniosło do rangi boskiej wszystko to, co odczuwamy jako ludzie.

 

Kult Serca Jezusa posiada dwa wymiary: boski i ludzki. Z jednej strony jest objawieniem i "odsłonięciem" się Boga, który wobec św. Małgorzaty (a w niej wobec wszystkich ludzi) ukazał swe wnętrze. Objawił rzeczy najbardziej osobiste, o jakich mówi się wyłącznie tym, którzy w życiu i w relacji między osobami zajmują wyjątkowe miejsce - Jezus powiedział Małgorzacie to, co mówi się wyłącznie najbliższym. Objawił jej swe pragnienia bliskości człowieka, swą tęsknotę za człowiekiem i ból, jaki sprawia Mu ludzka obojętność. Drugi wymiar - ludzki - jest płynącą z serca odpowiedzią na tęsknotę Boga. Jest to odpowiedź pełna entuzjazmu, ale i melancholii z powodu niedoskonałości wynikającej z grzechu.
 

Stare pieśni kościelne, ułożone pod wpływem mistycznych inspiracji św. Małgorzaty Marii, pełne są takiej modlitewnej tęsknoty za Bogiem i Jego miłością. Relacja człowieka ze Stwórcą, oparta na najszlachetniejszych uczuciach, otwiera nieskończone możliwości, a jednocześnie daje nadzieję na wybaczenie grzechów. W jednej z takich pieśni śpiewamy:

Serce Jezusa, wesele niezmierne,
W Tobie nadzieję ludzie kładą wierne.
O Serce świętej ofiaro zabawy
I serc zabawo, bądź, Jezu, łaskawy!

Na pierwszy rzut oka tęsknota jest cechą, która przynosi nam niemało cierpienia - bo uświadamia, że chcemy czegoś, co mieć byśmy mogli, ale z winy własnej grzeszności tego nie posiadamy - w rzeczywistości jednak jest ona nieodłącznym elementem relacji pomiędzy ludźmi, których łączy szczere uczucie. Podobnie w relacji z Bogiem tęsknota jest niemym wyrazem prostej prawdy, zamykającej się w krótkim zdaniu: z Tobą jest mi dobrze, a bez Ciebie jest mi źle. Choć zdanie to w naturalny sposób odpowiada sytuacji człowieka, to w tajemnicy kochającego Serca Jezusa przekonujemy się, że dokładnie takie same słowa w stosunku do każdego z nas wypowiada sam Bóg. Dalej w tej samej pieśni śpiewamy:

Do Serca Twego przystęp jest otwarty,
Chyba że grzechy nie puszczą przez warty:
Więc z Magdaleną pójdę oraz Piotrem,
Z Jawnogrzesznikiem wcisnę się i z Łotrem.

Autor pieśni doskonale zdaje sobie sprawę, że jedyną - ale też bardzo poważną - przeszkodą niepozwalającą już tu na ziemi zakosztować radości życia z Bogiem, są ludzkie grzechy. Popełniając je, człowiek zdecydowanie i bezdusznie odwraca się od Boga, jakby nie chciał obdarzyć Go równie wielkim uczuciem, a przez to miłość Jezusa pozostaje miłością nieodwzajemnioną. Człowiek wie jednak, że podobnie jak "wielcy" grzesznicy, zawsze może powrócić. W następnych więc zwrotkach w poetyckiej zadumie stara się pobudzić swe serce do kochania:

Niech w Tobie żyję, i żyjąc - umieram,
Ten sobie żywot nieżywy obieram:
Niech umrę światu, a niech żyję w Tobie,
Niech w jednym ciele żyją Dusze obie!

Jezu, mojego serca moje Serce!
W ostatniej życia tlącego iskierce,
Niech ta Twej pamięć miłości nie gaśnie,
Aż Cię w wieczności ujrzę grzesznik jaśnie!

Wiele modlitw i pieśni, jakie na przestrzeni wieków stały się wyrazem najgłębszych pragnień grzesznego człowieka, kończy się prośbą o opiekę w godzinie śmierci. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Autor prosi, aby pamięć Jezusowej miłości nie zgasła w nim w tej ostatniej godzinie i aby ta miłość stała się dla niego ratunkiem na wieczność. Powtarzając te pełne nadziei słowa, i my także weźmy je sobie głęboko do serca, aby nigdy nie zwątpić w to, że miłość Boga do nas większa jest od wszystkich naszych grzechów. Pamiętajmy też o tym, co tak pięknie o Bożej miłości powiedział św. Paweł: ona nigdy nie ustanie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Miłość nigdy nie ustanie
Komentarze (4)
W
wierny
3 czerwca 2013, 13:27
@moniś Maryja się poczęła tak jak się począł św. Jan Chrzciciel, czyli najzwyczajniej na świecie poprzez stosunek rodziców. Tak też się i urodziła. Natomiast to, że ty nie chcesz mieć dzieci to już jest twoja sprawa. A niemowlak może dorosnąć i się nie zestarzeć. Pośmiertni ludzie byliby najzwyczajniejszymi ludźmi, tyle, że nie groziłby im grzech i śmierć. Dla mnie taka wizja jest piękna, nie dla wszystkich jak widać. Poród będzie właściwy dla zmartwychwstałego ciała, tak jak i miłość (hipotetyczna) między dwojgiem małżonków czy też jak kto woli oblubieńców. Pozatym Chrystus po zmartwychwstaniu jadł, choć nie musiał, ale nie wydalał. Tak mogłoby być i z porodem: kto by chciał, ten by dzieci miał.
G
Gawrylo
3 czerwca 2013, 12:23
„Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.” Łk 2:19
M
moniś
2 czerwca 2013, 20:11
proponuję przeczytać objawienia sw.Katarzyny Emmerich.Tam jest opisane jak Bóg chciał aby ludzie się rozmnazali (tak sie poczęła Maryja) no ale Adam i Ewa zgrzeszyli i jest jak jest -) Natomiast głupoty piszesz z tym rodzeniem dzieci w niebie. po poierwsze gdzies pisze ze postanowione jest każdemu człowiekowi raz się urodzić i umrzec.więc kim byłyby te pośmiertne stwory? a po drugie nowe ciało raczej nie będzie wydalało,chorowało,cierpiało to jak się ma poród do tego? a po trzecie primo kto by chciał mieć dzieci po śmierci-bez obrazy ja nawet teraz nie chcę-a ponieważ się tam nie starzejesz to i niemowlak nie urośnie? 
W
wierny
1 czerwca 2013, 19:50
Ale Bóg nie posunął miłości ludzkiej dalej i nie dopuścił, aby np. małżonkowie mieli nie tylko jedno ciało, ale i jedną duszę, która by ulegała podziałowi, gdyby któreś z nich nie zasługiwałoby na niebo, a przynajmniej nie jest dopuszczona taka możliwość po Paruzji gdzie nie będą się już żenić ani zamąż wychodzić. Takie monady ożywiane Bogiem. Ładne to może i będzie, ale przecież chyba lepiej by było jakby ludzie mogli, jako kobiety i mężczyźni, zawiązywać związki na całą wieczność, tak jak Trójca Święta jest na całą wieczność i przecież się Jej miłość nie wyczerpuje ani Osoby nie czują sobą znużenia. Tak samo taki związek mógłby być ożywiany od wewnątrz życiem Trójcy Świętej, tak, że święci, którzy zechcą, byliby jednym ciałem i jedną duszą po Paruzji i ta miłość nigdy by się nie wyczerpywała a jednocześnie prowadziłaby do rozwoju osób i samej miłości w nich. Tak więc miłość i radość z bycia tak bliskiego ze sobą stale by rosła. Byłoby to twórcze rozwinięcie małżeństwa, takie wieczne przymierze byłoby zdolne do wydania dzieci już po Paruzji, wolnych od grzechu i groźby piekła. Ale ponoć jest to niemożliwe. Szkoda. Jak widać są ograniczenia po Paruzji na miłość, szkoda, bo tak to będziemy tworzyć społeczność jednostek ożywianych i wypełnianych Bogiem. A co z płcią po Paruzji? Przecież nie będziemy bezpłciowymi istotami na wzór aniołów, bo będziemy mieli przecież ciała. Może jednak nie wszystko stracone, przecież jak będzie po Paruzji i co będzie możliwe to tylko hipotezy. Może jednak Bóg będzie otwarty na konstruktywny dialog w sprawie naszej natury, przecież przed nami będzie cała wieczność, bez żadnych ograniczeń. Taka natura tylko pozornie godzi w wolność, taką wolność absorbuje miłość i chęć bycia z kimś przez całą wieczność tak blisko jak się da bez utraty własnej tożsamości.