Stąd się bierze wiele chorób duszy

(fot. Alora Griffiths)

Trudne to były czasy, kiedy Pius XII ogłaszał dogmat o Wniebowzięciu Matki Bożej. Bo kiedy publikował konstytucję apostolską, wprowadzającą tę prawdę do oficjalnego kanonu wiary Kościoła Katolickiego, zaznaczył ze smutkiem, że jego "pontyfikat, podobnie jak obecny wiek, jest przytłoczony przez tak wiele trosk, niepokojów i problemów za sprawą bardzo ciężkich okropności, które dokonały się, ponieważ wielu odstąpiło od drogi prawdy i cnoty".

Te okropności to przede wszystkim dwie wojny światowe, które zebrały swoje śmiercionośne żniwo, traktując człowieka, w tym również jego ciało, jako przedmiot, tudzież wynosząc go do rangi "nadczłowieka". I tak jednego razu rzucany był na front jak mięso armatnie, innym razem służył jako narzędzie katorżniczej mordęgi w obozach i łagrach, w końcu ciało ludzkie wykorzystywano jako komponent do produkcji mydła i innych "pożytecznych" rzeczy. Ta pogarda dla człowieka i jego ciała nie wzięła się znikąd. Raczej pojawiła się jako tragiczny wykwit rozmaitych kierunków myślowych, które chciały wytłumaczyć człowieka "naukowo", przy użyciu mikroskopu, a przy tym symbolicznie wyrwać mu z piersi serce, siedzibę wiecznego ducha. Papież nazywa te procesy "odstępstwem od drogi prawdy i cnoty".
Ale, jak kontynuuje Ojciec Święty, głowy zwieszać nie należy. Wniebowzięcie Maryi, ukazujące, podobnie jak Zmartwychwstanie Chrystusa, wieczne przeznaczenie ciała i duszy ludzkiej, występuje przeciw wszelkim próbom zredukowania człowieka. Z jednej strony opowiada się przeciwko materializmowi, sprowadzającego osobę ludzką do wprawdzie dobrze zorganizowanego, ale jednak ulepionego wyłącznie z gliny organizmu. Z drugiej, odrzuca wszelkie formy spirytualizmu, manichejską pogardę do ciała i platońskie więzienie duszy, podważa wyobrażenie o jakimś duszku napędzającym cielesną maszynę czy dżinie w butelce (który jednak nie chce spełnić każdej zachcianki). Materialiści nie chcą przełknąć gorzkiej dla nich pigułki, że istnieje jakikolwiek związek boskości z człowiekiem, a wszelkiej maści gnostycy i duchacze widzą boskość tylko w duszy. Reszta to zbędny, tymczasowy dodatek, albo pokłosie mitycznego upadku człowieka. Z grubsza rzecz ujmując, te dwa wypaczenia za wszelką cenę próbują mentalnie rozłączyć istniejący sojusz między niebem i ziemią, podważyć najbardziej niewygodną prawdę w historii ludzkości - tajemnicę Wcielenia Syna Bożego.
Warto też wspomnieć, że mniej więcej w tym samym czasie, czyli tuż po II wojnie światowej, w Kościele zaczęło dojrzewać pogłębione rozumienie małzeństwa, a zwłaszcza uznanie, że oprócz prokreacji, czyli rodzenia potomstwa, cielesno-duchowa unia małżonków przyczynia się do ich osobowego wzrostu, jednoczy ich, pomaga im w drodze do świętości. Trzeba było bowiem czekać mniej więcej tyle samo lat co na ogłoszenie dogmatu o Wniebowzięciu, by ponownie orzec, że jednak w małżeństwie chodzi o coś więcej niż rozmnażanie, a ciało ludzkie spełnia w tym sakramencie fundamentalną rolę. Ostatecznie dopiero Sobór Watykański II, wracając do korzeni, sprecyzował ową dwutorowość celu w małżeństwie. I nie przesądził, który z nich jest ważniejszy, a który drugorzędny.
Mylilibyśmy się jednak, sądząc, że w naszych czasach materializm już odszedł do lamusa. Nadal cieszy się uznaniem jako jeden z możliwych światopoglądów. Bo pewne idee są w powietrzu. Oddychamy nimi, chociaż nie zawsze je zauważamy. Tyle że obecnie materializm przybiera jeszcze bardziej wyrafinowane formy, wyjaśniany "mądrze" w białych laboratyryjnych rękawiczkach. I nie potrzeba do tego karabinów, czołgów i aparatu terroru.
Żeby nie być gołosłownym, zacytuję zdanie współczesnego biochemika i genetyka, Francisa Cricka, zaczerpnięte z jego książki "The Astonishing Hipothesis": "Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości niczym innym jak zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł". Wyznawcy tego typu myślenia z góry przesądzają, że duch nie istnieje, ponieważ nie mają odpowiednich narzędzi do jego "zlokalizowania". I nie uznają, że ludzka wiedza posiada granice, nie mówiąc już o tym, że nie sposób sprowadzić ją tylko do nauk empirycznych.
Pewnym odpryskiem współczesnego materializmu (ma on wiele dzieci i wnuków) jest osobliwe podejście do konsumpcji dóbr i towarów. Oczywiście, nie tej utrzymanej w rozsądnych proporcjach, bo przecież tych dóbr potrzebujemy, ale przekonanie (nawet jeśli tylko podświadome), że konsumpcja jest wszystkim, że człowiekowi aż się musi przelewać, aby doznał szczęścia.
Spirytualizm wyraża się dzisiaj, i zabrzmi to paradoksalnie, w kulcie ciała i młodości, czyli we wcielaniu "duchowej" idei, że atrakcyjny wygląd to jedyny miernik ludzkiej wartości. Ciało ze swoimi przypadłościami, nierównościami i wybrzuszeniami, przeszkadza w odczuwaniu osobistego piękna. Nic nie cieszy się tak wielkim wzięciem jak wszelkiego rodzaju błyskawiczne diety, odchudzanie, cudowne hormony, odsysanie, ujędrnianie, skracanie i przedłużanie, tudzież inne praktyki, które mają zachować zdrowie i witalność, a nade wszystko sens życia. Niektórzy mówią wprost o "dyktaturze chudzielców". Nacisk kładziony na odpowiednie odżywianie, higienę i ruch, niewątpliwie wyraża również miłość do ciała, skoro mamy kochać całego człowieka. Ale zafiksowanie na tym wymiarze życia, oznacza, że w ciele chciałoby się widzieć niezniszczalnego ducha. I tak dorobiliśmy się już dzisiaj całkiem pokaźnej grupki przeróżnych medycznych tworów. Mamy anoreksję - wstręt do jedzenia; ortoreksję - obsesyjną troskę o zdrowe odżywianie; bigoreksję - totalnego bzika na punkcie umięśnionego ciała; tanoreksję - przymus ciągłego opalania się i wiele innych. Ostatecznie chodzi więc o to, aby tak wyniszczyć własne ciało, by dojść do wniosku, że nie warto już dbać o zdrowie i smukłą sylwetkę. To, co początkowo wyglądało na uwielbienie ciała, w gruncie rzeczy okazuje się jego odrzuceniem na rzecz "wyższego" i doskonalszego ducha.
Wiele chorób duszy bierze się stąd, że ludzie nie wsłuchują się już w rytm własnego ciała. Nie respektują kruchej, ale istniejącej równowagi między ciałem a duchem. Mylą głód fizyczny z głodem psychicznym. Walczą z potrzebami psychicznymi, czyli pewnymi brakami, które, między innymi, wypełnić może drugi człowiek i Bóg, nadwerężając swoje ciało przez nadmierne jedzenie, używki, picie czy nawet sport. Cielesne wyczerpanie bądź początki depresji niwelują środkami pobudzającymi, dopalaczami lub używkami, jakby nie mieli prawa do zmęczenia. Coraz większa grupa ludzi cierpi z powodu nadmiaru przyjemności, zwłaszcza tej czerpanej z seksu, ponieważ używają jej jako środka znieczulającego, co w ostateczności daje efekt przeciwny do zamierzonego. Zamiast cieszyć, wpędza w niewolę i smutek.
Wniebowzięcie zachęca do tego, aby zastanowić się nad swoim stosunkiem do ciała, które nigdy nie jest tylko, jeśli tak można powiedzieć, "samym" ciałem. Dogmat przypomina, że ciało i duch stworzone są do współistnienia w przedziwnej wiecznej harmonii, którą na tym świecie osiąga się i utrzymuje z niemałym trudem. Stąd tyle zmagań i bojów na tym polu. Ta równowaga została wprawdzie zakłócona, ale nie zniszczona definitywnie. Jeśli więc chodzi o człowieka, nie można w nim gloryfikować bądź pogardzać ani ciała ani ducha, lecz postrzegać istniejące już między nimi kruche, ale pewne przymierze. Nie wolno traktować swojego ciała jak osła, którego pogania się pejczem albo jak kotka, którego zagłaskuje się na śmierć. Dlatego apostoł Paweł woła: "Chwalcie Boga w waszym ciele" (1 Kor 6,20), czyli śpiewajcie, módlcie się, służbie sobie nawzajem, ale także troszczcie się o ciało, nie pozbawiajcie się należnych mu przyjemności, szanujcie zdrowie, dbajcie o higienę, leczcie się, jedzcie i pijcie z umiarem, okazujcie cielesną intymność w małżeństwie. Ale pamiętajcie, że to ciało należy do Boga, nawet jeśli na ziemi zamieni się w proch.
Ciało komunikuje, a jeśli Bóg jest duchem, to jakżeż inaczej będziemy w stanie zobaczyć bóstwo, jeśli nie w Synu Bożym, który przyjął nasze człowieczeństwo? Dzisiejsze święto przypomina, że ludzkie ciało, pomimo jego zniszczalności jest przeniknięte duchem, jest naczyniem przechowującym skarby, "świątynią Ducha Świętego", a na tamtym świecie wejdzie w całej pełni do świątyni, którą jest sam Bóg. Maryja już tam dotarła. My do niej dołączymy. Taką mamy nadzieję.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Stąd się bierze wiele chorób duszy
Komentarze (13)
AC
Anna Cepeniuk
15 sierpnia 2018, 10:26
Dziękuję za takie ujęcie tematu... i najważniejsze w nim wg mnie wskazanie i zachęta do przyjżenia się równowadze pomiędzy duchem i ciałem...Wszystko co nie jest w niej ...jest kalekie... Pozdrawiam i błogosławię
M
MF
15 sierpnia 2013, 23:47
Hostia to przecież też przeisoczone ciało Chrystusa, to, że zmartwychwstaniemy w ciele nie oznacza że to ciało będzie wyglądało tak jak teraz. Chrystus po zmartwychwstaniu ukazywał się jako wędrowiec, ogrodnik nam ukazuje się w Hostii. 
B
Bela
15 sierpnia 2013, 23:35
"...Materialiści nie chcą przełknąć gorzkiej dla nich pigułki, że istnieje jakikolwiek związek boskości z człowiekiem..." - a Wy głupie katole, macie oczywiście niepodważalny dowód na taki związek, w postaci swojej wiary w opowisatki wymyślone 2000 lat temu, przez prymitywnych pastuchów z pustyni.
15 sierpnia 2018, 22:56
Niektórzy chwalą się, że wiedzą coś o człowieku a nie potrafią o nim nic powiedzieć :-), np. proszę podać "wzór na siłę człowieka" -noo takie proste pytanie ile siły fizycznej posiada człąowiek ?    Nooo tak, nie poda się, ale powie, że "najsilniejsi posiadaja siłę - 260 kg w podrzucie" - no i co z tego wynika ? Ano właśnie, powiedzenie o sile, nic o nim nie mówi, albo lepiej, jeden pan przekonywał mnie, że "siłą jest wartością wektorową, również u człowieka" - gówno prawda, bo człowiek posiada np. "moc aerobową", której w żadnej mierze (albo tylko w skrawku) wyraża się przez "wektor siły" a głównym czynnikiem jest tzw. VO 2 max, które posiada np. "czynnik psychiczny", np. "odporność na zakwaszeni lub przegrzanie". Noo i co, wy materialiści wiecie o owej "mocy aerobowej" ? Odpowiem - guzik wiecie, bo niby moc aerobowa powinna wyrażać się wzorem P=W*t inaczej mówiac P=F*s*t ? Haaa, haaa haaa, gówno prawda, bo Moc jest wielkością ficzyną a moc aerobowa jest wielkością chemiczną i w żaden sposób tego się nie łączy, a dodając czynnik psychologiczny, to już wogóle :-) :-). No i co ?, ano tyle, że człowieka nie wyraża się naukowo, lecz antropologicznie, w tym psychicznie, czyli duchowo !!! No, ale gdzieżbyż, psychika (duch) nie wpływa, bo go nie ma ? No, to dlaczego czynnik psychologiczny jest tak ważny w antropomotoryce ? Nooo, tak, ale pewni hwalipienty, nawet poprawnie tego słowa nie wypowiedzą, wielcy eksperci, jak nie powiem co......................:-).
A
An
15 sierpnia 2013, 12:25
"Nie wolno traktować swojego ciała jak osła, którego pogania się pejczem albo jak kotka, którego zagłaskuje się na śmierć."  Bardzo trafiło do mnie to zobrazowanie. :)  Dziękuję!!!
lucy
15 sierpnia 2012, 22:52
"Ciało komunikuje, a jeśli Bóg jest duchem, to jakżeż inaczej będziemy w stanie zobaczyć bóstwo, jeśli nie w Synu Bożym, który przyjął nasze człowieczeństwo?" Nie rozumiem tego zdania.O co tutaj chodzi? Boga zobaczymy tylko w Jezusie, który stał się człowiekiem? Czyje ciało komunikuje, nasze czy Jezusa?
16 sierpnia 2018, 21:18
Mam nadzieję, że już masz odpowiedź (trochę minęło od tego wpisu:), ale napiszę, jak ja to rozumiem. Sygnały płynące od ciała łatwo rozpoznajemy, ale od naszej duszy już nie tak łatwo (można to przytłumić niewłaściwą "higieną" ciała - jak napisano wcześniej). Jezus to idealna harmonia ciała i duszy. Nasz niedościgniony Wzór, który był fizycznie obecny w tym świecie i On prezentuje przebóstwione człowieczeństwo takie, do jakiego dążymy na tym świecie.
X
xxx
16 sierpnia 2011, 09:01
A dla mnie -  już od jakiegoś czasu - ważniejsze - wprost fascynujące! - jest to, czego nie wiem, niż to, co wiem - wiara, nie dowodzenie. Ale wiedząc, że nie wiem, nie zaniedbuję tego, co mogę udowodnić, sprawdzić. To też odnosi się do duchowych spraw. Duch i materia nie walczą z sobą - współpracują. To materialiści lub spirytualiści w "czystych" wydaniach (a takich przecież na świecie nie ma) przeciwstawiają sobie te sfery. Co jest całkiem jałowym działaniem, nic nikomu nie przynoszacym, oprócz tego dziwacznego pogmatwania. Bardzo dobrze, że ten artykuł został przedstawiony.
LS
le sz
15 sierpnia 2011, 19:48
 XLeszek Jak wyobrażasz sobie powiazanie czegos niematerialnego z materialnym w sensie emocji, woli itp? Byc może tak jest, ale nie bardzo rozumiem w jaki sposób materia mioałaby sterowac niematerią.. Ja również nie mam pojęcia w jaki SPOSÓB to się odbywa. Ale to że nie mam o czymś pojęcia nie oznacza jeszcze że to musi być nieprawdą. Natomiast sam doświadczam osobiście, że coś takiego jest możliwe i że tak się dzieje. Moje myśli są niewątpliwie niematerialne, zbieram informację które są również niewątpliwie niematerialne, na podstawie zebranych informacji (gromadzonych oczywiście w materialnym nośniku w postaci sieci neuronowej mojego mózgu) wyrabiam sobie poglądy i opinie które przecież również są niematerialne (choć zachodzą w matarialnym nośniku jakim niewątpliwie jest mój mózg). A pojawiające się przy tym procesy emocjonalne (które oczywiście również są niematerialne) motywują mnie (lub nie motywują) do działania. I gdy aktem swojej wolnej (oczywiście też niematerialnej) woli podejmuję decyzję (też niematerialną) o podjęciu działania, to moje niewątpliwie materialne ciało zaczyna działać. Moje materialne dłonie/palce piszą np. Tobie to co moje niematerialne myśli polecają im pisać. Czyżby z Tobą było inaczej? ;-) Piszesz "Ciekawe jakimi badaniami można było potwierdzić że 'Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości niczym innym jak zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł.'? ;-)  @Ika, takie podejście zawiera w sobie fundamentalny błąd! Nie da się udowodnić że człowiek nie jest niczym innym niż ogromnym zespołem komórek!" Akurat znam multum takich chorób. I nieszczęscia ludzkie. Nie będę się rozpisywac sięgnij do podrecznika neurologii i neuroendokrynologii. Chyba nadal nie zrozumiałaś... ale... może jednak zrozumiałaś tyle że nie chcesz się wycofywać więc świadomie lub nie, usiłujesz się bronić podmieniając temat/problemy. To że jest całe multum chorób świadczących o tym, że człowiek jest ogromnym zespołem komórek, wcale nie jest żadnym dowodem na to, że człowiek nie jest niczym innym niż ogromnym zespołem komórek. Neurologia zajmuje się chorobami układu nerwowego, a nie dowodzeniem że człowiek jest wyłącznie ogromnym zespołem komórek. Podobnie neuroendokrynologia, która zajmuje się wzajemnymi zależnościami i wpływami pomiędzy układem nerwowym i wydzielaniem dokrewnym, a nie dowodzeniem że człowiek jest wyłącznie zespołem komórek. Jak nie wierzysz to sobie sprawdź. Więc Twoje odsyłanie mnie do w/w podręczników jest zwykłą ściemą. Zwyczajnie wykręcasz się sianem nie chcąc przyznać że nie masz racji.
LS
le sz
15 sierpnia 2011, 19:09
"I jeszcze jedno. W niebie nie będziemy mieli ziemskich ciał. Będziemy mieli ciała, ale będą to ciała zmartwychwstałe, a więc już przemienione, nie takie jak ziemskie. Tak jak ciało Jezusa po zmartwychwstaniu, choć było niby takie same to jednak już było inne, bo już przemienione." To jak będą inne przemienione to po co Maryja wstąpiła do nieba z ziemskim ciałem? Po co jej tam dwa ciała - ziemskie i to przemienione? A jak będzie trylko jedno przemienione to co się stanie z ziemskim, które wstapiło do nieba? @Ika, na początek tylko w/w, bo to można szybko i krótko jak sądzę wyjaśnić :-) Od razu zaznaczam, że nie wiem jak konkretnie będą przemienione nasze ziemskie ciała. Nikt (z ludzi) tego nie wie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie będą np. podlegały chorobom i śmierci, i będą miały mniejsze ograniczenia niż nasze ciała. I od razu uwaga, bardzo istotna uwaga. To Jezus wstąpił do nieba - własną mocą, sam wstąpił, stąd wniebowstąpienie Pańskie. I nikt inny nie wstąpił do nieba. Maryja nie wstąpiła do nieba - nie miała takiej mocy/zdolności. Maryja została do nieba wzięta, stąd wniebowzięcie. A co do ciała Maryji, to znowuż masz trochę fałszywe wyobrażenia. Prawda wiary o wniebowzięciu NMP mówi że NMP po zakończeniu swojego ziemskiego życia została z ciałem i duszą wzięta do nieba. Po zakończeniu ziemskiego życia. A więc nie ze swoim ciałem z ziemskiego życia lecz już z przemienionym ciałem. Dziś nazwa święta akcentuje jedynie wzięcie do nieba z duszą i ciałą. Ale kiedyś w nazwie święta sygnalizowano również to jak to się stało - Zaśnięcie NMP. Że nastąpił koniec ziemskiego życia który nazwano zaśnięciem.
I
Ika
15 sierpnia 2011, 17:46
 XLeszek Jak wyobrażasz sobie powiazanie czegos niematerialnego z materialnym w sensie emocji, woli itp? Byc może tak jest, ale nie bardzo rozumiem w jaki sposób materia mioałaby sterowac niematerią.. Piszesz "Ciekawe jakimi badaniami można było potwierdzić że 'Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości niczym innym jak zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł.'? ;-)  @Ika, takie podejście zawiera w sobie fundamentalny błąd! Nie da się udowodnić że człowiek nie jest niczym innym niż ogromnym zespołem komórek!" Akurat znam multum takich chorób. I nieszczęscia ludzkie. Nie będę się rozpisywac sięgnij do podrecznika neurologii i neuroendokrynologii. Dalej piszesz: "I jeszcze jedno. W niebie nie będziemy mieli ziemskich ciał. Będziemy mieli ciała, ale będą to ciała zmartwychwstałe, a więc już przemienione, nie takie jak ziemskie. Tak jak ciało Jezusa po zmartwychwstaniu, choć było niby takie same to jednak już było inne, bo już przemienione." To jak będą inne przemienione to po co Maryja wstąpiła do nieba z ziemskim ciałem? Po co jej tam dwa ciała - ziemskie i to przemienione? A jak będzie trylko jedno przemienione to co się stanie z ziemskim, które wstapiło do nieba?
LS
le sz
15 sierpnia 2011, 16:50
Ależ oczywiście, ze duch istnieje! Prawda jest też to, że "Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości niczym innym jak zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł". @Ika, to oczywiste że skoro nie jesteśmy czystymi duchami a posiadamy również ciała, to wszystko co dotyczy naszej egzystencji wiąże się również z zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nim molekół. Nikt rozsądny tego nie neguje. A już na pewno nie neguje tego chrześcijaństwo. Ale najwyraźniej czytasz niezbyt uważnie i bardzo powierzchownie. Zwróć uwagę na jeden zwrot: 'są w rzeczywistości niczym innym jak', gdyż tu jest istota problemu. Bo choć: Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości powiązane z zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł, to jednak nieprawdą jest że: Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości niczym innym jak zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł. Bo człowiek nie jest wyłącznie ogromnym zespołem komórek nerwowych i związanych z nimi molekół, a do istoty człowieka należy również coś co nie ma nic wspólnego z zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nini molekół. To zostalo potwierdzone badaniami nad niektórymi chorobami układu neuroendokrynnego i leczeniem ich. Ciekawe jakimi badaniami można było potwierdzić że 'Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości niczym innym jak zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł.'? ;-) @Ika, takie podejście zawiera w sobie fundamentalny błąd! Nie da się udowodnić że człowiek nie jest niczym innym niż ogromnym zespołem komórek! To że człowiek jest również ogromnym zespołem komórek nie dowodzi bynajmniej że nie jest niczym innym niż zespół komórek! Znamy tez wpływ "chemii" na wole, emocje i zachowanie. To rzeczywiscie pochodzi od świata materialnego. Ale to nie wyklucza istnienia duszy! Duszy co prawda wolnej od materii czyli pozbawionej woli, emocji, ambicji, motoru zachowania - ale niematerialnej duszy. Oczywiście, że istnieje wpływ 'chemii' na osobowość człowieka. Za pomocą 'chemii' można zrobić z człowiekiem praktycznie wszystko! Ale twierdzenie, że dusza jest pozbawiona woli, emocji, ambicji, motoru zachowania to kompletne niezrozumienie pojęć! Masz jakieś nie chrześcijańskie, wręcz pogańskie rozumienie tych pojęć. A tak na koniec pytanie Wniebowstąpienie - znaczy się z ciałem. Czyli tam "po drugiej stronie tęczy" są dwa "pokoje" dla tych z samą duszą i dla tych z ciałem.....No bo w innym przypadku po co w niebie ziemskie ciało? Nieprawda! Masz zupełnie fałszywe wyobrażenia! Nie ma żadnych dwóch pokojów! Kompletnie nie wiem jak sobie wymyśliłaś, że uzasadnieniem posiadania w nienie ciała jest istnienie jakichś dwóch pokojów?!? I jeszcze jedno. W niebie nie będziemy mieli ziemskich ciał. Będziemy mieli ciała, ale będą to ciała zmartwychwstałe, a więc już przemienione, nie takie jak ziemskie. Tak jak ciało Jezusa po zmartwychwstaniu, choć było niby takie same to jednak już było inne, bo już przemienione.
I
Ika
15 sierpnia 2011, 09:13
 Ależ oczywiście, ze duch istnieje! Prawda jest też to, że "Ty, twoje radości i smutki, twoje wspomnienia i ambicje, twoje poczucie osobowej tożsamości i wolnej woli, są w rzeczywistości niczym innym jak zachowaniem ogromnego zespołu komórek nerwowych i związanych z nimi molekuł". To zostalo potwierdzone badaniami nad niektórymi chorobami układu neuroendokrynnego i leczeniem ich. Znamy tez wpływ "chemii" na wole, emocje i zachowanie. To rzeczywiscie pochodzi od świata materialnego. Ale to nie wyklucza istnienia duszy! Duszy co prawda wolnej od materii czyli pozbawionej woli, emocji, ambicji, motoru zachowania - ale niematerialnej duszy.  Autor chyba nie zdaje sobie sprawy czym jest depresja.....Nie chciałabym aby poznał jej "uroki". A tak na koniec pytanie Wniebowstąpienie - znaczy się z ciałem. Czyli tam "po drugiej stronie tęczy" są dwa "pokoje" dla tych z samą duszą i dla tych z ciałem.....No bo w innym przypadku po co w niebie ziemskie ciało?