Pisano o niej: "Sandra wybrała Boga i to było widać; w konsekwencji wybrała także ubogich, którym poświęcała swój czas."
6 marca papież podpisał dekrety o heroiczności cnót na audiencji udzielonej prefektowi Kongregacji ds. Kanonizacji. Wśród nich znalazła się Sandra Sabattini, 23-letnia Włoszka. Prowadziła życie zwykłej dziewczyny.
- Są święci małżonkowie, są święci rodzice, ale czy nie byłoby pięknie mieć również świętą zwykłą dziewczynę? - mówi ks. Oreste Benzi, założyciel Wspólnoty Jana XXIII, do której należała dziewczyna.
Sandra Sabattini urodziła się we włoskim Riccone w 1961 roku. W wieku 12 lat wstąpiła do wspólnoty Jana XXIII i zaczęła brać aktywny udział w jej programie formacyjnym i działaniach charytatywnych. Wyjeżdżała m.in. na obozy integracyjne z młodymi niepełnosprawnymi.
Od dziesiątego roku życia prowadziła dziennik duchowy, po maturze studiowała medycynę. Miała narzeczonego, Guido, z którym planowała wspólną przyszłość. Mieli takie same marzenie - wspólny wyjazd na misje do Afryki. W swoim dzienniku napisała: "Chciała bym wyjechać do Afryki jako misjonarka. Jest jeszcze tak wiele osób, które potrzebują ode mnie wiary i Twej Miłości, Panie".
Pisano o niej: "Sandra wybrała Boga i to było widać; w konsekwencji wybrała także ubogich, którym poświęcała swój czas."
29 kwietnia 1984 roku szła na spotkanie wspólnoty, kiedy potrącił ją samochód. Zmarła trzy dni później w szpitalu w Bolonii.
W 2009 roku odkryto grób Sandry Sabattini, okazało się, że nie pozostało w nim nic. Ks. Oreste Benzi powiedział wtedy: "Sandry nie powinniśmy szukać pośród zmarłych".
Skomentuj artykuł