W obronie generała jezuitów [ROZMOWA]

(fot. gc36.org / jezuici.pl)
ks. Wojciech Grygiel FSSP / ks. Damian Wąsek / Piotr Żyłka / Michał Lewandowski

Padło bardzo poważne oskarżenie o herezję, z którym się absolutnie nie zgadzamy. Nasz głos jest próbą domagania się sprawiedliwości w ocenie generała jezuitów - mówią naukowcy z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

Piotr Żyłka, Michał Lewandowski: Co chwila problemy z tymi jezuitami. Jak nie Franciszek to generał powie coś takiego, że pół świata się gotuje i burzy. O co chodzi?

DEON.PL POLECA

ks. dr hab. Wojciech Grygiel, ks. dr hab. Damian Wąsek: Nie jesteśmy związani z jezuitami (choć ich lubimy), więc nie wchodzimy w spory personalne. Zamieszanie wokół wypowiedzi o. Sosy jest dla nas jedynie pretekstem do debaty teologicznej - tym bardziej, że kwestie metodologiczne w teologii (a takie stoją za wieloma nieporozumieniami i sporami) stanowią przedmiot naszych projektów badawczych. Jedyna kwestia personalna: padło bardzo poważne oskarżenie o herezję, z którym się absolutnie nie zgadzamy, więc nasz głos jest jednocześnie próbą domagania się sprawiedliwości w ocenie generała jezuitów.

Zatem krytycy generała są w błędzie?

Wydaje się, że w głosach krytycznych wybrzmiewają problemy z recepcją niektórych wypowiedzi teologicznych - nie tylko papieża i jezuitów. Są one związane z oporem wobec pluralizmu teologicznego.

Co to znaczy?

Wielu teologów i publicystów zdogmatyzowało we własnej głowie jeden system pojęć i jeden model myślenia o Bogu i Kościele. To w pewien sposób zrozumiałe, ponieważ bardzo długo mieliśmy do czynienia z jednym sposobem uprawiania teologii i w tym duchu większość myślicieli jest wychowana.

O jaki sposób uprawiania teologii chodzi?

Model proponowany przez św. Tomasza i Sobór Trydencki był na tyle spójny i jednoznaczny, że dla wielu pozostaje wciąż wygodny i bezpieczny. To jednak ślepa uliczka, ponieważ obraz świata generowany przez współczesne nauki może wymuszać reinterpretację tez teologicznych, formułowanych przy użyciu bazy pojęciowej klasycznej teologii.

Więc wszystko sprowadza się do jednego modelu uprawiania teologii?

Można wspomnieć o jeszcze trzech kwestiach. Po pierwsze, natura Objawienia wymaga ciągłego namysłu nad istotą Bożego przesłania. Zamykanie się w historycznych stwierdzeniach może być wyrazem pychy - przekonania, że objęliśmy już całość prawdy i pozostało nam jedynie powtarzanie. Po drugie, współczesny kryzys teologii spowodowany jest między innymi brakiem świeżości, zbyt niskim tempem zmian i zachowawczością na gruncie teologii potrydenckiej (K. Rahner), a więc podjęcie nowych wyzwań wymaga poszukiwania nowych dróg - jedynie wtedy teolog nie będzie piewcą mitów. Po trzecie, pluralizm we współczesnej filozofii pozwala na konstruowanie tez teologicznych w różnych systemach pojęciowych, co jest szansą a nie zagrożeniem.

Jak się zostaje heretykiem? To łatwa sprawa, czy trzeba spełnić szereg warunków?

Wbrew pozorom, nie jest łatwo wymyślić herezję. Herezja - w świetle Kodeksu Prawa Kanonicznego i słowników teologicznych - to uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej. W świetle wyjaśnienia Kongregacji Nauki wiary z 1998 roku, do tych prawd należą takie, które zostały zawarte w Credo lub ogłoszone w sposób nieomylny przez papieża lub sobory. Kryteria nieomylności są jasno sprecyzowane, więc zainteresowanych odsyłam do fachowej literatury.

Jakim konkretnie orzeczeniom Kościoła trzeba zaprzeczać, żeby wpaść w herezję?

Takich prawd jest bardzo mało, a ponad to, nawet tak zdefiniowane podlegają reinterpretacji. Sprawia to, że należy udowodnić potencjalnemu heretykowi, że zaprzeczył prawdzie i że to nie była próba reinterpretacji. Druga kwestia to wykazanie, że ktoś trwa uporczywie przy swoim stanowisku. Znaczy to, że wezwany do wyjaśnienia, upiera się, że nie wierzy w dany fragment takiego nauczania Kościoła i nie ma zamiaru tego odwołać.

Część katolickich publicystów zarzuca generałowi jezuitów herezję? Skąd tym razem to wzburzenie na jego słowa?

Jesteśmy przekonani, że to wzburzenie wiąże się mocno z niezrozumieniem wypowiedzi o. Sosy. Co więc powiedział generał Jezuitów? Poszerzona analiza jego wypowiedzi w dyskutowanym wywiadzie prowadzi do szeregu wniosków.

Na przykład?

O. Sosa bierze na poważnie osiągnięcia nauki, a więc zdaje sobie sprawę, że stwierdzenie stopnia odpowiedzialności człowieka za jego czyny jest coraz bardziej skomplikowane. Zgadzamy się z tym, ponieważ obserwujemy jak neuronauki wskazują na wiele determinizmów - skłania to teologów do kompatybilistycznych ujęć wolnej woli. Po drugie, genetyka dostarcza informacji o szerokim wpływie czynników biologicznych na ludzkie wybory. Po trzecie, nauki społeczne wskazują na mocne uwarunkowania społecznym i kulturowym kontekstem.

Jakie jest zatem zdanie generała?

W debacie z naukami na temat wolności o. Sosa stoi na stanowisku umiarkowanym - uwzględnia istniejące uwarunkowania, ale traktuje je jako element pomagający w zrozumieniu człowieka, a nie determinujący jego zachowanie.

Jaki zdaniem księży profesorów jest stosunek generała do pochodzenia zła?

Wskazuje, że zło ma zakotwiczenie w rzeczywistości transcendentnej - jest ono powiązane z wolnością, która stanowi "Boży" pierwiastek w człowieku. Uważa przy tym, że zło, jako fenomen spoza tego świata próbujemy nazwać, określić pojęciami, a jednym z nich jest "diabeł". Diabeł - to rzeczownik pochodzący od greckiego diábolos - oskarżyciel, oszczerca, a więc wskazuje na jeden z aspektów działalności zła i wcale nie wyczerpuje tej rzeczywistości. Słusznie użyto więc określenia "symbol", bo przecież to nie twierdzenie zamknięte. Teologia podpowiada, że w odniesieniu do rzeczywistości transcendentnych wszystkie terminy muszą być traktowane jako symbole czy metafory.

Jak odnieść to do stanowiska ks. prof. Bortkiewicza?

Aby dostrzec bezpodstawność formułowanych przez ks. Bortkiewicza zarzutów trzeba zwrócić uwagę na jego nie do końca precyzyjne rozumienie języka jako narzędzia ekspresji teologicznej. Ks. profesor mówi w taki sposób, jakby pojęcia zaangażowane w sformułowanie dogmatu w sposób całkowity ujmowały treść odwzorowywanej przez nie rzeczywistości. Nie bierze on jednak pod uwagę, że każda ekspresja teologiczna - a więc także i orzeczenia dogmatyczne - angażują ludzki język w wyrażenie rzeczywistości nadprzyrodzonej, która użyte pojęcia w radykalny sposób przekracza.

Teologia nie może mówić jednoznacznym językiem?

Teologia jest spotkaniem ludzkiego rozumu z Objawieniem, a nie jedynie niewolniczym przedyktowaniem treści objawienia przez Boga niczym nie uwarunkowanemu ludzkiemu umysłowi. W zetknięciu tym pojawia się więc nieprzełamywalna dysproporcja pomiędzy skończonością ludzkiego umysłu a nieskończonością Boga. W rezultacie każdy dyskurs teologiczny ujmuje jedynie pewną nikłą część rzeczywistości nadprzyrodzonej, o której orzeka. Oznacza to, że dyskurs ten posiada kontekstualny charakter, wyrażający się w jego zależności od wykorzystanej bazy pojęciowej.

Jakie to ma konsekwencje dla całego Kościoła?

Wzrost tej świadomości spowodował, że Kościół odszedł od niewolniczego trzymania się tomizmu i otworzył się również na inne filozofie (fenomenologia, egzystencjalizm, filozofia dialogu, filozofia analityczna), co pozwala na kontemplację Boskiej natury z różnych punktów widzenia i myślenie o obiektywnej rzeczywistości Boga z kilku różnych perspektyw.

Czyli w teologii mamy do czynienia z nowością?

Nie jest to myśl nowa, ponieważ już w epoce patrystycznej mieliśmy do czynienia z refleksją na temat adekwatności pojęć używanych w opisie Boga. Refleksja takich myślicieli, jak przykładowo Pseudo-Dionizy Aeropagita, a później Mikołaj z Kuzy prowadziła do wniosku, że najwłaściwszym sposobem opisywania rzeczywistości Bożej naszymi terminami jest zaprzeczenie, ponieważ język ludzki przeznaczony jest do komunikacji o tym, co ziemskie i co dotyczy człowieka i świata.

Czy mówiąc takim językiem można powiedzieć, że "Bóg nie jest"?

W tym języku właściwym byłoby powiedzieć: Bóg nie jest osobą; diabeł nie jest osobą itd. - ponieważ myśląc "osoba", mamy na uwadze ludzi i orzekamy zaledwie na podstawie naszych intuicji i doświadczeń religijnych, a nie na podstawie znajomości Bożej natury. Potwierdzają to współczesne badania z zakresu kognitywistyki, wskazując na powstanie możliwości komunikowania się w procesie ewolucji gatunku ludzkiego. Zarówno wspomniani teologowie jak i większość autorów współczesnych podręczników do poznania teologicznego wskazuje, że orzekające o rzeczywistości transcendentnej terminy teologiczne sformułowane w języku pozytywnym (np. osoba itp.) mogą być używane tylko wtedy, gdy rozumie się je w znaczeniu metafory lub symbolu. Zaleca się więc równoczesne używanie języka negatywnego i pozytywnego, by nas chronić przed bałwochwalstwem i budować szacunek do tajemnicy.

Ks. Bortkiewicz popełnia więc błąd nadmiernej obiektywizacji języka teologicznego twierdząc, że pojęcie osoby wyraża całość rzeczywistości zła. Mając na względzie fakt, że pojęcie osoby jest, jak wszystkie inne, skończonym tworem ludzkiego umysłu, można jedynie utrzymywać, że adekwatnie reprezentuje ono pewien aspekt rzeczywistości zła, natomiast nie ujmuje w sposób wyczerpujący jego treści. W takiej perspektywie wyrażenie o. Sosy, że zło osobowe symbolizuje rzeczywistość zła jest równoznaczne stwierdzeniu, że konceptualnie ,,chwyta’’ ono pewien aspekt rzeczywistości zła. Symbol bowiem, w przeciwieństwie do znaku, zawsze odwzorowuje jakiś aspekt rzeczywistości, do której się odnosi - otwiera, a nie zamyka perspektywy znaczeniowej. Jako ludzkie pojęcie zastosowane do transcendującej je rzeczywistości nie może uczynić niczego więcej.

Czyli jesteśmy skazani na nasz ułomny język?

Tak, a w związku z tym nie można wykluczyć, że hipotetycznie powstaną kiedyś pojęcia, oddające rzeczywistość zła dużo głębiej, niż czyni to pojęcie osoby. Takie próby już były. Przykładowo, zupełnie inaczej patrzył na ten problem prof. Józef Tischner, pisząc w Filozofii dramatu: "Zło nie jest ani bytem, ani niebytem - zło jest zjawiskiem. (…) zło jest dane jako sens". Nie koniecznie zgadzamy się w tym punkcie z Tischnerem, ale warto go zacytować, by mieć świadomość różnych podejść do zagadnienia.

Podsumujmy, czy na podstawie tego, co powiedział generał, można zarzucić mu, że nie wierzy w istnienie diabła?

Mówienie o diable jako symbolu nie oznacza, że zło nie jest osobowe, ale jest czymś znacznie więcej, niż reprezentowane jako osobowe i przedstawia sobą dużo bardziej realną rzeczywistość, niż tę, którą mamy na myśli mówiąc o złu jako o osobie.

Czy o stanowisku krytyków generała można powiedzieć coś jeszcze?

Ks. prof. Bortkiewicz w swojej wypowiedzi prawdopodobnie popełnia również logiczny błąd negacji całości przez część. W swojej interpretacji wypowiedzi generała jezuitów przyjmuje, że o. Sosa zanegował osobową naturę zła i wyciąga wniosek dotyczący istnienia zła w ogóle.

Skąd się to bierze?

Dokonując absolutyzacji osobowego charakteru zła, ks. prof. Bortkiewicz zbliża się do jakiejś formy racjonalizmu, wedle której rzeczywistości, przekraczające ludzką kondycję poznawczą, zamknąć można w pojęciach. Przypomina to wręcz wittgensteinowskie ,,o czym nie można mówić, o tym należy milczeć".

Pozostaje jeszcze kwestia wspomnianych społecznych uwarunkowań, które można nazwać złem.

Istnieje coś takiego, jak struktura społeczna, która sprawia, że człowiek "łatwiej" decyduje się na zło. Pewne zasługi w zwróceniu uwagi na ten problem mają teologowie wyzwolenia - a tylko niektóre aspekty tego nurtu zostały potępione (choć wydaje się, że w oczach wielu mamy do czynienia z uogólnieniem - cała teologia wyzwolenia używana jest przez niektórych jako "słowo-wytrych", by skrytykować społeczne zaangażowanie Kościoła).

Więc odpowiedzmy wprost - czy generał jest heretykiem albo powiedział coś niezgodnego z nauczaniem Kościoła?

Nie jest heretykiem, ponieważ trudno udowodnić, że zaprzeczył on którejkolwiek z prawd nieomylnie sformułowanych - jeśli już szukać uparcie, to można pytać o próby reinterpretacji, choć nie specjalnie cokolwiek nowego widać w wypowiedzi o. Sosy. Głosem rzecznika potwierdził on także, że nie ma zamiaru kwestionować nauczania Kościoła, więc nie można mówić o uporczywym trwaniu w potencjalnym błędzie. Nie spełnia więc żadnych warunków "heretyka", a oskarżenie o to wydaje się być oszczerstwem.

O diable można w ogóle dyskutować, czy wszystko już o nim wiemy i ta wiedza jest niepodważalna?

Jak twierdził średniowieczny mnich św. Anzelm z Canterbury, w teologii możemy krytycznie dyskutować o wszystkim z wyjątkiem istnienia Boga. Nie ma więc absolutnie żadnych przeszkód, by dyskutować o diable. Jak wspomnieliśmy, natura rzeczywistości transcendentnych nie pozwala na jednoznaczne ich definiowanie, więc dyskusja o możliwych formach ekspresji jest nie tylko możliwa, ale i konieczna. W swoim myśleniu ks. prof. Bortkiewicz zamyka przed teologią cenne ścieżki jej rozwoju. Czyni to broniąc się przed refleksją angażującą treściowo bogatsze systemy konceptualne, pozwalające na dużo głębsze penetrowanie rzeczywistości nadprzyrodzonej.

Prawdą jest, że problematyka zła należy do najtrudniejszych zagadnień teologicznych. Belgijski teolog, Adolphe Gesché - członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej - pisał wprawdzie, że pewnych pytań o zło nie powinniśmy stawiać. Jego motywacja była jednak inna od tej prezentowanej przez ks. prof. Bortkiewicza - uważał, że pochodzenie zła jest kwestią tak tajemniczą, że poruszanie jej jest niemożliwe z uwagi na brak danych, a nie przez to, że wszystko już na ten temat wiemy.

Ks. Wojciech Grygiel FSSP - dr hab. filozofii i dr nauk chemicznych, wykładowca na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Prowadzi projekty badawcze w zakresie filozofii fizyki, filozofii nauki, kognitywistyki i relacji nauka-wiara. Autor między innymi Stephena Hawkinga i Rogera Penrose'a spór o reczywistość, Kraków: Copernicus Center Press 2014.

Ks. Damian Wąsek - dr hab. teologii, wykładowca teologii fundamentalnej w Instytucie Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Prowadzi projekty badawcze w zakresie metodologii teologicznej, rozwoju dogmatu, kierunków reformy Kościoła i dialogu z nowym ateizmem. Autor między innymi Nowa wizja zarządzania Kościołem, Kraków: WAM 2014.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W obronie generała jezuitów [ROZMOWA]
Komentarze (32)
2 lipca 2017, 07:14
Mam pytanie. Czy dwóch teologów z Krakowa (nie podważam ich kompetncji i wiedzy) może sobie rościć prawo nieomylności i jedynie słusznej interpretacji słów i poglądów generała jezuitów? Jakim prawem? Jeśli teologia jest nauką, to z pewnością są i inne, nie mniej uzasadnione opinie. Np. ks. prof. Bortkiewicza. (Jemu też nie można odmówić chyba kompetncji. A autorzy sugerują, że jest niedouczonym tomistą, zacofanym, nie nadążającym za współczeną nauką. Chyba trochę to trąci pychą. "My wiemy lepiej". Zostawmy teologom spory. Jak św. Tomasz uprawiał teologię? Na kolanach, przed Najświętszym Sakramentem. I na końcu powiedział, że wszystko, co napisał to słoma, wobec tajemnicy Boga w Trójcy Jedynego. Chciałbym wierzyć, że generał jezuitów i ci dwaj profesorowie z Krakowa tak samo uprawiają teologię, jak św. Tomasz z Akwinu, i tyleż samo godzin spędzają przed Najświętszym Sakramentem. Wtedy pochylę się nad ich wywodami o języku, interpretacji hermeneutycznej, i innych tego typu dywagacjach. Na dziś wolę się trzymać tradycyjnej nauki Kościoła wyrażonej w obecnie obowiązującym Katechizmie KK, nauczaniu papieży (św. JPII, Benedykta XVI, św. Tomasza z Akwinu, objawień z Fatimy, wizji dzieci św. Franciszka i Hiacynty, s. Łucji itp. 
ŁK
Łukasz Kubiak
1 lipca 2017, 09:29
Serio ? Tak dużo się zmieniło prze 13 lat ? Ratzinger z Janem Pawłem (J. Ratzinger, Wiara, prawda, tolerancja, Kielce 2004, s.151-152) : "Tam gdzie pismo, gdzie to co napisane, staje się barierą wobec treści, tam ono samo jest antysztuką, która nie czyni człowieka mądrzejszym, ale wpędza go w chorą ułudę mądrości. Dlatego A.Kreiner słusznie zauważa, że w sytuacji przełomu lingwistycznego ... rezygnacji z przekonania, że za pomocą środków językowych można odnosić się do treści pozajęzykowych, towarzyszy rezygnacja z jakiegokolwiek dyskursu. Odnosząc się do tej samej kwestii, Papież (JPII) pisze w encyklice: Próby zrozumienia tego Słowa <słowa Bożego> nie mogą bez końca odsyłać nas od interpretacji do interpretacji, nie pozwalająć nam dotrzeć do żadnego prawdziwego stwierdzenia (FR 84). Człowiek nie jest uwięziony w lustrzanej komnacie interpretacji; może i musi szukać przejścia do rzeczywistego świata, który stoi za słowami i przez słowa mu się ukazuje. Dotarlismy do jądra dyskusji o wierze chrześcijańskiej z określonym typem nowoczesnej kultury, która chciałaby w ogóle uchodzić za kulturę nowoczesną, ale - dzięki Bogu - jest tylko rodzajem gry."
Agamemnon Agamemnon
1 lipca 2017, 00:19
Mój znajomy, którego nie złapałem jeszcze na kłamstwie opowiedział mi co w jego życiu mu się przydarzyło a sam nie potrafi tego zjawiska zinterpretować. Kilka lat temu (3- 4 lata temu) żona tego znajomego ufundowała mu rekolekcje zamknięte u Sióstr Służebniczek w Katowicach Panewnikach. W ostatniej nocy pobytu na rekolekcjach został o godz. 03:00 ( spojrzał na zegarek na początku  pojawiającego się zjawiska) zbudzony przez dotknięcie dwóch zimnych palców jakie odczuł pod lewą pachą. Gdy otworzył oczy, by zobaczyć co się dzieje,  ujrzał po lewej stronie w odległości około 7 metrów szarą dostojną postać przewyższającą go o pół głowy. Postać ta stała wyprostowana, cała była w kolorze szarym, półmatowym. Postać ta zachowywała się tak jakby coś przeglądała w swoich myślach. Blisko znajomego po prawej stronie stał mały karłowaty, młody, również w podobnym kolorze z tym, że ciemniejszym, poruszający się czasem osobniczek, postać ta jakby skurczona, rzucała pytający wzrok w stronę dostojnej szarej postaci , patrząc raz na mojego znajomego, raz na szarą stojącą opodal o 7 metrów postać. Widzenie trwało aż kilka minut i zbudziło w znajomym duży niepokój, nie bał się jednak, wiedząc ( jak twierdził) że posiada czyste  sumienie ( nikomu w życiu  jak twierdził, nic złego nie zrobił i fakt ten  go jak twierdził, bronił). Po kilku minutach widzenie znikło, czuł, że to coś odeszło i nie miało szans pozyskania go. Do końca nocy już nie zmrużył oka. Zjawisko to zdarzyło mu się raz w życiu. Człowiek ten posiada tytuł naukowy. Posiada duże osiągnięcia życiowe. Miał wrażenie, że gdyby nie jakaś siła, która go chroniła, oprócz tego, że czuł się sprawiedliwym, bestie te by go wdeptały w przysłowiową ziemię. Na pytanie, czy pojedzie tam jeszcze na rekolekcje odpowiedział, że tam juz nie pojedzie, gdyż to co przeżył niechce, by mu się to zjawisko powtórzyło. Całe zjawisko trwało dość długo, koło 4 minut.
30 czerwca 2017, 16:09
wydaje mi się, może się mylę, że Pan Jerzy Matejko to pseudonim literacki któregoś z Jezuitów. A Wy Szanowni Czytelnicy co o tym sądzicie?
Agamemnon Agamemnon
1 lipca 2017, 00:15
Duchowni, nie umiejący sobie radzić z poprawną argumentacją, w dyskusjach stosują argumentum ad personam ( argument w tym przypadku, zarzutu pychy). Argument ten jest charakterystyczny dla duchowieństwa.
DN
Danuta Nowak
30 czerwca 2017, 10:55
Chyba najbardziej smutne, w tej sprawie jest to, że w ogóle trzeba bronić, teologią, generała jezuitów.
LL
Lesyou Lesyou
30 czerwca 2017, 10:23
Gdyby wasza wiara była tak żarliwa, jak skłonność do polemki i komentowania, to byście góry przenosili. A Tatry stoją gdzie stały ;)
JM
Jerzy Matejko
30 czerwca 2017, 08:07
Do Jan.Antoni - Oczywiście że Jezus mówi o Szatanie. Ale czy o bycie osobowym ? Kiedy bowiem powstało pojęcie "osoby"  I nikt ani generał Jezuitów nie kwestionuje istnienia Szatana. Niestety trzeba czytać ze zrozumieniem. W kuszeniu Jezusa na pustyni opis jest opisem wizji walki duchowej. A nie oznacza że Szatan zabrał fizycznie Jezusa w mmiejscu gdzie mół obserwować świat. Polecam wykłady zarówno z biblistyki jak i teologii. Istota ludzka jest bardzo niedoskonała i chociażby językiem ograniczona. Gdy pojęcia obecne w danym języku nie są obecne w innym. Język hebrajski jest zupełnie pojęciowo niż język grecki. To tylko przykład. Jesteśmy bardzo ubodzy w opisie rzeczywistości niewspółmiernie przekraczającej nasze postrzeganie świata. I to są fakty.   
JA
Jan Antoni
30 czerwca 2017, 09:16
Nie orzekałem i nie orzekam o charakterze walki Pana Jezusa z szatanem (rozgrywająca się w świecie widzialnym, czy równie realna, ale duchowa). Istotne jest to, że Pan Jezus wielokrotnie wypowiada się o diable jako o konkretnej postaci. A o jego sługach (demony) jeszcze jaśniej. W świnie, które popędzily ku zagładzie wcielają sie konkretne byty. Nie wiem (i nikt nie wie) jaka jest - w sensie natury duchowej - osobowość sztana, podobnie jak nie wiemy jaka jest osobowość aniołów, niemniej nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z bytami konkretnymi, osobowymi, mającymi samoświadomość. Kiedy Archanioł Gabriel zwiastuje Maryi Pannie Bożą propozycję - to jest to konkretny Archanioł Gabriel, nie żaden inny i występuje jako osoba w ludzkim rozumieniu. "Zły duch" - upadły anioł, który zwodzi człowieka jest wielokrotnie wymieniony i opisany w całym Nowym Testamencie. I zawsze jest mowa o obiektywnym bycie. 
JA
Jan Antoni
30 czerwca 2017, 09:16
Nie orzekałem i nie orzekam o charakterze walki Pana Jezusa z szatanem (rozgrywająca się w świecie widzialnym, czy równie realna, ale duchowa). Istotne jest to, że Pan Jezus wielokrotnie wypowiada się o diable jako o konkretnej postaci. A o jego sługach (demony) jeszcze jaśniej. W świnie, które popędzily ku zagładzie wcielają sie konkretne byty. Nie wiem (i nikt nie wie) jaka jest - w sensie natury duchowej - osobowość sztana, podobnie jak nie wiemy jaka jest osobowość aniołów, niemniej nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z bytami konkretnymi, osobowymi, mającymi samoświadomość. Kiedy Archanioł Gabriel zwiastuje Maryi Pannie Bożą propozycję - to jest to konkretny Archanioł Gabriel, nie żaden inny i występuje jako osoba w ludzkim rozumieniu. "Zły duch" - upadły anioł, który zwodzi człowieka jest wielokrotnie wymieniony i opisany w całym Nowym Testamencie. I zawsze jest mowa o obiektywnym bycie. 
JM
Jerzy Matejko
30 czerwca 2017, 07:55
Jak widzę niektórzy tu oszaleli ( Agamemnon czy Pan Banasiewicz. Ignorancja katolików wszystko wiedzących równa ich pysze. Księża profesorowie doskonale wiedzą co mówią, a Wy nie rozumiecie o czym mówią. Warto czytać Ewangelie i warto posiadać elementarna wiedzę teologiczną.
30 czerwca 2017, 12:47
Kolego "dotknięty wiedzą", jeśli owi profesorowie wiedzą co mówią, to w świetle chociażby Humani Genereis tym gorzej dla nich. Miast więc się unosić i wymądrzać - zacznij się za nich modlić
30 czerwca 2017, 16:05
Panie Matejko ja wierzę w Boga w Trójcy Jedynego a nie w to co niewierzący profesorowie teologii wypisują. Ale Pan, wielki intelektualista tego nie zrozumie- chyba.
Agamemnon Agamemnon
1 lipca 2017, 00:40
Agamemnon oszalał, tylko ludzie Kościoła nie oszaleli stwierdzając na podstawie nieomylnych analiz teologicznych, że Słońce krąży dookoła Ziemi i to do czasów św. Jana Pawła II, który oficjalnie odwołał głoszoną przez Kościół pod względem formalno prawnym obowiazującą prawdę. To Agamemnon oszalał a ludzie Kościoła nie oszaleli przekształcając małżeństwa sakramentalne po zrodzeniu przez nich  upragnionej liczby dzieci w małżeństwa białe ( Humanae vitae), doprowadzając do kryzysów małżeńskich. Kto tutaj zatem jest podmiotem pychy?
Agamemnon Agamemnon
30 czerwca 2017, 00:56
Wasze rozważania teologiczne szanowni  duchowni, są tyle warte, ile wasze oskarżenia rzucane wobec uczonych o ich nieprawomyślne wyniki badań naukowych. Posiadacie monopol na „prawdę”w skali historycznej, gdy do czasów św. Jana Pawła II Słonce krążyło wam dookoła Ziemi. Nie rozróżniacie zakresu waszych obowiązków.
29 czerwca 2017, 23:51
To potwierdza tezę, że statystycznie najwięcej niewierzących jest wśród teologów, i to tych z tytułami profesorskimi. Ci Panowie Profesorowie mają do tego prawo, ale ich szkodliwość polega na tym, że nadal uzywa się w stosunku do nich "tytułu" ksiądz.  A to wprowadza mętlik i zamieszanie wśród normalnych ludzi (nie profesorow, nie księży), którzy jeszcze wierzą. Wilki w owczych skórach. Niestety Oni zapomnieli, że Jezus do Boga Ojca modlił się, dziękując, że to (co nazywamy dziś teologią) zakrył przed "mędrkami" a objawił maluczkim - czyli mnie!.
29 czerwca 2017, 22:10
Dla pamięci- Humani Generis -Pius XII: Niebezpieczeństwo relatywizmu dogmatycznego W dziedzinie teologii niektórzy radzi by jak najbardziej osłabić zawartość treściową dogmatów, sam zaś dogmat pozbawić i sformułowań w Kościele od dawna przyjętych i pojęć filozoficznych panujących w nauce katolickiej po to, by powrócić w wykładzie doktryny katolickiej do wyrażeń Pisma św. i Ojców Kościoła. Spodziewają się bowiem, iż dogmat ogołocony ze składników zdaniem ich, obcych Bożemu Objawieniu, da się z pożytkiem zestawić z opiniami dogmatycznymi ludzi pozostających poza jednością Kościoła; tą drogą stopniowo dojdzie się do wzajemnego upodobania dogmatu katolickiego i poglądów odszczepieńców. Sądzą ponadto, że przy takim ujęciu doktryny katolickiej przygotowałoby się grunt do możliwości wyrażenia dogmatu pojęciami dzisiejszych systemów filozoficznych, np. immanentyzmu, idealizmu lub egzystencjalizmu, zgodnie z potrzebami umysłowości współczesnej. Jeszcze śmielsi twierdzą, że można i trzeba to zrobić, bo tajemnice wiary, według nich, nie dadzą się nigdy określić pojęciami jednoznacznie przybliżonymi i zmiennymi w czasie, które w pewnym stopniu określając prawdę, nieuniknienie ją wszakże zniekształcają. Dlatego nie uważają za rzecz niedorzeczną, a w ręcz konieczną, zastępowanie w teologii dawnych pojęć nowymi, w zależności od rozmaitych filozofii, którymi posługuje się teologia jakby narzędziem pracy w ciągu wieków, a to w tym calu, aby uprzystępnić ludziom zawsze jednakie prawdy Boskie różnymi ujęciami, choćby nawet w pewnej mierze sprzecznymi, ale – jak powiadają- równoznacznymi. Dodają też, że historia dogmatów polega na przedstawieniu różnych form rozwojowych, w jakie przyoblekły prawdę Objawioną powstające w ciągu wieków zmienne doktryny i poglądy filozoficzne
29 czerwca 2017, 22:11
c.d.: Wynika jasno z tego, co powiedzieliśmy, że podobne tendencje nie tylko wiodą do relatywizmu dogmatycznego, lecz go w rzeczy samej już zawierają. Sprzyja temu zresztą ponadto brak szacunku do nauki tradycyjnej i jej terminologii. Nie ulega wprawdzie wątpliwości, że terminologię używaną i w nauczaniu szkolnym i przez Urząd Nauczycielski Kościoła można udoskonalać i precyzować. Wiadomo też, że Kościół nie zawsze był stały w jej używaniu. Oczywiste również, że Kościół nie może wiązać się z jakimkolwiek krótkotrwałym systemem filozoficznym; na tak kruchych podstawach nie opierają się bezsprzecznie osiągnięcia jednomyślne wielowiekowych wysiłków uczonych katolickich nad zrozumieniem dogmatu. Przeciwnie opierają się one na zasadach i pojęciach, wynikających z prawdziwego poznania rzeczy stworzonych, przy czym w zdobywaniu prawd przyświecała umysłowi ludzkiemu, jak gwiazda, prawda Objawiona przez Boga, poprzez pośrednictwo Kościoła. Dlatego to niektóre z takich pojęć zostały przez Sobory Powszechne wykorzystane, a nawet usankcjonowane tak, że nie wolno od nich odstępować. Jest zatem wyrazem najwyższej lekkomyślności, jeśli się lekceważy, odrzuca lub odmawia wartości ważkim pojęciom, terminom i definicjom, wypracowanym wielowiekowym trudem prze mężów nieprzeciętnego umysłu i świętości pod pieczą świętego Urzędu Nauczycielskiego i nie bez światła i kierownictwa Ducha Świętego w celu coraz to lepszego i dokładniejszego wyrażenia prawd wiary, a na ich miejsce stawia pojęcia hipotetyczne i jakieś płynne i nieuchwytne formułki nowej filozofii, które jak kwiat polny dziś są, a jutro więdną. Lekceważenie zaś terminów i pojęć używanych przez teologów scholastycznych prowadzi bezpośrednio do podcinania racji bytu teologii spekulatywnej, która ponieważ się opiera na rozumowaniu teologicznym, nie posiada – zdaniem nowatorów – prawdziwej pewności.
JA
Jan Antoni
29 czerwca 2017, 21:15
Czcigodnych dyskutantow, tudzież P.T. Ojców Jezuitów odsylam do lektury Nowego Testamentu. Fakt, nie znamy jego wersji zapisanej na dyktafonie (jak podkreśla Ojciec Generał), niemniej, póki co, uznajemy Nowy Testament za Pismo natchnione przez Ducha Świętego. A tam, wielokrotnie Pan Jezus wspomina o diable vel szatanie jako o bycie osobowym. Opis kuszenia Pana Jezusa też jest zderzeniem osób, a nie pojęć. Zresztą juz wszelkie dywagacje o istnieniu zła, jako takiego trącą herezją i gnozą. Jeżeli zła nie widzimy jako braku Dobra, w maksymalny sposób będącego wyborem szatana (upadlego anioła) - musielibyśmy przyjąć, że "zło" stworzyl Pan Bóg, bo od Niego wszystko pochodzi. Jest to, jak napisałem, herezja. Ojcom Jezuitom współczuję Generała, a jeszcze bardziej prób zaciemnienia tego, co powiedział. Piszę to z osobistym smutkiem, gdyż innych Jezuitów w swoim życiu poznałem. Ale to było dawno temu i dziś już większość nich nie żyje. 
JM
Jerzy Matejko
29 czerwca 2017, 20:57
W jaką teologiczną zabawę ? To nie jest tak że pojawił się Tomasz z Akwinu i wszystko wyjaśnił. Zbudował pewnien system. Ale coś sie jednak zdarzyło przez 800 lat. Również w teologii. Niektórzy ludzie postepują tak jakby tylko jeden punkt widzenia. Tymczasem sami Dominikanie nie boją sie mówić że niewspółmiernie więcej nie wiemy niż wiemy. Jak słusznie ks.profesorowie mówia pojmujemy juz świat inaczej. I to pogłebia rozumienie. Wiara szuka rozumienia i to nadal.
29 czerwca 2017, 21:07
"Szczerze przyjmuję naukę wiary przekazaną nam od Apostołów przez prawowiernych Ojców, w tym samym zawsze rozumieniu i pojęciu." Reszta to siano
ŁK
Łukasz Kubiak
29 czerwca 2017, 22:03
Panie Jerzy,  analogiczność języka teologicznego nie jest niejednoznacznością. Pozwala powiedzieć o Bogu, np. że jest osobą, wiedząc, że ta treść realizuje się w Nim  inaczej niż w znanym nam zyciu osobowym. To co Czigodni proponują to koncepcja teologii, sprowadzonej do narracji bez aspiracji prawdziwościowej, bo pachnie im to pychą i kalpkami na oczach. Wygodnie, do wszystkich można się uśmiechać.  Można przyjemnie podyskutować i właśnie - pobawić się intelektualnie. Jak ktos mówi o błędzie, to z politowaniem popatrzeć, jakby puścił w towarzystwie bąka. To po prostu takie wyszukane warcaby, tu się nic nie może stac naprawdę, bo Bóg ostatecznie jest jak u Hegla, numinosum, niepoznawalny, a wszelkie próby mówienia o Nim to tylko (i aż) nieskuteczne próby werbalizacji wewnetrznego uczucia. Jak gulganie niemowlaka. Wszystkie równie uprawnione.  A jednak się objawił ! Logos ! Ps. Na marginesie - nikt kto sensownie inspiruje się Tomaszem nie utrzymuje, że po nim robota skończona. Błagam !
30 czerwca 2017, 07:26
Ale Chrześcijanin nie chce być z tego świata gdyż świat Go nie poznał. I tu własnie problem Panów profesorów, że są z tego świata. Czy Oni czytają jeszcze ewangelię wg św. Jana?
29 czerwca 2017, 20:51
Jezuici naprawdę mają ciepło, na gwałt bowiem szukają adwokatów swego nieszczęsnego przełożonego. Człowiek ten pogrążył się ostatecznie wspominając o braku elektronicznych nośników informacji w czasach biblijnych, czym otworzył sobie drogę dla herezji (diabeł jako symbol jest tego dowodem) Ja jednak o kim innym. Ks.W.Grygiel to koncesjonowany tradycjonalista z Bractwa św.Piotra. Zaangażowany w produkt klasycznej teologii-mszę trydencką. Dziś czciciel bożyszcza,któremu na imię nauka. "Dla niego dwa cytaty z przysięgi antymodernistycznej: Po czwarte: szczerze przyjmuję naukę wiary przekazaną nam od Apostołów przez prawowiernych Ojców, w tym samym zawsze rozumieniu i pojęciu. Przeto całkowicie odrzucam jako herezję zmyśloną teorię ewolucji dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio. Potępiam również wszelki błąd, który w miejsce Boskiego depozytu wiary, jaki Chrystus powierzył swej Oblubienicy do wiernego przechowywania, podstawia... twory świadomości ludzkiej, które zrodzone z biegiem czasu przez wysiłek ludzi – nadal w nieokreślonym postępie mają się doskonalić" "Przeto usilnie się trzymam i do ostatniego tchu trzymać się będę wiary Ojców w niezawodny charyzmat prawdy, który jest, był i zawsze pozostanie w „sukcesji biskupstwa od Apostołów” [Św. Ireneusz, Adv. haer. IV, 26 – PG 7, 1053 C]; a to nie w tym celu, by trzymać się tego, co może się wydawać lepsze i bardziej odpowiednie dla stopy kultury danego wieku, lecz aby nigdy inaczej nie rozumieć absolutnej i niezmiennej prawdy głoszonej od początku przez Apostołów."
DP
Danuta Pawłowska
29 czerwca 2017, 20:14
do@4 Rozumiem że mówisz o sobie jakim to jesteś nieukiem!
29 czerwca 2017, 19:05
do @asyz idź se troche postudiować; każdy nieuk widzi, że masz oczy ale tylko okuliście (człowiekowi po studiach) pozwolisz w nich grzebać... A Bortkiewicz jest nieukiem, zwykłym nieukiem.
ŁK
Łukasz Kubiak
29 czerwca 2017, 19:01
I nie wiadomo dyskutowac czy nie, bo przecież możemy się tylko poprzerzucać  teologicznymi modelami. Lepiej zamienić teologię w intelektualną zabawę, byle tylko uratować wypowiedzi nie do uratowania. Strare historie, z teologią apofatyczną, niewspólmiernością języka, Bożą transcendencją i ułomnością ludzkiego intelektu, i cząstkowym poznaniem. Serio ? Chcecie Panowie powiedzieć, że świrnięci, zakonserwowani, twardogłowi, dogmatyczni tomiści nie znają problemu ? Ciekawostka ! A Tomasz tak lubił cytować Pseudo Dionizego! Próbujecie sprzedać dawno przedyskutowane kwestie, jako spojrzenie świeże, otwierające, rozwiązujące problem. Mydlicie oczy amatorom, teologów rozśmieszacie. A mnie wcale nie jest do śmiechu, bo nie możecie nie wiedzieć, że to, excuse-moi, ściema.  Smutne to wszystko bardzo. Dobranoc, do widzenia !
AA
a a
29 czerwca 2017, 17:48
42 Rzekł do nich Jezus: «Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. 43 Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki. 44 Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. 45 A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie. 46 Kto z was udowodni Mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlaczego Mi nie wierzycie? 47 Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście». 25 W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom12. 26 Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. 27 Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
29 czerwca 2017, 16:29
Model proponowany przez św. Tomasza i Sobór Trydencki był na tyle spójny i jednoznaczny, że dla wielu pozostaje wciąż wygodny i bezpieczny. To jednak ślepa uliczka, ponieważ obraz świata generowany przez współczesne nauki może wymuszać reinterpretację tez teologicznych, formułowanych przy użyciu bazy pojęciowej klasycznej teologii. O! To bardza ciekawa myśl! Ja bardzo chętnie dowiedziałbym się, gdzie współczesne nauki podważają tezy teologiczne pochodzące z lat np. 50 - tych ubiegłego wieku?
DP
Danuta Pawłowska
29 czerwca 2017, 16:29
Czy ktoś ten bełkot może przetłumaczyć na język polski?
29 czerwca 2017, 16:26
"Model proponowany przez św. Tomasza i Sobór Trydencki był na tyle spójny i jednoznaczny, że dla wielu pozostaje wciąż wygodny i bezpieczny. To jednak ślepa uliczka, ponieważ obraz świata generowany przez współczesne nauki może wymuszać reinterpretację tez teologicznych, formułowanych przy użyciu bazy pojęciowej klasycznej teologii."
FF
Franciszek2 Franciszek2
29 czerwca 2017, 15:16
Habilitacje w obronie generała Sosy. Brakuje tylko głosów oburzonych ateistów.