Wielki Czwartek to dzień mieszanych emocji

(fot. [nelo]/flickr.com/CC)
Joan Chittister

Ze wszystkich dni w roku liturgicznym Wielki Czwartek może najbardziej poruszać. Wielki Czwartek stoi na krawędzi życia. Daje nam przebłysk tego, co najlepsze i najgorsze w byciu czułą, żywą osobą. Sprawia, że wahamy się między wielką radością i wielkim zakłopotaniem.

Po raz pierwszy przeżyłam chwilę duchowego zamętu, któremu towarzyszy zrzucenie z emocjonalnych wyżyn w bezdenną depresję, gdy mój wujek zmarł w wypadku dzień przed ślubem swojego syna w miejscowej katedrze. Weselni goście już przybyli; zespół został wynajęty na przyjęcie; ciało zostało przygotowane do oglądania; grób został wykopany. Radość właśnie wybuchała, a wokół rozlewał się smutek. Co ludzie mieli robić? Jakie uczucia przeważyły? A może było nawet gorzej, jeżeli żadnemu z nich nie można było uczynić zadość w tym tygodniu? Jak radowaliśmy się z młodą parą, a jak dzieliliśmy żal z wdową i rodziną? Jak mogliśmy zarazem tańczyć na weselnym przyjęciu i płakać przy trumnie?

Wielki Czwartek: dzień darów dawanych i odbieranych

Wspominam ten weekend jako mikrokosmos życia skoncentrowanego w okresie siedemdziesięciu dwóch godzin. Wielki Czwartek jest właśnie taki. Wielki Czwartek to dzień darów dawanych i darów odbieranych. To ćwiczenie z krótkotrwałego zanegowanego triumfu i z otępiającej straty.

W moim klasztorze na przykład na początku liturgii Wielkiego Czwartku ludzie tłumnie przychodzą do wspólnotowej jadalni w swoich najlepszych ubraniach i z promiennymi uśmiechami. Pali się jasne światło, na stołach znajdują się białe lniane obrusy i świece, czerwone jedwabne wstążki opadają w dół ze środka stołu, karafki z winem są pełne.

DEON.PL POLECA

W środku sali na podwyższeniu stoi inny stół - bez krzeseł i pusty. Chór zaczyna śpiewać bez zapowiedzi, następuje powitanie, osoba sprawująca przewodnictwo wspina się na podwyższenie do pustego stołu i rozpoczyna liturgiczne modlitwy. To ekscytująca chwila. Świadomość, że eucharystyczna wspólnota zbiera się razem w jednym życiu, w jednym działaniu, na naszej własnej Ostatniej Wieczerzy, jest wszechogarniająca.

Czytania w Wielki Czwartek zapowiadają zmianę świata

Tego wieczoru, gdy ewangeliczne czytania obwieszczają dobrą nowinę, że od tego czasu na świecie będzie inaczej, widzimy to na własne oczy. W trakcie zgromadzenia przy każdym stole jedni myją nogi drugim, aby pokazać różnicę między światem, jaki jest, a światem, jaki musi być. Następnie podaje się koszyki z przaśnym chlebem, nalewa się wino, a wspólnota zaczyna modlić się i rozmawiać. Chrześcijańska wspólnota raduje się, a na kontakty towarzyskie przychodzi czas, gdy zostaje podana reszta posiłku. Zupa z soczewicy, cytrynowy tort bezowy, kurczaki w miejsce baranka, jeżeli nie jest to takie drogie. To wszystko są odrobiny paschalnej uczty z ziół i soczewicy, ze słodyczy i kwasu, z mięsa i przaśnego chleba, które mają zachęcić nas, abyśmy przypomnieli sobie inną noc Święta Paschy, innych ludzi czekających na zbawienie, innych ludzi w drodze ku nowemu życiu. Tak jak my teraz.

Pod koniec eucharystycznej uczty światła przygasają, klasztor cichnie, a dzwony nie rozbrzmiewają przez ponad dwa dni. To uroczysta chwila, która rozbrzmiewa echem czasów Karolingów sprzed ponad tysiąca lat, gdy raczej kołatki niż dzwony mówiły o radości zamieniającej się w smutek pod koniec liturgii. Z upływem stuleci zaczyna gromadzić się coraz więcej znaków głębokiego zrozumienia, co rzeczywiście się tutaj dzieje: Nastaje "post dla uszu" i organy milkną. Nastaje "post dla oczu" i posągi zostają zakryte tak, abyśmy koncentrowali się teraz wyłącznie na oglądaniu Jezusa. W 694 roku siedemnasty Sobór Toledański zarządził, aby mycie nóg praktykowano we wszystkich kościołach Hiszpanii i Galii i tak było, aż w 1955 roku zostało to nakazane dla wszystkich liturgicznych zgromadzeń, a nie tylko dla katedr i opactw. Nie ma wątpliwości, że wpływ Wielkiego Czwartku odbija się echem poprzez wieki. A dlaczego? Ponieważ świadomie lub nieświadomie Kościół rozpoznał, że ten dzień był początkiem nowego sposobu bycia w świecie. Oto Wielki Czwartek - pierwszy wielki dzień triduum, punkt przecięcia życia i śmierci dla Jezusa, dla nas wszystkich.

Wielki Czwartek pokazuje podstawy chrześcijańskiego życia

Czymś, co pozostaje nam po tym święcie, jest sama podstawa chrześcijańskiego życia. Tego wieczora podczas eucharystycznej uczty widzimy mieszaninę takiego życia, jakie jest i takiego życia, jakie powinno być. Tutaj na krótko widzimy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Przypomina się nam o bieżących życiowych zmaganiach i dostrzegamy również przebłysk wiecznej Bożej miłości. W liturgii Wielkiego Czwartku wyczuwamy początek eucharystycznego świata, a jednocześnie słyszymy tupot żołnierskich butów na ogrodowej ścieżce. To jest prywatna chwila z Jezusem, który wkroczył triumfalnie do Jerozolimy. Ale to jest także zapowiedź mających nadejść kłopotów: "Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz" (Mt 26, 34).

Wielki Czwartek jest naprawdę studium mieszanych emocji, jak na przykład przypadkowa śmierć ojca pana młodego na dzień przed ślubem. Jest nagłym, krzyżującym się doświadczeniem straty i zysku, radości i smutku, napięcia między życiem a śmiercią - wszystko to jednocześnie.

Cztery rzeczy, które zmieniają nasze życie

W Wielki Czwartek, o czym liturgia przypomina, wydarzają się cztery rzeczy, które zmieniają nasze życie, opisują przebieg Jezusowego życia, obiecują zmienić świat, jak wiemy, pozostawiają nas z koniecznością podjęcia decyzji. Jeżeli oczywiście ta liturgia zdoła przeniknąć do naszych serc wystarczająco, aby nas najpierw zmienić.

W liturgii Wielkiego Czwartku Jezus daje siebie za mający nadejść czas. Łamiąc chleb i podnosząc kielich, znaki paschalnego błogosławieństwa oraz mówiąc: "To czyńcie na moją pamiątkę" (Łk 22, 19), Jezus uruchamia przejście, które zaprowadzi Jego i nas do nowego życia. Uruchamia nową wspólnotę, dla której jest Drogą i Prawdą.

Jezus stwarza wzór nowego rodzaju władzy, służebnego przywódcy, który raczej dba o członków grupy, niż czeka, że zostanie przez nich obsłużony. Jezus czyni to, co w Jego kulturze czynili niewolnicy: On, Pan, myje nogi wspólnoty. Nie używa władzy dla własnej korzyści. Daje siebie, aby zbawić swoją wspólnotę, aby wyzwolić ją do działania, a nie do zwierzchnictwa nad nią.

Następnie Jezus idzie z tamtego miejsca do Ogrodu Oliwnego, aby oczekiwać swojego losu, wynikającego ze spełniania woli Boga w społeczeństwie, które twierdzi, że jest religijne, lecz gnębi biednych, lekceważy potrzebujących i czyni siebie Bogiem. Jezus idzie, wiedząc, że oddając się w ręce ludzi, straci własne życie dla ich dobra.

Przejście ze starego życia do nowego

Ci z nas, którzy siedzą i oglądają roztaczające się w całej pełni rok za rokiem triduum, i w których rośnie spirala intuicji i mądrości, doświadczenia i rozumienia, mają do podjęcia decyzję. Czy powstało w nas przejście ze starego życia do nowego? Czy zaakceptujemy to, co zostało nam dane? Czy staniemy się tym, czym powinniśmy być? Czy rzeczywiście będziemy naśladowali Jezusa, czy tylko będziemy nadal przyglądali się z daleka?

Rok liturgiczny, a w szczególności triduum, doprowadza nas do istoty tych pytań. Wielkoczwartkowy nakaz mycia nóg: "Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem" (J 13, 15) oraz wielkoczwartkowy nakaz łamania chleba: "To czyńcie na moją pamiątkę" stają się stemplem probierczym naszego nawrócenia. Bez umycia nóg nie ma nawrócenia. Bez odprawiania Eucharystii nie ma nowego życia. To proste. I dlatego odchodzimy w milczeniu, aby o tym pomyśleć.

---

Tekst pochodzi z książki: Co rok bliżej Boga

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wielki Czwartek to dzień mieszanych emocji
Komentarze (1)
M
Mathilde
17 kwietnia 2014, 18:58
Wspaniałe słowa... Wszystkie.