Historia rewolucji seksualnej

(Fot. sxc.hu)
ks. Andrzej Zwoliński

Rewolucja seksualna narodziła się w latach 60. ubiegłego wieku. Jej historia jest jednak dłuższa.

Współżycie seksualne łączy się z przeżywaniem przyjemności zmysłowej. W różnych kulturach wyodrębniły się różne postawy wobec rozumienia seksu jako źródła radości i dobra.

Można wśród nich wyodrębnić:

• postawy negatywne – przyjemność seksualna oceniana jest jako poddanie się cielesności, „zezwierzęceniu”; cnotą jest unikanie jej (taką postawę reprezentowali np. pitagorejczycy, chrześcijańscy purytanie, katarzy, sekta skopców – starano się eliminować przyjemność poprzez np. tłumienie podniecenia, a nawet krępowanie narządów płciowych);
• postawy ambiwalentne – traktowanie przyjemności seksualnych z pewną dozą nieufności; rozdźwięk między odczuwanymi potrzebami a racjonalną postawą – Rycerz i Rozpustnik (odnajdujemy je w zoroastryzmie, konfucjanizmie i w buddyzmie);
• postawę akceptującą – w Indiach „kama” (przyjemność seksualna) jest jednym z trzech elementów ślubowania małżeńskiego, a służyć temu miała cała złożoność „sztuki kochania” (postawa taka obecna jest także w buddyzmie Zen, taoizmie, w islamie, kulturach Oceanii, Afryki, Indian Ameryki Środkowej; w tzw. teologii ciała w chrześcijaństwie akceptuje się seks jako dobro, zrównując jego znaczenie prokreacyjne i twórcze więzi dla życia małżeńskiego);
• postawę patologiczną – może mieć postać represyjnych kultur, jak np. kultury Dani (Nowa Gwinea) obojętnej na sprawy płci i seksu, w której noc poślubną odkłada się na dwa lata, a po urodzeniu dziecka małżonkowie nie żyją z sobą przez 5 lat; inną postacią tej postawy są kultury orgiastyczne, akceptujące komuny seksualne, czy wprowadzające kult orgazmu, technik seksualnych i akceptację wszelkich form aktywności seksualnej (a przyjemność powinna być skutkiem, nie celem współżycia, jest sprawą efektu, a nie intencji, zamiana zaś przyjemności jako skutku współżycia w jego główny cel jest objawem nerwicowym, także przejawem patologicznych zachowań).

Wiele form postawy patologicznej występujących współcześnie w kulturze Zachodu jest efektem tzw. rewolucji seksualnej.

Wilhelm Reich, seksualne energie i wszechmocny orgon

Autorem terminu „rewolucja seksualna” był Wilhelm Reich (1897-1957), który uznawał ją za następny etap rozwoju cywilizacji po rewolucji francuskiej (przyniosła wyzwolenie polityczne) i komunistycznej (przyniosła wyzwolenie społeczne). „Rewolucja seksualna” miała przynieść „wyzwolenie obyczajowe”. Głoszono konieczność gruntownego przeorganizowania życia społecznego w ten sposób, by dzieci od najmłodszych lat mogły się swobodnie masturbować, a dorastający chłopcy mogli, w sieci tzw. domów kawalerskich, nieskrępowanie zaspokajać swe seksualne potrzeby. Wilhelm Reich, przez pewien czas asystent Zygmunta Freuda (odszedł od mistrza w 1927 roku, gdyż Freud nie podzielał jego komunistycznych fascynacji) uważał, że tłumienie instynktu seksualnego jest konsekwencją brutalnej zewnętrznej represji kulturowej. Ale jak się okazało twórca dziwacznej, wręcz okultystycznej teorii panseksualizmu, nosił w sobie głębokie urazy psychiczne z dzieciństwa: doniósł ojcu o romansie matki, po czym matka napiła się lizolu i zmarła, ojciec zaś po pewnym czasie rzucił się do lodowatej wody i zmarł na zapalenie płuc. Reich założył w Berlinie Niemieckie Towarzystwo Proletariackiej Polityki Seksualnej (Sex-Pol) i zaczął organizować sieć klinik seksuologicznych, które w praktyce realizowały jego program „edukacji seksualnej”. W 1933 roku napisał w Danii książkę Psychoanaliza masowa faszyzmu, w której udowadniał, że jedynym źródłem agresji jest brak satysfakcji seksualnej. Po wojnie „odkrył” w naturze działanie nieznanej siły energetycznej, będącej u podstaw każdego życia i fundamentem freudowskiej teorii „libido”, którą nazwał „orgonem”.

 

Potencjał „orgonu” zależy według niego od aktywności seksualnej człowieka. Dlatego też antidotum na wszelkie choroby jest seksualne samozadowolenie się człowieka. Twierdził, że za pomocą orgonu można też zmieniać pogodę i nawiązywać kontakty z UFO. Teorię tę głosił powszechnie Instytut Orgonu, założony przez Reicha w Nowym Jorku. Gdy podano do publicznej wiadomości, że skonstruowano akumulator orgonowy, który jest w stanie każdemu przywrócić naruszoną równowagę orgonu, prasa amerykańska entuzjastycznie pisała: „Od dziś nie ma nieuleczalnych chorób!”. W 1951 roku rozpoczęła w Rangeley pracę fabryka akumulatorów – urządzenia wielkości budki telefonicznej zbudowanego z blachy i wełny mineralnej. W 1953 roku Reich opublikował książkę pt. Morderca Chrystusa, w której stwierdził, że odkrył Boga – jest nim „orgon”, tożsamy z żywą energią kosmiczną. Gdy w roku 1954 pierwsza partia akumulatorów znalazła się w sprzedaży, w fabryce pojawili się państwowi kontrolerzy, których Reich jednak nie przyjął. Nie podjął też kwestii płacenia podatków, obraził sąd, za co w 1956 r. został skazany na więzienie. W jego obronie wystąpili m.in. Albert Camus, Albert Einstein, Ernest Hemingway, Jean Paul Sartre. Reich zmarł w szpitalu, na dwa dni przed warunkowym zwolnieniem z więzienia. Stał się symbolem przemian obyczajowych XX w. i przeszedł do historii jako zwiastun rewolucji seksualnej.

Marcuse, Freud, seksualne komuny

Politycznym mentorem rewolucji seksualnej XX w. okazał się również Herbert Marcuse (1898-1979), filozof i socjolog, twórca tzw. lewicowego ekstremizmu, który w 1968 roku został na Zachodzie idolem młodzieży kontestującej. Kreślił on wizję człowieka szczęśliwego i wolnego, sięgając po pojęcia wypracowane przez Freuda, przy czym podważał jego tezę o nieprzezwyciężalnym konflikcie między zasadą przyjemności i rzeczywistości. Jego ideałem była jedność form życia, „regresja”, w której indywidualne konflikty mężczyzny i kobiety rozpływają się w atmosferze kolektywu. W książce pt. Eros i cywilizacja (1955, 1966) podjął próbę przezwyciężenia tezy Freuda, że nie ma cywilizacji bez represjonowania popędu. Zgadzał się, że istnieje pewna dawka represji, niezbędna dla zachowania gatunku, ale większość nakazów to dodatkowy ucisk, służący jedynie określonej władzy historycznej. W zdrowej kulturze eros może być siłą wyzwalającą i jednoczącą. Dzięki niemu możliwy jest raj na Ziemi. Z inspiracji tezami Marcuse’a powstała zachodnioberlińska Komuna I – jako laboratorium tworzenia Nowego Człowieka, która dla mediów była jednym z symboli niemieckiej rewolty młodzieżowej. Jej członkowie – Dieter Kunzelmann, Rainer Langhans, Uschi Obermeier i inni – byli wzorami hedonizmu i niemieckiej młodzieżowej kontestacji.

Innym, ważnym źródłem rewolucji seksualnej była współczesna psychologia, której znaczący zwrot dokonał się za sprawą Zygmunta Freuda. Wiedeński neurolog i twórca psychoanalizy twierdził, że popęd seksualny (nazwany przez niego „libido”) u ludzi jest analogiczny do potrzeby jedzenia. Przejawia się na różne sposoby i warunkuje rozwój indywidualny, gdyż jest nieujarzmioną siłą domagającą się zaspokojenia, bez którego pojawiają się objawy nerwicowe, będące „zastępczymi zaspokojeniami seksualnymi”. „Libido” jest obecne już u dziecka, ujawniając się w trzech okresach jego rozwoju psychoseksualnego, związanych z eurogennymi sferami ciała: faza oralna (związana z karmieniem), faza analna (związana z wydalaniem) i falliczna (pieszczenie genitaliów). Obecność „libido” wyzwala u dziecka potrzebę zaspokojenia go przez matkę, lecz na przeszkodzie stoją zakazy kulturowe (obyczaj, religia, prawo) oraz ojciec – reprezentujący świat zakazów. Lęk przed nim, a zarazem podziw dla niego, stają się źródłem kompleksu Edypa (syn króla Teb, wyrocznia przepowiedziała mu, że zabije ojca i poślubi matkę) lub Elektry (córka Agamemnona, pomogła bratu pomścić na matce i jej kochanku śmierć ojca), których pozytywne rozwiązanie prowadzi do właściwego rozwoju seksualnego. Teoria Freuda, chociaż pełna błędnych założeń (panseksualizm, wizja seksualizmu dziecięcego, założenie istnienia kompleksu Edypa i inne) znalazła ogromny oddźwięk we współczesnej kulturze. Jej uwodzicielska siła polega od lat na uproszczonym, a przez to łatwym do interpretacji i zrozumienia obrazie człowieka – tj. jego biologicznej redukcji.

 

Kolejnym etapem rewolucyjnych zmian obyczajowych XX w. były fascynacje myślą Maslowa. W 1962 r. psycholog Abraham Maslow w dziele W stronę psychologii wyniósł hedonizm do rangi celu egzystencjalnego. Przyjemność – twierdził – jest drogą prowadzącą do rozwoju wewnętrznego. Miarą dobrego życia jest beztroska i spontaniczność dzieci. Jak pisał: „Rozwój ma miejsce wtedy, kiedy następny krok naprzód jest subiektywnie przyjemniejszy, bardziej satysfakcjonujący niż poprzedni; jedyny sposób, w jaki możemy kiedykolwiek się dowiedzieć, czy coś jest dla nas dobre, sprowadza się do tego, że mamy subiektywne poczucie, że jest to lepsze niż jakakolwiek inna alternatywa. Nowe przeżycie uprawomocnia się raczej samo niż dzięki jakimkolwiek kryteriom zewnętrznym”.

Selfizm

W praktyce psychologiczno-społecznej założenia Freuda i Maslowa zrodziły nową „psychologiczną religię”, nazwaną przez amerykańskiego psychologa Paula Vitza „selfizmem” (od ang. self – jaźń, własna osoba), a więc będącą kultem samego siebie. Dziedzictwo judeochrześcijańskiego przykazania miłości („Kochaj Boga i bliźniego”) otrzymało quasignostycką postać formuły: „Poznaj i wyraź siebie”. Człowiek ma odnaleźć boga w sobie, czyli jest panem samego siebie, a jego potrzeby i pragnienia są najważniejszym kryterium dobra. Postawy takie są propagowane w różnych programach psychoedukacyjnych. W książce NLP. Wprowadzenie do programowania neurolingwistycznego Josepha O’Connora i Johna Seymoura można przeczytać:

„To, w co wierzymy, może być sprawą wyboru. Możesz porzucić poglądy, które cię ograniczają, a zbudować takie, które sprawią, że twoje życie stanie się radośniejsze i bogatsze w sukcesy. Pozytywne przekonania pozwolą ci zrozumieć, co mogłoby być prawdą i jak jesteś uzdolniony. Są one przyzwoleniem na penetrację i zabawę w świecie możliwości. Jakie przekonania warto mieć, tak aby umożliwiły i wsparły twoje dążenie do celu? Pomyśl o jakichś swoich aktualnych przekonaniach. Czy są ci pomocne? Czy są zachętą, czy przeszkodą? Wszyscy mamy jakiś swój pogląd na miłość i na to, co jest istotne w życiu. Mamy również wiele poglądów na temat naszych możliwości i szczęścia, które stworzyliśmy i które możemy zmienić. Istotną częścią bycia człowiekiem sukcesu jest posiadanie przekonań, które pozwalają osiągnąć ten sukces”.

Najważniejszym dogmatem selfizmu stało się dobre samopoczucie, powiązane z dużą dawką „zdrowego egoizmu”. Otrzymał on „namaszczenie” psychologów. Podczas treningów selfistycznych należy przyjąć przekaz: „Kocham siebie. Nie jestem zarozumiały. Jestem po prostu dobrym przyjacielem samego siebie, lubię robić wszytko to, co sprawia, że czuję się dobrze”. Przeszkodą w tej samoakceptacji jest tradycyjna moralność Zachodu, a więc należy odrzucić m.in. monogamiczne związki z wyspecjalizowanymi rolami mężczyzn i kobiet. Małżeństwo „otwarte”, z możliwością uprawiania seksu grupowego (w wersji hetero jak i homo), „terapeutyczne” rozstawanie się i wymiana partnerów, „wolna miłość”, w tym także kazirodztwo – są dobrą propozycją dla „rozwoju samego siebie”. Idolem w selfizmie jest „ja”, a tym samym nie ma miejsca na cierpienie, Krzyż i wyrzeczenia, na oddanie się bliźnim. Cierpienie jest absurdem, zwykle bywa zawinione przez samego człowieka i jest zawsze do uniknięcia przy zastosowaniu odpowiedniej wiedzy.

 

Bezpośrednim efektem „mody na psychologię” stało się zwielokrotnienie liczby pacjentów gabinetów psychoanalizy. W dziesięcioleciu 1946-1956 liczba członków Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego wzrosła o 241%. Nastała też moda na obnoszenie się z kompleksami, wertowanie poradników dla rozwiązania własnych problemów, poszukiwanie uznanych i cenionych psychologów – „mistrzów” i „przewodników duchowych”. Efektem było coraz intensywniejsze i rozpaczliwsze nieustanne poszukiwanie „samych siebie”, dostosowywanie się do psychologicznych portretów oraz coraz liczniejsze i głębsze nerwice, zagubienie.

Nowa „kultura” została oparta na wyobrażeniach Narcyza i Orfeusza. Twierdzono, że bunt przeciw kulturze „opartej na ciężkim trudzie, panowaniu i wyrzeczeniu” prowadzi do świata wyzwolonego, a „wolność ta wyzwoli moce Erosa, związane obecnie w zrepresjonowanych i spetryfikowanych formach człowieka i przyrody. Moce te nie niosą zniszczenia, lecz pokój, nie grozę, lecz piękno”.
Wiele lat później, amerykański myśliciel Dawid Bosworth, w eseju pt. Echo i Narcyz: przeraźliwa logika myśli postmodernistycznej za najlepszy obraz stanu literatury i sztuki przyjmuje mit o nimfie Echo (ukarana, straciła własny głos i mogła tylko powtarzać za kimś jego słowa) oraz mit o Narcyzie (zakochanym we własnym odbiciu). Kultura Echa i Narcyza przejawia się w wielu zjawiskach, jak np.:

• w teatrze – szerokie wykorzystanie monologu (monodram, spektakl jednego mężczyzny albo jednej kobiety);
• w sztukach plastycznych – różne formy ekshibicjonistycznego samoportretowania się;
• w literaturze – większa popularność autografii i pamiętników niż powieści fabułowej;
• w powieści – częstsza narracja pierwszoosobowa, nieufność wobec narratora wszechwiedzącego;
• w poezji – wiersze wyraźnie ekshibicjonistyczne;
• we wszystkich sztukach – występowanie zjawiska, które można nazwać „monadyzmem” (od „monad bez okien” – według Leibniza ludzi jako zamkniętych całości), widzenie tylko własnego socjoseksualnego obrazu;
• w filozofii – popularność skrajnego relatywizmu (na pograniczu solipsyzmu), a więc zaprzeczenie, że może istnieć prawda poza naszymi własnymi myślami.

Szczególną rolę w przygotowaniu rewolucji seksualnej odegrał jednak Alfred Charles Kinsey (1894-1956), ogłaszając wyniki swoich badań w ramach Institute for Sex Research (założony w 1947 r. na Idiana University).

„Raport o mężczyźnie” (1948) i „Raport o kobiecie” (1953) przedstawiły nowe spojrzenie na seksualność społeczeństwa amerykańskiego. Według Kinseya podobno aż 90-95% ludności posiada tendencje biseksualne, 85% mężczyzn miało stosunki przedmałżeńskie, prawie 70% uprawia seks z prostytutkami, a 37% dojrzałych mężczyzn miało doświadczenia homoseksualne. W raporcie poświęconym kobietom dowodził, że stosunki dorosłych z małymi dziewczynkami mogą przynieść dzieciom prawdziwą przyjemność. Zaburzenia emocjonalne molestowanych dzieci (raport mówił o 80% dzieci przestraszonych kontaktami z dorosłymi) uznał za efekt uwarunkowań kulturowych i negatywne nastawienie przez wychowanie, bez których dzieci chętnie poddałyby się zaspokojeniu seksualnemu. Wprost zachęcał do podejmowania przez dzieci aktywności seksualnej i propagowania akceptacji pedofilii. Wyniki badań zostały ogłoszone w okresie nasilającego się liberalizmu seksualnego, a ich naukowa oprawa sprawiła, że miały duże oddziaływanie społeczne. Po latach okazało się, że wśród badanych przez Kinseya osób było 25% więźniów odsiadujących wyroki za przestępstwa na tle seksualnym, 5% męskich prostytutek, a większość zgłosiła się jako woluntariusze, co – według krytycznie nastawionych do raportów psychologów – nie gwarantowało obiektywnych wyników. Jednak to właśnie owe wyniki sprawiły, że za normę uznano zachowania niemoralne (to, co przedstawia sobą większość, łatwo uznaje się za normę).

Efektem tzw. „rewolucji seksualnej” była więc destrukcja tradycyjnego rozumienia związku małżeńskiego, a zwłaszcza współżycia seksualnego. Zrozumiałe jest też, że pisma propagujące „rewolucję seksualną” wystąpiły ze zdecydowanym atakiem na Kościół, jako ostoję zacofania i konserwatyzmu. Był on oskarżany o absolutyzowanie swych ocen i opinii, zwłaszcza na tematy związane z życiem seksualnym, był także napiętnowany jako zagrożenie dla wolności jednostki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Historia rewolucji seksualnej
Komentarze (1)
RJ
~Religia Jestkłamstwem
2 marca 2023, 19:19
Co o seksie, jego formach, oraz całej jego otoczce, może wiedzieć ksiądz?