Irving "Francis" Houle. Nieznany stygmatyk XXI wieku
Pochodzący ze Stanów Zjednoczonych Irving "Francis" Houle jest w Polsce dość mało znaną postacią. W Ameryce zrobiło się o nim głośno w 1993 roku, kiedy na jego dłoniach pojawiły się stygmaty. Od tamtej pory do Irvinga zaczęło przychodzić wielu ludzi, prosząc go o modlitwę. Jeżeli w przyszłości Kościół uzna doświadczenie Houle za prawdziwe, dołączy on do św. Ojca Pio, św. Katarzyny ze Sieny czy św. Franciszka z Asyżu, którzy także nosili na własnym ciele rany Chrystusa.
- Irving "Francis" Houle, urodzony w 1925 roku w katolickiej rodzinie, prowadził pobożne życie, wychowując pięcioro dzieci.
- Brał udział w II wojnie światowej, zdobywając wysokie odznaczenia, a po zakończeniu kariery wojskowej pracował w firmie chemicznej.
- W 1993 roku otrzymał stygmaty i przez 15 lat modlił się nad tysiącami ludzi, przypisując chwałę Chrystusowi.
- Zmarł w 2009 roku, a w 2019 roku rozpoczęto jego proces beatyfikacyjny.
Kim był stygmatyk Irving "Francis" Houle?
Irving "Francis" Houle urodził się w 1925 roku w Wilson w stanie Michigan. Pochodził z dobrej, katolickiej rodziny. Jego rodzice Peter i Lillian Houle doczekali się aż sześcioro synów i jednej córki. Rodzina Houle była niezwykle pobożna. Co roku w czasie Wielkiego Postu wszyscy odmawiali codziennie różaniec, a po każdej niedzielnej Mszy świętej, z inicjatywy ojca, odprawiali drogę krzyżową.
Początkowo Irving nie wyróżniał się niczym szczególnym. Żył jak przeciętny Amerykanin w tamtych czasach. W roku 1944 ukończył szkołę średnią i zaciągnął się do armii. Brał udział w II wojnie światowej walcząc w Europie, Afryce i na Bliskim Wschodzie. Za swoje zasługi w służbie wojskowej został uhonorowany dwoma wysokimi odznaczeniami. W 1946 roku zakończył karierę żołnierza i odszedł z armii.
Dwa lata później mężczyzna ożenił się z Gail LaChapelle. Małżeństwo doczekało się pięciorga dzieci: Stephena, Petera, Johna i bliźniąt, Matthew i Margo. Irving wraz z rodziną mieszkał na północy Michigan, gdzie pracował jako szef działu w firmie chemicznej Montgomery Ward. Udzielał się także w swojej parafii pw. św. Józefa, a także był wysoko postawionym członkiem Rycerzy Kolumba.
Stygmaty i wizja Pana Jezusa
W Wielki Piątek 9 kwietnia 1993 roku zdarzyło się coś, co na zawsze zmieniło życie 67-letniego wówczas mężczyzny. To wtedy na dłoniach Irvinga po raz pierwszy ukazały się stygmaty. Houle wyznał księdzu Robertowi Foxowi (który napisał o nim książkę "A Man Called Francis"), że na początku Wielkiego Postu w Środę Popielcową ujrzał Jezusa. - Odbieram ci twoje ręce i daję Moje... dotknij je - miał powiedzieć Francis’owi Chrystus. Skóra na spodzie i wierzchu dłoni pękła, a z ran zaczęła sączyć się krew.
Miejscowy biskup poprosił emerytowanego policjanta Waltera Casey’a, aby stale towarzyszył Irvingowi. Funkcjonariusz wyznał później, że stygmatyk pomiędzy północą a trzecią nad ranem, przez cały rok odczuwał cierpienia Pana Jezusa. Mistyk zwierzył się także Walterowi, że 19 razy widział Matkę Boską, która powiedziała mu, że zostanie posłany do wielu ludzi. Tak się faktycznie stało. Szacuje się, że Houle modlił się nad ponad stu tysiącami ludzi.
Stygmaty to dar od Boga
Wierni tłumnie przybywali do mężczyzny, który kładł na nich swoje dłonie. Płakali, dotykali go i całowali jego dłonie. Irving był pokornym człowiekiem. Nigdy nie twierdził, że stygmaty są jego zasługą. Zawsze wskazywał na Chrystusa mówiąc, że to Jemu należy się wszelka chwała.
Amerykanin odszedł 3 stycznia 2009 roku w wieku 83 lat, z czego przez ponad 15 lat nosił na swoich dłoniach stygmaty. W 2019 roku jego sprawa została formalnie zgłoszona do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego w diecezji Marquette w Michigan.
Irving "Francis" Houle jest jednym z niewielu świeckich w historii Kościoła, którzy otrzymali stygmaty.
pl.aleteia.org / tk
Skomentuj artykuł