Bądź przyjacielem, nie sędzią - Mt 7, 1-5

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: «Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka», gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata".

Co z tego, że kogoś osądzę? Sądzenie nic nie daje. Chyba, że satysfakcję pod tytułem: jestem lepszy od innych.

"Nic po mnie w świątyni takiego bóstwa, które by roztrząsało wzrost i tuszę swoich wiernych, ani w domu takiego przyjaciela, który by nie przyjął gości kulawych lub kazał im tańczyć, aby ocenić, czy tańczą dobrze.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bądź przyjacielem, nie sędzią - Mt 7, 1-5
Komentarze (14)
&
"FIAT"
20 czerwca 2011, 22:37
Być przyjacielem znając przynajmniej w jakimś stopniu człowieka, bo nigdy nie zna się go do końca, ostatecznie, jednak te trochę wiedzy o nim wystarcza, by mieć go dość, i nie chcieć go. A jednak czasem tak się dzieje, że się uśmiechnąć jestem w stanie, podzielić z nim ostatnich dni nadzieją. Myślałam, że to słabość, że to niewierność sobie samej, a to Bóg w secu człowieka sprawił. Moje sądzenie, myślenie, moja "świadomość", jak widać, Bogu niepotrzebna. Tylko ja sama wielce nią przejęta.
Jadwiga Krywult
20 czerwca 2011, 21:27
theOna szkoda Twojego czasu na polemiki z Kingą. Czyli jesteście lepsi od Kingi. To jest właśnie sądzenie. Jeśli to podkreślają, to oczywiście. Być może coś przeoczyłam, ale nie wychwyciłam takich deklaracji. Nie wychwyciłaś ? Np. JurekS deklaruje to w miarę często.
ZM
zielono mi
20 czerwca 2011, 18:30
theOna, podziwiam Twoją cierpliwość. Kinga MUSI mieć rację nawet jak bajdurzy. Ona nie sądzi? To co oznacza jej pierwszy wpis, : „ Ciekawe, czy skłonność do sądzenia (żeby poczuć się lepszym od innych) występuje częściej wśród członków przykościelnych organizacji niż wśród ogółu katolików. Moim zdaniem tak jest.” Jest to ewidentne pomówienie, sąd krzywdzący, nie oparty na obiektywnych faktach. theOna szkoda Twojego czasu na polemiki z Kingą.
20 czerwca 2011, 14:37
Bynajmniej nie poprzez kij w mrowisko, bo mnie to akurat nie bawi. Czy to nie jest sądzenie ? Nie, nie jest to sądzenie. Co do wypowiedzi na forum DEONa, to raczej nie ustalimy kto do której grupy należy. Jeżeli podkreślają, że należą do jakichś grup, to niczego nie trzeba ustalać Jeśli to podkreślają, to oczywiście. Być może coś przeoczyłam, ale nie wychwyciłam takich deklaracji. Nie mówię, że ich nie było, możesz mnie zresztą oświecić :-)
Jadwiga Krywult
20 czerwca 2011, 13:52
Bynajmniej nie poprzez kij w mrowisko, bo mnie to akurat nie bawi. Czy to nie jest sądzenie ? Co do wypowiedzi na forum DEONa, to raczej nie ustalimy kto do której grupy należy. Jeżeli podkreślają, że należą do jakichś grup, to niczego nie trzeba ustalać.
20 czerwca 2011, 13:43
MOIM ZDANIEM jest więcej. Mam prawo do własnego zdania. Trudno porównać wypowiedzi, które są, z wypowiedziami, których nie ma. Wypowiedzi, których nie ma są bez znaczenia. Nie odmawiam Ci prawa do własnego zdania. Wyrażam swoje. Bynajmniej nie poprzez kij w mrowisko, bo mnie to akurat nie bawi. Tak, wypowiedzi, których nie ma, są bez znaczenia - a pisałam o wypowiedziach "reszty katolików". Przeważnie ich nie ma, a jeśli są, to nieopublikowane. Proponuję nie mieszać do tego wypowiedzi katolików będących politykami. Co do wypowiedzi na forum DEONa, to raczej nie ustalimy kto do której grupy należy.
AC
Anna Cepeniuk
20 czerwca 2011, 13:41
"Chyba, że satysfakcję pod tytułem: jestem lepszy od innych." Każde porównywanie mówi raczej o tym, że nie mam poczucia własnej wartości.... Wydaje mi się, że w każdym z nas jest zarówno "adwokat", jak i "prokurator" - w zależności od tego, czy mamy do czynienia z kimś kogo lubimy, czy wręcz odwrotnie. Warto poznać samego siebie i mechanizmy, które nami kierują....... Polecam "Rekolekcje z Całunem Turyńskim" o. Tomasza Alexiewicza - świetnie to pokazuje....... Pozdrawiam
A
ass
20 czerwca 2011, 13:08
"Co z tego, że kogoś osądzę? Sądzenie nic nie daje. Chyba, że satysfakcję pod tytułem: jestem lepszy od innych" Tylko, że określenie "kogoś osądzę" może być róznie rozumiane, nie jest jednoznaczne. Zazwyczaj jest tak, że kiedy jakiejś osoby czy grupy nie lubimy to przecież nie osądzamy tylko głosimy tzw. trudną prawdę. A kiedy jesteśmy zwolennikiem przedmiotu oceny, to wtedy mówimy: lepiej spójrz na siebie, zamiast oceniać bliźniego, czy Ty jesteś bez grzechu? itd...
Jadwiga Krywult
20 czerwca 2011, 12:25
MOIM ZDANIEM jest więcej. Mam prawo do własnego zdania. Trudno porównać wypowiedzi, które są, z wypowiedziami, których nie ma. Wypowiedzi, których nie ma są bez znaczenia.
20 czerwca 2011, 11:56
I to jest argument na to, że więcej jest takich ocen w "środowiskach przykościelnych", niż wśród "reszty katolików"? Trudno porównać wypowiedzi, które są, z wypowiedziami, których nie ma. Gdyby te drugie pojawiły się, mogłabyś się zdziwić.
Jadwiga Krywult
20 czerwca 2011, 11:31
To nie są wrażenia na temat kto co myśli, ale obserwacje tego, co ktoś mówi i pisze.
20 czerwca 2011, 11:19
Moim zdaniem nie, bo nic nie ma piernik do wiatraka. I tak sobie wyrażamy opinię, nie mając żadnych danych, tylko nasze własne wrażenia na temat tego, kto co myśli i ilu ich jest oraz gdzie.
Jadwiga Krywult
20 czerwca 2011, 11:12
'Co z tego, że kogoś osądzę? Sądzenie nic nie daje. Chyba, że satysfakcję pod tytułem: jestem lepszy od innych.' Ciekawe, czy skłonność do sądzenia (żeby poczuć się lepszym od innych) występuje częściej wśród członków przykościelnych organizacji niż wśród ogółu katolików. Moim zdaniem tak jest.
P
przyjaciel
20 czerwca 2011, 11:01
Być przyjacielem znając przynajmniej w jakimś stopniu człowieka, bo nigdy nie zna się go do końca, ostatecznie, jednak te trochę wiedzy o nim wystarcza, by mieć go dość, i nie chcieć go. A jednak czasem tak się dzieje, że się uśmiechnąć jestem w stanie, podzielić z nim ostatnich dni nadzieją. Myślałam, że to słabość, że to niewierność sobie samej, a to Bóg w secu człowieka sprawił. Moje sądzenie, myślenie, moja "świadomość", jak widać, Bogu niepotrzebna. Tylko ja sama wielce nią przejęta.