Dla kogo jest Niebo? - Mt 20, 20-28

(fot. Pat Dalton... / Foter / CC BY-NC-ND)
Mieczysław Łusiak SJ

Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: "Czego pragniesz?" Rzekła Mu: "Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie". Odpowiadając Jezus rzekł: "Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?" Odpowiedzieli Mu: "Możemy". On rzekł do nich: "Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował".

Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: "Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu".

Komentarz do Ewangelii:

Dla kogo Bóg Ojciec przygotował miejsce w Niebie? Dla tych, którzy mają serce należycie przysposobione do życia w Niebie, czyli są pełni Miłości i są zupełnie oczyszczeni z egoizmu. Niemożliwe jest oczyszczenie się z egoizmu, jeśli nie akceptuje się roli sługi i chce się być pierwszym i ważnym. "Nie być dla nikogo kimś szczególnym i kochać wszystkich - bo to jest prawdziwa miłość" (A. de Mello SJ).

Jeszcze lepiej niż rola sługi, oczyszcza nas z egoizmu cierpienie. Dlatego warto "pić kielich", który jest nam dany i zadany. Owo "wypicie kielicha" musi jednak oznaczać znoszenie cierpienia i trudu z pełną akceptacją. W przeciwnym razie ten "kielich" nie przysposobi nas do życia w Niebie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dla kogo jest Niebo? - Mt 20, 20-28
Komentarze (16)
M
mam
26 lipca 2013, 17:20
Też tak kiedyś myślałam,ale zaczelam nad tym trochę sie zastanawiać. Jeżeli nie ma w twoim życiu cierpienia znaczy nie kochasz,dlaczego? Czy w życiu na kimś Ci nie zależało,córka ,mąż ,siostra,syn? Cos spotyka ich na drodze np.choroba, niepowodzenie i co cieszysz się ,jest Ci to obojetne,czy jednak trochę cierpisz? Bóg przeprowadza nas przez te stany i sytuacje-----podaje rękę,podtrzymuje.Nikt z nas nie jest idealny ,niestety ranimy się ,a najbardziej boli zranienie przez osobę bardo kochana,trudno wybaczyc,np że tato był taki........pijak,bił,że mama była........itd I co powiecie że nie ma cierpienia ? Jest,powiesz że ja się tym nie przejmuję ,nie cierpię---tak tylko sie wydaje,to tkwi w nas tak długo az nie zajrzy w serce Bóg. Czasami tak bardo cierpimy że stajemy sie podobni do własnych krzywdzićieli-----------paradoksalnie tego nie dostrzegamy. Nikt tak nie krzywdzi jak osoba skrzywdzona.
Jadwiga Krywult
26 lipca 2013, 12:47
Często możemy odpowiedziec sami (wystarczy zmienić buty), często odpowie nam lekarz (wystarczy się leczyć) Lepiej do tego woli Bożej pochopnie nie mieszać. ale często rzeczywiście będzie nam potrzebna pomoc Kościoła. Częstotliwość powoływania się na wolę Bożą jest odwrotnie proporcjonalna do zwykłej mądrości i roztropności.
26 lipca 2013, 11:34
Na to pytanie może odpowiedzieć tylko biskup albo ksiądz (i to nie każdy). Nie przesadzajmy. Często możemy odpowiedziec sami (wystarczy zmienić buty), często odpowie nam lekarz (wystarczy się leczyć) ale często rzeczywiście będzie nam potrzebna pomoc Kościoła.
Jadwiga Krywult
26 lipca 2013, 10:53
Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć czy czy to wola Boża, czy może moja lub innych ludzi jest przyczyną cierpienia. Na to pytanie może odpowiedzieć tylko biskup albo ksiądz (i to nie każdy).
26 lipca 2013, 10:34
[url=http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/mello.html]Najważaniejsze jest posłuszeństwo Bożej woli. Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć czy czy to wola Boża, czy może moja lub innych ludzi jest przyczyną cierpienia. Jezus przychodzi uzdrawiać i nakazuje uzdrawianie apostołom. A tak na marginesie, cytatu w rozważaniu: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/mello.html[/url]
.
.
25 lipca 2013, 15:26
Doloryzm został uznany za herezję. Jeden dzieki cierpieniu sie uświęci, drugi utraci wiarę. Chrystus uzdrawiał cierpiących, a nie mówił im, że mają wzorowo cierpiec bo pójdą za to do nieba. Ale przecież nie On się liczy, tylko nasze ludzkie konstrukty, teologia, tradycja a nade wszystko ego.
F
FFrugiperd
25 lipca 2013, 14:20
Bogiem Jezuitów jest cierpienie. Oczywiście cudze, nie ich własne.
KM
Kieł Mamuta
25 lipca 2013, 14:17
Łatwo popełnić taki komentarz jak sie w ogóle nie cierpi.
AC
Anna Cepeniuk
25 lipca 2013, 14:11
Jak zwykle....... bez cierpienia to nic nie osiągniemy!!! Znam to nie tylko z kazań... nawet napis przy kaplicy szpitalnej mówi, "Bóg musi cie poniżyć... byś mógł Go poznać"!!??? Strach sie bać takiego Boga..... a potem nas niektórych katolików.... Bo skoro nasz Bóg jest tak okrutny, to skąd my mamy być mniej okrutni...... Sam Jezus miał prawo prosić o odddalenie kielicha, a nam to prawo niestety ciągle jest odbierane...... Tyle, że ja się z tym już nie zgadzam....
M
mam
25 lipca 2013, 12:03
Coś optymistycznego------na tej drodze dostajesz krzyż, który Cię wzmacnia,czujesz go w ciele----to nie wisiorek na szyi.Dochodzi do zjednoczenia Twojego serca z sercem Boga----i to jest cudowne w końcu potrafisz naprawde kochac jak On Ja i Ty jedno jesteśmy
M
mam
25 lipca 2013, 11:48
Jork takie małe sprosrowanie Napisałeś "A jednak musiał go wypić" «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» Króluj nam Panie Jezu Chryste ...Tak wiem nie cytowałam dosłownie       Z Bogiem
M
mam
25 lipca 2013, 11:47
Rozwijajac sie spotykasz na drodze przeszkody,te przeszkody to ludzie którymi posługuje się druga strona. To osoby okrutne,zadające ból psychiczny.Rozejrzyj się i obserwuj--------krzykaczy ,wyśmiewaczy,oceniaczy,ludzi pastwiacych sie nad słabszym---dzieckiem,kobietą,słabym mężczyzną.To ludzie atakujący słabszych----bo sami żyja w lęku.
M
mam
25 lipca 2013, 11:37
Pozwolić się ukrzyżować,zgodzić się na śmierć.
25 lipca 2013, 11:34
Owo "wypicie kielicha" musi jednak oznaczać znoszenie cierpienia i trudu z pełną akceptacją. Nie rozumiem, co ma oznaczac pełna akceptacja: - czy chory na raka ma się  nie leczyć? - czy ma nie przyjmowac leków przeciwbólowych? - czy ma nie modlić się o uzdrowienie? - czy ma w pełni akceptowac, że ktoś go dręczy?
J
jork
25 lipca 2013, 11:26
Chrystus też nie był masochistą,prosił--Ojcze zabierz ten kielich,bał się. A jednak musiał go wypić.Ta droga jest trudna,jesteś wyśmiewany,masz sobie radzić sam,wyszydzany jesteś ,atakowany przez najbliższe otoczenie,wokół Ciebie pojawiają sie osoby bardzo ,,mądre wiedzące lepiej,,wyskubują Ci serce jak sępy----boli,bardzo boli. Dla otoczenia stajesz się posmiewiskiem ,słabym człowiekiem,zaczynasz więcej widziec i wiedzieć-----ludzie zaczynaja ze strachu uciekać,bo masz wgląd w ich sumienie,znasz grzechy.
25 lipca 2013, 10:19
Niemożliwe jest oczyszczenie się z egoizmu, jeśli nie akceptuje się roli sługi i chce się być pierwszym i ważnym. No to ks. Lemański jest bardzo daleko od nieba. Owo "wypicie kielicha" musi jednak oznaczać znoszenie cierpienia i trudu z pełną akceptacją. W przeciwnym razie ten "kielich" nie przysposobi nas do życia w Niebie. Niby dlaczego? Nie każdy jest masochistą, a nie wierzę, że niebo jest tylko dla masochistów.