Dobra „nienawiść” - Łk 14, 25-33

Mieczysław Łusiak SJ

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć».

Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem".

Jezusowi chodzi oczywiście nie o nienawiść w sensie ścisłym, ale o to, byśmy potrafili zostawić wszystko, gdy gra toczy się o życie wieczne. Kto nie umie wyrzec się wszystkiego, kto swoją egzystencję opiera na ludziach, albo na tym, co posiada, ten nie może być uczniem Jezusa, bo nic z Jego nauki nie zrozumie. Jego nauka czyni człowieka niesamowicie mocnym, zdolnym stoczyć zwycięsko każdą bitwę ze złem. Jednak człowiek ten musi być wewnętrznie wolnym od wszelkich przywiązań do tego, co ziemskie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dobra „nienawiść” - Łk 14, 25-33
Komentarze (5)
M
Mila
3 listopada 2010, 23:53
Błękitne Niebo, ja podobnie odbieram Pana Boga: jest delikatny i ostrożny, nie koniecznie powolny w działaniu. A na prośbę zawartą w piosence bym się nie odważyła. A może podacie jakieś przykłady z Piśma Świętego o tym, jak Bóg łamie, kruszy i wypala ludzi?
M
Mila
3 listopada 2010, 22:56
Tęsknota za Bogiem wyśpiewana w pieśni oazowej zachwyca. Jednak łamania, kruszenia i wypalenia można się przestraszyć nie na żarty. Na szczęście mam poczucie, że Pan Bóg, przynajmniej wobec mnie, nie używa aż tak drastycznych środków nawet, gdy prowadzi mnie przez trudne doświadczenia.
M
Mila
3 listopada 2010, 10:21
Jaka szkoda, że człowiek nierzadko przez lata całe nie przyjmuje tej oczywistej prawdy o swojej egzystencji, nie prosi, nie błaga Boga o jej poznanie. Sam skazuje się na smutek, rozczarowanie, rozpacz. Pozostaje tylko dziecięca ufność w dobroć i miłosierdzie Boga, że On nieustannie czuwa nad nami.
3 listopada 2010, 09:21
Myślę, że wobec bliskich też chodzi o miłość, ale "mniejszą" niż wobec Jezusa. Poza tym dla bliskich jesteśmy w stanie robić rzeczy, których się potem wstydzimy - żeby dopomóc za wszelką cenę. To jest właśnie ta niezdrowa miłość.
TP
teresa polonia
3 listopada 2010, 06:10
Krzyz , stare zycie , ale juz z nowym zyciu z MILOSCIA